Rozdział 28

11 4 1
                                    

TW: opis morderstwa, zagrożenia terrorystyczne, przemoc fizyczna i psychiczna, opis próby samobójczej

STEPHANIE

– To przegrałaś, frajerko – wysyczała mi prosto w twarz stojąca przede mną Karen Fisher.

Czułam łupiący ból w kościach oraz ból w czaszce, z której wypływała mała ilość krwi.

 – Niby co przegrałam? – rzekłam obolała.

Próbowałam wziąć rękę, aby się pomasować po głowie, lecz nie mogłam.

Byłam... Przywiązana?

– Nie uciekniesz stąd. – Próbowałam się wyrywać, ale kiedy usłyszałam jej słowa, po prostu pojęłam zwyczajnie, iż to nie ma jakiegokolwiek sensu.

– Niby czemu miałabym nie uciec?

– Bo wpadłaś w moje sidła, koleżanko.

Jej uśmiech stał się magicznie demoniczny.

– I co w związku z tym, idiotko? – syknęłam.

– To, że w każdej najdowolniejszej chwili mogłabym się ciebie pozbyć dokładnie jak twojej matki i ojca, którzy właśnie są zakopani w ziemi – burknęła, na co mi spłynęła łza z oka na samą myśl o moich rodzicach. – Płaczesz? Bidulka.

Przestawałam być skoncentrowana na jej słowach, bo tkwiłam w jakimś amoku i szale. Próbowałam się wyrwać z wiązadeł, jednak zaczynałam czuć wszystko jak przez mgłę.

– Wypuść mnie! – Szarpałam się, czując nagłe przypływy agresji.

Karen zaśmiała się uszczypliwie.

– Dobra – odparła przemiłym tonem, przybliżając się do mnie.

– Naprawdę?

– Oczywiście, że nie.

Prychnęłam.

– Wiesz, co? Głupia jesteś – odpowiedziałam.

– Naprawdę, niby po czym to stwierdziłaś? – spytała Karen.

– Po tym, że w przeciwieństwie do ciebie mam przyjaciół, którzy na pewno zaczęli mnie szukać – wypowiedziałam.

– Co ty? Niesamowite.

Spojrzałam się na nią krzywo. Nie powinna się raczej zamartwiać nimi. Ja niestety, choćbym bardzo tego chciała, nie byłam w stanie wyrwać się z wiązaniny i prędko uciec. Byłam w jednej wielkiej kropce.

– Nie rozumiem – mruknęłam, na co jej kącik ust drgnął.

Przecież mnie szukali, prawda?

– Bo widzisz, Steph... – zaczęła, ale ja jej przerwała, ponieważ wypowiedziała ostatnie słowo.

Nie zamierzałam jej pozwalać na to, aby tak się do mnie zwracała. Nie byłyśmy już przyjaciółkami, dlatego nie chciałam stać obojętnie i powiedziałam:

– Stephanie. Nie życzę sobie, abyś mówiła tak na mnie.

– Dobrze, Steph. – Przewróciłam oczami wkurzona. – Bo widzisz, sprowadziłam ich na złą drogę, przez co oni nie znajdą ciebie. Zrobiłam tropy dla nich, lecz na zupełnie inne miejsce jeszcze bardziej oddalone od tego.

Przełknęłam nerwowo ślinę, czując przerażenie.

– Jak to?

– Tak to! A teraz chyba muszę cię zabić, skoro wiesz o moich planach, czyż nie? – Spojrzała się na mnie z furią.

Finally Fine Heard | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz