Rozdział 45

480 81 16
                                    

No to zapraszam na bonus ;)


***

Deszcz padał cały dzień, więc wszyscy starali się brać udział w zabawach, które zaplanowały markiza razem z hrabiną, ale wkrótce, kiedy niebo pociemniało jeszcze bardziej, goście udali się do swoich pokoi.

Whitney poczuła się przez chwilę samotna, kiedy Victoria i Asher zniknęli u siebie. Wiedziała, że pragnęli nacieszyć się sobą i córką, więc nie miała do nich pretensji o to. Wzruszyła ramionami i postanowiła poczytać. Miała przecież ciekawe lektury.

Kama Sutra znów wylądowała na jej kolanach, tym razem jednak w świetle dnia, więc prócz przeglądania, musiała również nasłuchiwać odgłosów z salonu i korytarza. Obrazki prezentowały się znacznie lepiej, więc mogła przyjrzeć się każdemu z jeszcze większą uwagą, niż poprzednio. Pomimo panującej wokół deszczowej i dość ponurej aury, Whitney widziała o wiele lepiej.

Przysiadła się bliżej rozpalonego kominka, wyciągnęła nogi na podnóżku i powoli kartkowała kolejne strony. Powinna się wstydzić tego, co robiła, ale jakoś nie mogła wykrzesać z siebie chociażby odrobinę emocji. Książka była niej odkryciem i wskazówkami, o których nigdy by pewnie nie usłyszała. Victoria podzieliła się z nią swoją wiedzą, ale też panna Woodland domyślała się, że nie powiedziała jej wszystkiego. Zapewne oszczędziła jej najważniejszych szczegółów.

— Co ty czytasz? — padło nagle pytanie, a Whitney wzdrygnęła się nagle. Zerknęła w kierunku Victorii i zarumieniona, schowała książkę za siebie.

— Nic — odparła szybko. — Czemu nie pukałaś? — zapytała i skrzywiła się, bo wiedziała, że brzmiała trochę oskarżycielsko.

Księżna przyjrzała się jej uważnie, zupełnie niezrażona jej tonem.

— Widziałam, że coś trzymałaś w dłoniach. To nie był twój pamiętnik, więc co to było? — Księżna nie odpuszczała, a panna Woodland wiedziała, że teraz siostra nie da jej spokoju.

— Ach, czytałam... romantyczną powieść — mruknęła i była pewna, że zupełnie nie przekonała tym Victorii, która podeszła bliżej i spojrzała na nią wymownie. — Och, no dobrze! Pokażę ci, co to jest, ale obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz i nie będziesz się złościć.

— Whitney, na litość... Coś ty znowu zrobiła? — Księżna wyglądała tak, jakby podejrzewała ją o najgorszą zbrodnię, a przecież nie zrobiła nic złego.

— Nie panikuj, tylko mi obiecaj.

— No dobrze, obiecuję.

Whitney wskazała jej fotel obok i siostra w końcu usiadła wygodnie, a po chwili młoda dama pokazała jej książkę, którą przeglądała.

— O Boże, Whitney! Skąd to wzięłaś?! — zapytała poczerwieniała ze wstydu i oburzenia, a potem popatrzyła na nią oskarżycielsko. Whitney przeczuwała, że starsza siostra zareaguje w taki sposób, dlatego zaczęła żałować, że tak szybko się poddała i pokazała jej Kama Sutrę.

— I to jest właśnie najlepsze. Z biblioteki Anglesey'a. Szukałam książki o Indiach, a trafiłam na to cudo. — Uśmiechnęła się do wciąż oszołomionej księżny, ale ta nie zareagowała na to w żaden sposób.

— Skarbie, to nie jest żadne cudo. To jest naprawdę wyuzdane i nie powinnaś w ogóle tego widzieć. Takie obrazki przeznaczoną są dla hm... — urwała i przekręciła lekko głowę, gdy przewróciła kartkę na drugą stronę. — Nie miałam pojęcia, że tak można...

Znajdziesz mnie o północy [Blizny#2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz