Randka z Wampirem II

478 21 4
                                    

- Jesteś szalona, Lotto! - krzyczy oburzona rudowłosa. - Zobaczysz, zaciągnie cię do lasu, wypije całą twoją krew i w wiadomościach jutro o tobie będą trąbili! Co ja bez ciebie potem pocznę?

- Przesadzasz, nic mi się złego nie stanie. - Robię uroczą minkę, próbując ją udobruchać. - Widziałaś przecież jak uleczył moją wargę. Gdyby był złym, niegrzecznym wampirem nie zrobiłby tak miłej rzeczy.

Moje rozmarzone spojrzenie spotyka się z pełnym irytacji Marlene. Rozumiem, że się o mnie martwi, ale jestem dorosła. Podejmuję świadome, pełne rozwagi decyzje. No może niekoniecznie ta jest taka, ale większość moich decyzji jest. Przeważnie, naprawdę.

- A właśnie, że jest niegrzeczny, bo zlizał twoją krew z brody przy wszystkich! Nie jest taki święty za jakiego go uważasz, Charlotte!

Unoszę brwi słysząc z jej ust moje pełne imię. To znaczy tyle, że jest poważnie wkurzona na mnie i jak jej nie posłucham to się obrazi. No trudno. Romans z wampirem, nawet chwilowy, jest tego wart. Jej gniew minie jak tylko będzie chciała z kimś zostawić swoje dzieci i iść z Tedem na randkę, a wampir może już więcej nie chcieć się ze mną spotkać. Albo ja więcej żadnego nie zobaczę jak ten, którego spotkałam w barze okaże się mordercą.

- Ja też nie jestem święta, Marlene. - Wzruszam ramionami z głupim uśmiechem. Jestem strasznie podekscytowana nadchodzącym spotkaniem z wampirem. - Oddaj kluczyki i idź do domu. Zamknę sama lokal i na niego poczekam.

- Nie przekonam cię, że to zły pomysł, prawda? - Gdy kręcę głową, wzdycha ciężko. Wyciąga z kieszeni kluczyki i mi je podaje z ociąganiem. Rzuca mi matczyne, zatroskane spojrzenie. - Tylko wróć bezpiecznie do domu, Lotto.

- Dzięki! Kocham cię! - Prawie skacząc z radości, cmokam ją w policzek, a ona chichocze. Jestem bardzo zadowolona z mojej małej wygranej. - Wrócę cała i zdrowa!

Szepczę do siebie tak cicho, by mnie nie usłyszała: - Co najwyżej z śladami kłów na szyi.

- Co powiedziałaś? - Unosi podejrzliwie brew i mruży oczy.

- Nic, nic, naprawdę, idź już! - Śmieję się, popychając ją w stronę jej auta. - Nie musisz się o mnie tak martwić, Marlene. Jestem dużą dziewczynką i sobie poradzę.

Kierując się do swojego samochodu, obraca głowę przez ramię rzucając mi sceptyczne spojrzenie. Nie daję jej jednak nic powiedzieć, otwieram przed nią drzwi i niemal siłą wpycham ją do środka, zatrzaskując zaraz po tym drzwi. Wyszczerzając zęby, macham jej ręką na pożegnanie, a potem uciekam czym prędzej do baru.

Po ogarnięciu lokalu, zgaszeniu świateł, zamknięciu drzwi na klucz i sprawdzeniu trzy razy czy na pewno są zamknięte, krążę na parkingu w oczekiwaniu na tego niezwykłego nieznajomego. Teraz jak tak myślę, to nawet nie znam jego imienia. Nie wiem dosłownie nic o nim. Poza tym, że ma naprawdę piękne, hipnotyzujące niebieskie oczy. Mogłabym się w nie gapić godzinami, słowo daję.

Z moich cudownych wyobrażeń wybija mnie głośne wołanie. Marszczę brwi na widok jakiegoś pijaczyny, który idzie w moim kierunku. Tylko jego mi brakowało...

- Ej, blondyneczko! - Zaciskając usta odwracam się na pięcie i przyśpieszam kroku, by jak najszybciej wrócić do domu. Niestety spotkanie z wampirem chyba nie dojdzie do skutku przez tego palanta. - Gdzie tak się śpieszysz? Nie pędź tak!

Nim zdążę się spostrzec facet podbiega do mnie i łapie klejącą łapą moje ramię. Krzyczę, wyszarpując się z jego uścisku. Gdy się ze mną szarpie, nie chcąc mnie puścić, kopię go w kroczę. Jęczy łapiąc się za obolałe miejsce i zwija się z bólu.

One Shoty [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz