Rozdział 25

1 0 0
                                    

Zmęczeni, naiwnie biegnący i stojący uparcie – świecą lumen naturale,

Więc pomimo jej bezsensu, umrę za ich walkę – z naturą i czasem,

Bo ma prawo upadać, kto tak wysoko się wznosi – mylna jest trwoga,

W nałogi, w wojny, w te ludzkie słabości by bawić się w Boga.


Sobota była wyjątkowo bezchmurna i nie tak chłodna jak poprzednie dni, jednak salon gier nie stracił tym na tłumach. Zewsząd docierały dźwięki maszyn, cykanie, dzwonienie, uderzenie, wesołe melodyjki i radosne rozmowy ludzi.

- Nie umiesz strzelać? – zdumiał z rozbawieniem Finley, stojący tuż za celującym szatynem.

- Umiem powalić w pojedynkę gromadę Opętanych. To ci nie imponuje? – zripostował Matt, po czym wykonał kolejny nietrafny strzał.

- Pff, każdy Strażnik potrafi – odparł, specjalnie się z nim drocząc, na co Matt parsknął śmiechem.

- A ty niby umiesz strzelać? – zadrwił obronnie.

- Ta, mój ojciec poluje, pamiętasz?

- Brał cię na polowanie? – zdziwił się, odwracając do niego przodem.

- Gdy byłem młodszy – przytaknął, wpatrując się w pistolet. –Chciałem by był dumny z syna, by nie wyczaił, że jestem jakkolwiek zniewieściały – wyjaśnił obojętnie. – Potem, gdy... rodzice zauważyli odpalony czat video dla gejów na moim kompie – dodał ze śmiechem - ... i się wydało, okazało się, że ani trochę się nie zawiódł, ba, przeprosił mnie, że tak po prostu założył, że jestem taki jak on. Nie straciłem w jego oczach na męskości, nawet gdy mówiłem o chłopakach czy odmawiałem polowań – Uśmiechnął się sentymentalnie, przechwytując pistolet i chwytając go w odpowiedni sposób. – To chyba miłość, bo przecież ja jestem cholernie zniewieściały – Zaśmiał się, po czym wystrzelił precyzyjnie kulki w każdą ze szklanych butelek na górnej półce.

- Czat video dla gejów – powtórzył tylko Matt, obserwując z podziwem jego efekty.

- Tylko to zapamiętałeś? – Oddał mu pistolet z rozbawieniem. – Miałem trzynaście lat. Zabujałem się w chłopaku ze szkoły, Joel potwierdzi jak bardzo, ale wstydziłem się z nim spróbować, więc zacząłem gadać z obcymi kolesiami. Typowa historia typowego...

- Spotykałeś się z nimi? – przerwał mu, zaniepokojony, na co Finley skierował na niego wzrok, po jakim już znał odpowiedź.

- Nie, uważałam, że homoseksualizm to coś chorego, wstydziłem się za to przed samym sobą. Joel od razu wiedział, że to normalne, a mieliśmy zaledwie po dziesięć lat, gdy... powiedzmy, że dotarło to mnie w tym samym czasie co do wszystkich chłopaków i tak skończyło się moje życie szkolne. W każdym razie nie było opcji by na serio coś zaszło z tymi typami. Gdy proponowali spotkanie, kończyłem rozmowę.

- A to, o czym pomyślałeś od razu po moim pytaniu? – domyślił się, na co Finley uśmiechnął się sztucznie.

- Chciałeś romantycznej randki, a urządzasz mi sesję terapeutyczną? – zagadnął, biorąc od niego ponownie pistolet. – Chwyć ją, zrobimy coś romantycznego – powiedział, układając dłonie Matta w odpowiednich miejscach na strzelbie.

Następnie stanął tuż za nim, pomagając mu nakierować lufę. Jego jasne kosmyki musnęły chłopaka po twarzy, wywołując w nim mimowolny uśmiech. Uwielbiał je, a w końcu były puszyste, lśniące i nawet pachniały rumiankiem.

Posłannicy Szatana: Magia RytualnaWhere stories live. Discover now