Rozdział I
Noah
Pospiesznym krokiem opuściłem uczelnię. Chciałem jak najszybciej znaleźć się już poza jej terenem. Wypuściłem ze świstem powietrze zmierzając w kierunku bramy. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swojego samochodu, który tego samego dnia rano zaparkowałem przed budynkiem.
Po chwili moją uwagę przyciągnęło czarne auto, które wyróżniało się na tle innych. Ruszyłem w jego stronę a następnie wsiadłem do środka. Odchyliłem głowę do tyłu opierając ją na zagłówku. Westchnąłem ciężko siłując się w tym samym czasie z ciasno zapiętymi pod szyją guzikami czarnej koszuli, którą miałem na sobie. Moment później po wielu zdesperowanych próbach udało mi się poluzować ucisk na mojej krtani.
Siedziałem na fotelu obserwując kolejne osoby opuszczające teren szkoły. Prawie każdy się uśmiechał. Rozmawiali ze sobą z takim entuzjazmem jakby wcale nie odczuli całodniowych zajęć. Nie rozumiałem tego.
Przymknąłem na chwilę powieki. Byłem wyczerpany, jednak mój dzień wciąż nie zapowiadał się dobiegać ku końcowi.
Siedziałem w bezruchu przez kolejne kilka minut starając się zebrać energię do dalszego działania. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Moją uwagę przykuła wysoka blondynka o zielonych oczach, która stała przy bramie.
Astrid ubrana była w krótką, elegancką, czarną spódniczkę oraz białą koszulę. Jej pełne, mocno czerwone usta przyciągały uwagę większości chłopaków na roku. Działały na nich prawie tak samo jak długie zgrabne nogi dziewczyny. Chichotała fałszywie rozmawiając z jakąś brunetką. Słyszałem to nawet w zamkniętym samochodzie.
W jednej chwili nagle odwróciła się w moją stronę i obdarzyła mnie sztucznym, szerokim uśmiechem. Zatrzepotała szybko rzęsami w taki sposób, że musiałem się powstrzymać aby nie parsknąć śmiechem. Astrid doskonale wiedziała co robi. Ja niestety również już ją rozgryzłem. Nie było to trudne. Wystarczyło na nią spojrzeć i zobaczyć jak zachowywała się w towarzystwie każdego chłopka, który na koncie posiadał równie wiele jak jej ojciec. Była to bardziej pusta laska niż paczka żelków pięć minut po wizycie młodszych kuzynów.
Zupełnie zignorowałem Astrid oraz jej zalotne uśmiechy. Po chwili odpaliłem samochód po czym wyjechałem z parkingu. W ciszy jechałem ulicami Peslando. Pogoda w tym mieście tego dnia była dosyć deszczowa. Słońce uporczywie próbowało przebić się przez gęste, ciemne chmury, jednak te nie dawały za wygraną.
Już kilka minut później zatrzymałem się pod pewnym ogromnym budynkiem w starej kamienicy. Budowla wyróżniała się na tle innych swoją nowoczesnością. Cała ta nieruchomość należała do mojego ojca, który wykupił ją wiele lat wcześniej aby następnie przerobić na kancelarię. Zatrudniał w niej wiele wysoko wykształconych ludzi, którzy za pracę tam zarabiali nie małe pieniądze.
Tego dnia tata kazał mi pojawić się u niego wieczorem. Nie powiedział dlaczego i nie chciał nic zdradzić. Nie miałem, więc wyboru.
Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę dużych obrotowych drzwi. Po drodze zapiąłem szybko kilka pierwszych guzików koszuli, ponieważ mój ojciec nienawidził kiedy wyglądałem niechlujnie. Odchrząknąłem cicho i wyprostowałem się.
Już za moment znalazłem się w środku. Mój wzrok przykuła błyszcząca, biała marmurowa podłoga, która lśniła jakby ktoś polerował ją starannie przez wile godzin. Światła były już przygaszone. Jedynie ledy spod lady oświetlały hol. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach. Powietrze tam pachniało czystością, drogimi perfumami i pieniędzmi.
CZYTASZ
Rich Homeless [POPRAWIANE]
Romance- Pojedziesz do miasta, w którym ona studiuje. - [...] - Tam będziesz udawał biednego bezdomnego. Zobaczymy wtedy czy ma dobre serce no i czy nie leci tylko na hajs. - Takie słowa usłyszał jeden z głównych bohaterów od swojego przyjaciela, który wpa...