Nie pamiętam Twoich słów, ale chyba je rozumiem – jak ciszę.
Ślepą pustkę wypełniasz ciepłym głosem, dotykiem – i widzę.
Świat wyłania z wody swoje zmęczone ruiny i przywiewa straty,
Budzisz się – przegrałem, bo mogłem Cię zabić.
Nie stracił przytomności. Jedynie puls, jedynie oddech, podczas gdy jego zmysły doskonale odczuwały ustający wiatr i milknące walki. Jakby wszystko wokół zamierało razem z nim w tym kamiennym spokoju. Sarajah również. Czuł jej spokój, który pogłębiał jego spokój. Nie wiedział, czy stracił połączenie bo się udało, czy przez utratę sił, ale poczuł jak Księżyc wymyka mu się z „rąk" i jakoś tak zleciał na Ziemię do najwidoczniej martwego już ciała. Tak to teraz będzie? Będą wegetować w oczekiwaniu na koniec świata?
Odpowiedziały mu silne ręce, które uniosły go z ziemi. Słyszał kroki po ściółce, ciągnące się powolnie w nieskończoność. A po długim czasie mógłby przysiąc, że coś przepłynęło przez jego żyły, a oddech boleśnie mu się przywracał. Po kolejnych dłużących się chwilach otworzył ciężkie powieki i zobaczył sufit. Zamrugał z ulgą, ale wciąż był zbyt słaby na coś więcej, więc tak czekał, nie rozumiejąc co się wydarzyło.
- Podaliśmy ci adrenalinę – wyjaśnił mu znajomy głos, który jak zwykle przywiał mu na myśl bezpieczeństwo.
Huan zawisł nad nim z lekkim uśmiechem i pomacał go po twarzy, na co skrzywił się lekko.
- Medycyna czasem potrafi zdziałać większe cuda niż magia – dodał, najwidoczniej zadowolony z efektu. – Pod warunkiem, że umiemy z niej korzystać – westchnął, na chwilę poważniejąc.
- Sarajah – wypowiedział, nie spodziewając się, że mu się to uda. – Coś z Sarajah?
- Nie, szybciej stanęła na nogi niż ty – uspokoił go, sprawdzając ilość pozostałej kroplówki. – Oboje skończyliście najkorzystniej. Wybrała was wdzięczna energia. A teraz wybacz, ale muszę wrócić do tych, którzy mieli mniej szczęścia.
Z tym go zostawił, nie dając szansy zadać jakichkolwiek pytań i zaczął panikować, powoli, bo jego nerwy wciąż funkcjonowały ułomnie.
- Obudziłeś się – stwierdził głos, którego się tu nie spodziewał.
Przez chwilę nawet nie uwierzył, że go usłyszał, ale ostatecznie blondyn pojawił się mu w zasięgu wzroku, przystając przy jego prowizorycznym łóżku. Miał zaczerwienione od płaczu oczy i skołtunione od wiatru włosy. W ogóle nie wyglądał za dobrze.
- Ta, w piekle najwidoczniej – odparł kąśliwie słabym głosem, a chłopak uśmiechnął się nieznacznie.
- Dla mnie też to dziwne – zaczął, marszcząc brwi. – Czuję się jak... po drugiej stronie lustra.
- W Krainie Czarów ze sobą rozmawiamy? – podłapał. - Co tu w ogóle robisz?
- Czekam... operują ją. To znaczy... wybudzają na jakiś czarno-magiczny sposób, nie wiem, jak to u was działa. Wciąż próbuję się w tym połapać. – Charles wyglądał na naprawdę zdezorientowanego, co przyprawiło go o dawno zatraconą bezbronność. – I pomyślałem, że w sumie z tobą łączy mnie coś więcej, a przynajmniej dłużej i dobrze by było porozmawiać.
- Nie wątpię, że znałeś wielu takich jak ja, nawet o tym nie wiedząc. Istniejemy Charles, mnie wyróżnia tylko to, że miałem ocalić świat – westchnął, mając ochotę się rozpłakać. – Nie chcę wiedzieć. Nie chcę usłyszeć, że to dalej trwa i jak wydobrzeję, będę musiał tam wrócić bo nie mam już sił – wyrzucił błagalnie, a w oczach zebrały mu się łzy.
YOU ARE READING
Posłannicy Szatana: Magia Rytualna
FantasyAuguste, Matt i May trafiają do ośrodka Strażników, by obudzić w sobie więzi ze słońcem, księżycem i gwiazdami oraz nauczyć się magii rytualnej. Pomimo medalionów i przeznaczenia, okazuje się nie być to proste, gdy właśnie opuściły ich wizje, poddaj...