Rozdział 8

1 0 0
                                    

Wkraczamy bez oklasków, lecz w objęcia bliskich ramion,

Oczy ich nic nie widziały, zaś co muszą, to zobaczą,

Z ust nam śpiewa wciąż melodia dawnych czasów i nadziei,

Uciszają nas demony, nowe skrzydła rozwinęły.


- Czy ja naprawdę muszę o wszystkim myśleć? – zdenerwowała się Gerthrude, siedząc w salonie z rozwaloną na stoliku dokumentacją.

- Tak, bo tylko ty tego chciałaś – odparł jej spokojnie Rhys, leżąc na sofie obok niej.

- Ale oboje dziedziczymy firmę i powinieneś wykazywać choćby minimalne zainteresowanie tym, na co idą z niej pieniądze.

- Wykazuję. Regularnie oczyszczam konto.

- Świetnie – zaśmiała się nerwowo. – To już wiem dlaczego ledwo starczy nam na pensje dla nauczycieli.

- Przesadzasz – prychnął, sięgając ręką za głowę i zabierając jej kartkę. – Ta rudera nie ma dociągniętego prądu, na co tyle schodzi? – oburzył się na widok kwot.

- Na wodę, na jedzenie, na personel...

- Zróbmy prysznice na żeton i podawajmy papki jak na szkolnej stołówce – zdecydował od niechcenia, oddając siostrze wykaz.

- Albo znajdź sobie kogoś i przestań opłacać tych desperatów – rzuciła, kalkulując raz jeszcze wszystko na telefonie.

- Ja tylko stawiam drinki, czasem nocleg.

- Nie możesz się pieprzyć tutaj? I upijać naszym rumem?

- A ty podawać gówniarzom mniej wykwintne dania?

- Staram się utrzymać Akademię na poziomie, jaki nasza rodzina zapewnia jej od wieków. Gdybym mogła, wyglądałaby jeszcze lepiej, ale na remont nie mamy pieniędzy.

- Wiesz, że to chore? Wszystkie inne Akademie biorą opłaty od uczniów, albo wykorzystują ich jako personel. Tylko nasza rodzina prowadzi firmę na boku by to utrzymać.

- Produkcja rumu jest dla naszej rodziny równie długą i ważną tradycją co prowadzenie Akademii, a skoro jedno przynosi duże dochody, a drugie mało ich wymaga, możemy tak dalej funkcjonować. O ile my sami przystopujemy. Myślę, że możemy zrezygnować ze służby w posiadłości.

- Nigdy w życiu nie musieliśmy nic robić, myślisz, że tak po prostu nauczysz się sprzątać i gotować? Poza tym dziadek cię wyśmieje, a już wystarczająco nie akceptuje cię w tej roli.

- Rhys, proszę cię. Rzuć jakikolwiek sensowny pomysł.

- Opłaty za naukę. Rodziców wyniesie to tyle na rok, ile wydaliby, gdyby ich dzieci były na studiach. Przeznaczymy je na pensje dla nauczycieli i personelu, jedzenie, wodę i wszystkie mniejsze potrzeby. A dochody z rumu będą w pełni nasze i nie obniżymy w ten sposób jakości życia.

- To okrutne.

- To rzeczywistość – poprawił ją, odchylając głowę by spojrzeć jej w oczy. – To naprawdę rozsądne rozwiązanie. No, chyba, że chcesz abyśmy funkcjonowali jak Ośrodek. Jeść to co przynosi ogród, samemu odciągać wodę i powoływać wolontariuszy. Ale powodzenia ze znalezieniem Mistrzów, którzy rzucą rodzinę i dostatnie życie by zamieszkać w takich warunkach. Poza tym uczniowie z pokolenia na pokolenie robią się coraz bardziej wygodniccy, a to w naszym interesie jest by się nam oddali.

Posłannicy Szatana: Magia RytualnaWhere stories live. Discover now