Rozdział 26

1 0 0
                                    

Boję się i krzyczę w sobie, kiedy Ty nie krzyczysz we mnie,

Wolę Twoje gorzkie słowa niż słodkie milczenie,

Więc nie traćmy czasu błądząc, chwyćmy pewnie swoje ręce,

Możesz skoczyć, jeśli cierpisz, tylko nie skacz beze mnie.


- Moja rodzina panikuje – oznajmił Matt, wchodząc do pokoju Auguste.

- Powiedziałeś im?! – oburzyła się, podnosząc się do siadu.

- Czy po prostu oglądają wiadomości dwadzieścia cztery godziny na dobę? – podłapał Finley, leżąc i scrollując telefon.

- Dokładnie – przytaknął mu chłopak, kładąc się obok niego. – Być może są to ich ostatnie momenty życia, a oni spędzają je myjąc podłogi i odkażając wszystkie produkty.

- Gdybyś nie miał aktywnej czarnej krwi, też byś teraz tak robił – upomniała go May, siedząc przy stole i rysując w notesie Auguste, by skupić się na czymś innym niż energii. – I ej, to nam sprzyja. Świat boi się umrzeć na Covid, więc nie domyśli się, że dzieje się coś gorszego.

- Może covid wybije wszystkich Nieprzeklętych i zostaniemy tylko my – zastanowiła się Auguste, zyskując karcące spojrzenia wszystkich. – Nie chcę tego. Luźno myślę.

- Naprawdę masz rasistowskie popędy – powtórzył się Matt.

- Och, daj spokój – zbyła go, ponownie się kładąc.

- Nie przejmowałbym się zbytnio pandemią dopóki nie wiemy nawet czy przeżyjemy rytuał – wtrącił luźno Finley. – Poza tym statystyki są nie bardziej zatrważające niż te zachorowań na grypę.

- A co jeśli nie jesteśmy na to tak odporni, jak nam się wydaje? – zastanowił się na głos Matt, wpatrując w szklany sufit. – Nasza krew zwalcza wirusy i bakterie, ale może zanim to zrobi, choroba się w nas rozwinie i...

- Wiem co masz na myśli – przerwał mu Finley, spoglądając mu znacząco w oczy. – I, że nie myślisz o sobie. Więc przestań.

Chłopak przytaknął, ponownie zapatrując się w niebo. Na Auguste nie poświęcił ani chwili spojrzenia, by tylko się nie domyśliła.

Marzec był całkiem ładny, choć wciąż nie minęły przymrozki. May spędzała niemal cały czas połączona z gwiazdami, próbując je zgasić, jednak zdawały się być zupełnie odporne na jej ingerencję. Traciła na tym tylko siły, niczego nie osiągnąwszy, co jeszcze mocniej ją irytowało.

- Pomóż mi – poprosiła, dzwoniąc do Kai'a. – Pewnie wiesz, co się dzieje.

- No jasne. Strażnicy wybyli, po nich wkrótce wszyscy Gwardziści i my, uczniowie zostaliśmy tu sami. Mamy tu zupełną samowolkę, jest... dziwnie.

- U nas też. – Westchnęła. – Absolutna kwarantanna. A po wszystkim zapowiada się, że wejdziemy w kolejną.

- Taa, to chory rok. Ale nie wiesz co to kwarantanna, jeśli nie jesteś jedynym zastępcą słynnej siebie.

- Co?

- No ja i Solette. Mamy was zastąpić w razie waszej śmierci.

- O... przykro mi..

- Jak mogę pomóc? – Przeszedł do konkretów, a ona niemal widziała jak wzrusza ramionami.

- Łączyłeś się ostatnio z gwiazdami?

Posłannicy Szatana: Magia RytualnaWhere stories live. Discover now