Rozdział 2

14 4 5
                                    

TW: opis samookaleczania

#ffhrudy - miłego czytania!

⋆ ˚。⋆୨♡୧⋆ ˚。⋆

CARTER

Tego dnia ja wraz ze Stephanie miałem zamiar iść na randkę. Ustaliliśmy, że naszym miejscem spotkania randkowego będzie... McDonald's. Wiedziałem, iż to nie jest jakieś romantyczne, ani klarowne miejsce. Jednakże tylko i wyłącznie na to miejsce padła jakakolwiek propozycja pójścia na randkę ze strony naszej dwójki.

Byliśmy w środku domu, w którym mieszkam. W Raleigh. Od czasu do czasu w razie naszych potrzeb przyjeżdżaliśmy tutaj do tego miejsca. W zasadzie to Stephanie tak miała. Ponieważ ja, Adeline, Asher oraz Diego tutaj mieszkaliśmy i jedyny powód, dla którego przyjeżdżaliśmy do Winterville była zarówno szkoła, jak i Rosie, Logan, a w szczególności nasza Stephanie Flores.

– Ładnie wyglądasz, gwiazdeczko – skomentowałem, dając jej czułego, ale też krótkiego buziaka w jej prawy policzek.

Moja Stephanie była w tamtym momencie ubrana w śliczny biały top na krótki rękaw, przez który prześwitywał jej czarny stanik. Na swojej głowie, na której miała swoje bardzo krótkie włosy o ledwo widocznej brązowej barwie miała niebieską bandanę z czarnymi kropkami. A na swoich zgrabnych nogach miała założone niebieskie dżinsowe spodnie z szerokimi nogawkami. Natomiast na jej uszach przyczepione były kolczyki, które w świetle słonecznym fajnie się świeciły, a na jej szyi był srebrny naszyjnik z kłódką.

– Ty też, Carter – skomplementowała mnie również.

– Ale ja jestem w piżamie – parsknąłem śmiechem.

Byłem ubrany w długie, piżamowe spodnie ze wzorem w kratkę o kolorze czerwonym i zielonym, a na górze miałem ciemno-niebieską bluzkę na krótki rękaw z trzema w miarę jasnymi guziczkami ku górze.

– I tak mi się podobasz. I mnie przyciągasz niczym magnes – rzekła, na co ona przesłała mi odwzajemnionego buziaka w mój rozgrzany policzek od ciepła, jakie obecnie zapanowało w Raleigh.

Czułem się tak kochany, jakby na mojej twarzy magicznie pojawiły się słodkie, czerwone rumieńce, które dodałyby mi jeszcze większego uroku, niż mam.

Skromnisia ze mnie. Jak zawsze.

– Dobra, ubieraj się. Załóż może – mruknęła zamyślona, włamując mi się nieironicznie do mojej szafy w celu poszukiwania jakichś ubrań dla mnie. – Może załóż to!

W jej prawej ręce znajdował się mój czarny podkoszulek, który po stokroć razy chyba był już przepocony z uwagi na gorąc jaki często panuję w Raleigh i Winterville oraz granatowe spodenki dresowe, których długość sięgałaby mi na kolan.

Podała mi je poprzez rzucenie mi je w ręce.

Rozkosznie.

– Zakładaj to – rozkazała lekko poddenerwowanym tonem.

Rany.

Przecież przed chwilą była taka miła, czuła i kochana. I wnet czar prysł, kiedy stała się niemiła i wredna. Ale i tak ją kocham.

Poszedłem do łazienki i się przebrałem. Zdjąłem spodnie i bluzkę oraz stałem aktualnie przed lustrem w samym czarnych bokserkach. Spodnie piżamy i jej bluzkę z kompletu wrzuciłem do kosza na pranie. Założyłem krótkie, granatowe spodenki dresowe, a na swoją nagą klatkę piersiową, założyłem czarny podkoszulek. W łazience ubrałem jeszcze sygnety srebrzyste, które moja kochana dziewczyna wrzuciła mi do kompletu.

Finally Fine Heard | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz