15. Emily

220 23 5
                                    

   Nadal siedziałam pod tym samym drzewem pod którym spędziłam, wraz z mym srebrnym wilkiem, tą męczącą noc. Logan ze swojego miejsca, spod półprzymkniętych oczu, uważnie mnie obserwował. Sprawiał wrażenie jakby był na mnie zły. Miał zaciśniętą szczękę, a jego całe ciało było wyraźnie spięte. Podejrzewałam, że teraz przyszła pora na mnie, aby wysłuchać kilku gorzkich słów, odnośnie minionej nocy.

- Emily, nic złego nie zrobiłaś, twoim zadaniem było mu pomóc. Spełniłaś jedynie prośbę Bena... nie poczuwaj się do winy... wszystko będzie dobrze, wysłuchasz jedynie kilka gorzkich słów i po sprawie - moje myśli krążyły wokół omawianego, tak nie dawno, przez chłopaków tematu.

   Pomimo, że jego postawa była najprawdopodobniej próbą ukarania mnie, oczy Logana świadczyły o czymś zupełnie innym. Błyszczały wesoło, wręcz psotnie. Skrywały w sobie kłębiące się myśli, których nie potrafiłam do końca odszyfrować.

   Po pewnym czasie odezwał się do mnie. Jednak, nie miało to już nic wspólnego z minioną nocą.

- Emily, pora na twoje śniadanie - jego ciepły i niski głos zawibrował po całej okolicy. Wzdłuż mojego kręgosłupa ponownie rozeszły się znajome dreszcze, które jak zwykle spowodowały u mnie lekkie rozkojarzenie.

-Hmm... Ja... - po chwili oprzytomniałam i krótko orzekłam. - Ja, dziś spasuję.

- Chyba się przesłyszałem?!- jego wesołe oczy momentalnie straciły swój chłopięcy blask. Zieleń, jego oczu, nabrała zimnego i głębokiego odcienia.
- Ty, nie mówisz poważnie ?! Posłuchaj, nie pozwolę abyś ponownie...

Szybko wyrzuciłam ręce przed siebie, aby mu przerwać.
- Logan, poradzę sobie! Nie wiadomo ile jeszcze będziemy tak szli. Nick, jest tym, czym jest. Sam doskonale wiesz, że moje zapasy są mocno ograniczone! Nawet z tym co dla mnie nosicie, będzie za mało. Tak! Od samego początku wiem, że w swoich plecakach macie dla mnie dodatkowe worki. Logan, chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie wystarczy? Za kilka dni, zapewne jeszcze bardziej zwolnimy. Teren stanie się podmokły i grząski. Jestem przekonana, że najrozsądniej będzie jak, od razu, ograniczę moją dietę. Wszystko mogę dobrze rozplanować. Już wcześniej to przerabiałam. Mam wprawę i wiem, że da się z tym żyć - na te słowa, dopadły mnie wspomnienia jak wegetowałam w białym apartamencie Rafaela. W tym zamknięciu musiałam przeżyć, nie wiedząc co mnie czeka i kiedy.
- Logan, ja na prawdę nie muszę codziennie odżywiać się syntetyczną krwią - niewzruszony, wbijał we mnie swoje zimne spojrzenie. Widziałam jak jego szczęka coraz bardziej się zaciska. Był zły i nadal, nie przekonałam go do moich słów. Dlatego wytrwale kontynuowałam swój monolog.
- Pamiętaj, że czaka nas jeszcze droga powrotna. Nic mi się nie stanie jeśli, co pewien czas, będę piła zwierzęcą krew. Z tym da się żyć. Wczoraj, sami na własne oczy, widzieliście jak dużo jest tu dzikiej zwierzyny. Praktycznie bez przerwy, pakuje się nam pod nogi, więc... ja, mogę się napić, a wy sobie coś przegryziecie. Za dwa, trzy dni powinniśmy wejść na tereny, które są praktycznie niezamieszkałe. Moglibyście rozpalić sobie ognisko. Zjecie sobie coś ciepłego, a Nick dzięki temu prawdopodobnie, odzyska trochę sił. Zobaczysz, od razu humorki wszystkim się poprawią.

Logan cierpliwie mnie wysłuchał, a po dłuższej chwili milczenia, w końcu się do mnie odezwał.
- Emily, mam w dupie czyjeś humorki. Dziś pijesz to! - zawarczał ze złością i wyjął ze swojego plecaka mój posiłek. Ewidentnie nie przekonałam go do moich racji i najwyraźniej uznał temat za zakończony.

- Ale ... - chciałam ponownie przedstawić mu swój tok myślenia.

- Koniec, to nie podlega już dalszej dyskusji! Skarbie, to nie jest dogodny moment, aby dyskutować na ten temat. Na razie, nie musisz się o nic martwić! - zakończył krótko i rzucił do mnie mój posiłek.

Pierwszy (TOM 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz