Rozdział 24

18 4 3
                                    

STEPHANIE

Kłamałam.

Choćbym bardzo pragnęła tego, aby nie bolała mnie śmierć ojca, to oszukiwałabym wtedy samą siebie. Bo mimo wszystko, Adrien był jednak moim ojcem. I go w głębi duszy kochałam jak tatę.

Nocy, w której dowiedziałam się o śmierci ojca Adriena nie mogłam zasnąć. Czułam w sobie pustkę, której nie umiałam wypełnić niczym.

Przez kilka dni musiałam stawić czoła i zająć się jego pogrzebowi, choć powinna się tym zająć jego żyjąca matka. Lecz ona, gdy się dowiedziała o śmierci syna, nawet się nią nie przejęła, ponieważ był on w jej oczach potworem.

Tego dnia nadszedł dzień ceremonii pogrzebowej.

Ubrałam się w czarną bluzkę, która miała srebrne zdobienia, a na nogi nałożyłam czarne spodnie z kieszeniami po bokach. Założyłam także naszyjnik z srebrzystym wampirem, do którego czułam od niedawna niemały sentyment.

Usiadłam na swoim łóżku. W mojej głowie przelatywało dziesiątki wspomnień z moim ojcem. W szczególności zapamiętałam te, w którym wyznaję mi, że to on jest sprawcą morderstwa mojej matki.

***

Poczułam ukłucie w sercu, które oznaczało ból. Ból psychiczny. Zabolało mnie to cholernie mocno.

Usłyszałam otwieranie drzwi i zamknięcie ich. Ojciec, pierwsze co pomyślałam. Jak zawsze okazało się, iż mam rację. Wszedł do pokoju ojciec, który widział mnie całą zapłakaną oraz Karen z kamiennym wyrazem twarzy. Podszedł do mnie i kucnął przy mnie.

– Skarbie, czemu płaczesz? – zapytał, trzymając moją twarz swoimi dłońmi. Kciukami wycierał wylatujące łzy. Ale jego również odepchnęłam. Dokładnie z taką samą siłą, jak popchnęłam Karen.

– Zanim przejdę do rzeczy. Dlaczego uderzyłeś mamę? – zapytałam cała zapłakana w stronę ojca, który zmienił swój wzrok na mnie. Patrzył się na mnie obojętnie. Widziałam po jego zmarszczkach na czole, że zastanawiał się nad odpowiedzią. Ale pożałowałam tego pytania, gdy poznałam jego błahą odpowiedź. I bolesną.

– Kocham sprawiać ludziom cierpienie. Kocham swoją pracę, dzięki której mogę sprawiać, że ludzie po wyjściu z gabinetu stają się jeszcze bardziej zepsuci, niż się im wydaję. Myślisz, że dlaczego moja podopieczna popełniła próbę samobójczą za pomocą wymiotowania? Ten ból w oczach Samanthy sprawiał we mnie radość. A jeszcze większą sprawił zabicie jej z pomocą twojej głupiutkiej i naiwnej przyjaciółeczki, która pragnęła tylko i wyłącznie zemsty.

– Naiwnej? – krzyknęła Karen.

– Nienawidzę cię. Jesteś pierdolonym psychopatą – powiedziałam załzawiona.

Ze swoich kryjówek wyskoczyli policjanci, którzy mieli już serdecznie dość tego, co słyszeli na własne uszy. To działo się bardzo szybko. Aspirant Gonzales złapał mojego ojca za nadgarstki, a pani aspirant Smith trzymała Karen. Spięli obojga w kajdanki, a ja naiwnie patrzyłam się w najgorszy moment z moim całym życiu.

– Jesteście aresztowani za zabójstwo Samanthy Patterson za szczególnym okrucieństwem – rzekł aspirant.

– Jeszcze się policzymy, Stephanie. W dalekiej przyszłości. ZOBACZYSZ! – powiedziała Karen. Ładnie szczekała. Mimo tej myśli, nieustannie płakałam. Zostałam w domu sama.

Dzisiaj nauczyłam się jednej rzeczy. Na błędach uczymy się tylko wtedy, kiedy nas bolą.

***

Finally Fine Heard | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz