Rozdział 19

2 0 0
                                    

Ja w Twoim swetrze, a Ty w moich marzeniach,

Życzę Nam dni coraz prostszych i nocy w płomieniach.

Czekając na pierwszą gwiazdkę i odliczając nowego roku,

Wypatruję jednak śmierci gdzieś w zasięgu wzroku.


- Nie żebym was nie kochała, ale zaczynam czuć się do was przyrośnięta – wyznała zgorzkniale May, gdy całą trójką opuszczali pokój dyrektorów.

- Niech ten rytuał się już zacznie – burknęła Auguste, zgadzając się z nią. – Nie opuszczajcie Akademii, trzymajcie się ludzi, przyjedźcie w wakacje, nie popisujcie się, nic nie mówcie, nam mówcie wszystko, chodźcie za rączkę – sparodiowała wściekle polecenia.

- Przynajmniej nie musimy spędzać przerwy świątecznej tutaj czy u Clevelandów, albo w Ośrodku – próbował je pocieszyć Matt, choć jemu też się to nie podobało. – Wystarczy trzymać się razem. Jakoś to rozplanować, by żadna rodzina nie była poszkodowana.

- Od roku planujemy Sylwestra w Londynie, ale wiem, że chciałaś spędzić te święta z tatą, więc – zaczęła nieśmiało May.

- Spoko, plany to plany – urwała jej niechętnie. – Nie zabiorę wam tego widowiska. A i tak nie spodobałyby wam się święta z moim tatą i Heather. Nie są tak... klimatyczne i filmowe.

Matt i May wymienili tylko speszone spojrzenia.

- Każdy coś poświęca – próbowała ją pocieszyć przyjaciółka, ale ta tylko wzruszyła ramionami. – To... który dzień świąt tu, a który w Preston?

- Czuję się jakbyśmy planowali trasę – zaśmiał się poirytowany Matt, po czym przystanął na widok reszty grupy. – Z której możemy nie wrócić.

- To tylko prewencja, jakby coś się miało wydarzyć – wyjaśniła May.

- Księżyc już raz wariował, ty miałaś wizję konstelacji i to pewnie kwestia czasu, aż coś się przydarzy Auguste. Musimy się nastawić, że rytuał może się odbyć podczas przerwy.

- Myślicie, że jak zginiemy, to zatuszują to rzekomym wypadkiem na nartach czy czymś takim? – zaciekawiła się Auguste, choć dobrze znała odpowiedź.

- Tak – odpowiedzieli jej chórkiem.

Ostatni tydzień zajęć dobiegał powoli końca, a wśród pierwszaków wybrzmiewały rozmowy o Czasie Ogólnej Ostrożności Dla Posłanników, bo tak próbowano im wpoić powagę sytuacji. Zrobiło się sentymentalnie i to spajało wszystkich.

- To mogą być moje ostatnie święta z rodziną... ostatnie zobaczenie się z rodziną – powiedziała Jane, gdy siedzieli w salonie całą grupą, wymieniając się planami.

Wszyscy zamilkli, poważniejąc, a Auguste, Matt i May wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Oni czuli się tak cały czas.

- Nikt z nas nie wie, czy wróci po świętach do Akademii, lub z Akademii do domu. Śmierć nie przychodzi tylko wskutek Opętania – rzuciła Auguste, łapiąc pocieszająco dłoń dziewczyny, choć doszło do niej, że chyba nie zabrzmiała zbyt miło. Chyba bardziej skupiła się na podkreśleniu własnego bólu.

- To nawet dobrze – podratowała ją Florence. – Nie wiedząc, co się wydarzy, bardziej doceniamy każdą chwilę. To będą piękne święta, Jane.

- Doceniamy chwile z rodziną – poprawił ją Dylan. – Aż do Opętania, a gdy je przeżywamy, jakoś nie dociera do nas, że to siebie nawzajem wkrótce stracimy, opuszczając Akademię.

Posłannicy Szatana: Magia RytualnaWhere stories live. Discover now