Mimo moich wad, postaram się być najlepszym ojcem...

403 45 16
                                    

Krystian stał przez chwilę w miejscu, jakby zastanawiał się, co zrobić. W końcu jednak odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie samą w kuchni. Kiedy drzwi się zamknęły, poczułam jak łzy, które tak bardzo starałam się powstrzymać, zaczynają płynąć po moich policzkach. Z jednej strony chciałam, żeby wyszedł, jednak z drugiej miałam nadzieję, że jednak zostanie...


Zgasiłam kuchenkę, odłożyłam talerz z naleśnikami na bok i opadłam na kanapę, ciężko wzdychając. Miałam nadzieję, że Krystian zrozumie, jak bardzo mnie ranił, ale jednocześnie bałam się, że ta sytuacja może nas tylko oddalić od siebie jeszcze bardziej.

-Jebana Laura. -szepnęłam, sama nie wiedząc, czy bardziej złoszczę się na nią, czy na siebie za to, że pozwalam jej tak bardzo na mnie wpływać.

Siedziałam w kuchni, patrząc na naleśniki, które straciły już swoje znaczenie. Byłam zmęczona, nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Ta sytuacja mnie wykańczała. W jednej chwili byłam wściekła na Krystiana za to, że tak bardzo angażował się w pracę z Laurą, a w następnej czułam się winna za swoje reakcje. W końcu to tylko praca, prawda? Ale dlaczego więc czułam, jakby ta „tylko praca" była zagrożeniem dla naszego związku?

Chciałam wierzyć, że Krystian mówił prawdę, że Laura to tylko współpracowniczka. Przecież nigdy wcześniej nie dał mi powodu, by mu nie ufać. Ale teraz, gdy spodziewaliśmy się dziecka, każda najmniejsza rzecz wydawała się mieć ogromne znaczenie. Nie chciałam być tą zazdrosną dziewczyną, która traci nad sobą kontrolę przez wyimaginowane problemy. Ale z drugiej strony, czy rzeczywiście wszystko sobie wyobrażałam?

Podniosłam się z krzesła i zaczęłam chodzić po mieszkaniu, próbując znaleźć jakieś zajęcie, które odciągnęłoby moje myśli od Krystiana i Laury. Włączyłam telewizor, ale nic nie przyciągnęło mojej uwagi. Zajęłam się sprzątaniem, ale w końcu rzuciłam ścierkę, czując, że i tak nie mogę się skupić.

W końcu, gdy rzuciłam się na kanapę, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Przewróciłam oczami i chwyciłam go do ręki, sprawdzając kto dzwoni.

-No siemka, co tam? -zapytałam Mateusza, zastanawiając się o co może mu chodzić.

-Hej, mam sprawę, wczoraj jak u was byłem to zapomniałem papierów, przywiozłabyś mi je jak najszybciej do studia? -zapytał, a ja mentalnie przywaliłam sobie otwartą dłonią w twarz.

-Nie ma problemu. To jest taka czarna teczka? -rzuciłam, zauważając rzecz leżącą na komodzie.

-Tak, ma białe logo gugu z przodu.

-Zgadza się, dobra, zaraz tam będę, tylko się ogarnę.

-Dzięki wielkie. -rzucił na koniec, rozłączając się.

Bez zastanowienia przeszłam do sypialni, żeby wyciągnąć z szafy jakieś ciuchy. Tym razem postawiłam na beżowe spodenki typu cargo i luźną, białą koszulkę z nadchodzącego merchu „lato 2024". Do całości dobrałam jeszcze dodatki i założyłam dłuższe, białe skarpetki, które pasowały mi do całości.

Gdy już się ubrałam, pomalowałam i ogarnęłam włosy, zabrałam teczkę z komody oraz kluczyki do mojego dodga i wyszłam z mieszkania, zamykając je za sobą na klucz. Szybko zjechałam windą na sam dół i odnalazłam swój samochód, wchodząc do niego. Odpaliłam silnik, połączyłam się z Apple Music i wyjechałam z parkingu, nucąc sobie pod nosem „Kool-Aid" od BMTH.

W końcu po około 15 minutach dojechałam na miejsce, parkując swojego czarnego dodga obok tego Krystiana. Zgasiłam silnik i wysiadłam z samochodu, kierując się w stronę dobrze znanego mi miejsca. Gdy tylko weszłam do studia, do moich uszu dotarł bardzo dobrze znany mi dźwięk.

Opium! -ChivasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz