Rok później...
CARTER
Dzień, który od miesięcy czekał na swoje nadejście, wreszcie nastał. Czułem, jak każdy oddech staje się cięższy, a serce bije mi szybciej, niż kiedykolwiek wcześniej. Stephanie była już w pełnym zaawansowaniu porodu, a ja błąkałem się po szpitalnym korytarzu, próbując znaleźć sposób na zredukowanie narastającego napięcia.
Siedziałem w poczekalni, wpatrując się w zegar na ścianie, którego wskazówki zdawały się poruszać wolniej niż zwykle. Każdy dźwięk, każdy szmer w szpitalu wydawał mi się powiększony, a każda minuta dłuższa niż poprzednia. Pielęgniarki krzątały się wokół, a lekarze mijali mnie w biegu. Byłem świadomy, że każdy ich ruch ma znaczenie, ale moje myśli były skupione tylko na jednym – Stephanie i naszym przyszłym dziecku.
W końcu, po kilku godzinach oczekiwania, pielęgniarka weszła do poczekalni. Jej twarz była profesjonalna, ale można było dostrzec w niej iskierkę ciepła.
– Carter, możesz wejść. Stephanie jest gotowa na ciebie.
Gdy przekroczyłem próg sali porodowej, poczułem, jak ciężar świata zsuwa się z moich ramion. Stephanie była tam, leżąca na łóżku, jej twarz była wyraźnie zmęczona, ale jej oczy błyszczały w sposób, który tylko pogłębił moje uczucia wobec niej. Jej dłonie były zaciskane w pięści, a jej oddechy były płytkie, ale zdeterminowane.
– Jestem tutaj, Stephanie – powiedziałem, podchodząc do niej i chwytając jej dłoń. – Jestem tutaj. Wszystko będzie dobrze.
Jej spojrzenie spotkało moje, a jej uśmiech był nieco słabszy niż zwykle, ale pełen wdzięczności.
– Dziękuję, Carterze. Potrzebuję cię teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Przez chwilę przyglądałem się, jak Stephanie zmaga się z bólem skurczów. Jej czoło było zmarszczone, a oczy wypełnione łzami, które czasami przemywały się po jej policzkach. Czułem, jak moje serce łamie się na widok jej cierpienia, ale jednocześnie byłem pełen podziwu dla jej siły. Wiedziałem, że to, co przeżywa, jest czymś, czego nie da się opisać słowami, a ja mogłem jedynie starać się być obok niej, jak najlepiej.
Pielęgniarki i lekarze wchodzili i wychodzili, wprowadzając niezbędne zmiany i monitorując postęp porodu. Obserwowałem ich z uwagą, każdy ich ruch zdawał się mieć znaczenie. Przede mną leżał widok, którego nie dało się zapomnieć: Stephanie, zmęczona, ale niesamowicie silna, i wszystko to, co działo się wokół nas. Rozmawialiśmy z lekarzami, którzy wyjaśniali, co się dzieje, a ja starałem się utrzymać siebie i Stephanie w pozytywnym nastroju.
– Jesteś niesamowita, wiesz? powiedziałem do Stephanie, kiedy kolejny skurcz przeszedł przez jej ciało. – Masz w sobie tyle siły. Jestem dumny z ciebie.
Stephanie próbowała się uśmiechnąć, ale zmęczenie wzięło górę.
– Dzięki, Carterze. Staram się...
W międzyczasie, kiedy czekałem na narodziny naszego dziecka, miałem okazję porozmawiać z lekarzami i pielęgniarkami, próbując zrozumieć, jak przebiega poród. Odpowiadali mi rzeczowo, ale ich profesjonalizm nie zmieniało faktu, że moje emocje były na skraju wybuchu. Czułem się trochę zagubiony, ale wiedziałem, że muszę być silny, by wspierać Stephanie.
W pewnym momencie, gdy skurcze stały się bardziej intensywne, Stephanie zaczęła krzyczeć, a jej dłoń ścisnęła moją z takim naciskiem, że prawie mnie to zabolało. W tej chwili poczułem się bezradny, jakbym był tylko widzem w tej wielkiej, emocjonalnej grze.
CZYTASZ
Finally Fine Heard | Tom 3
Teen Fiction,,𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑐𝑦 𝑏𝑦𝑙𝑖𝑠́𝑚𝑦 𝑧𝑎 𝑚ł𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑛𝑎 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑛𝑎𝑠 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑦𝑘𝑎ł𝑜 𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑢". 𝐓𝐫𝐳𝐞𝐜𝐢 𝐭𝐨𝐦 𝐰𝐚𝐭𝐭𝐩𝐚𝐝𝐨𝐰𝐞𝐣 𝐭𝐫𝐲𝐥𝐨𝐠𝐢𝐢 "𝐅𝐢𝐧𝐞". Minął rok od poprzednich wydarzeń. Stephanie Flores już...