Co powiesz na przejażdżkę zielonym muscle carem?

954 43 4
                                    

Chwilę pogadaliśmy, jednak nagle drzwi się otworzyły, a z łazienki wyszła zadowolona Angelika...

-Chyba się musisz wybrać na zakupy, mydło ci się skończy.. -urwała, zauważając Krystiana na kanapie. -yyyy, ja już zwariowałam, co nie? -mrugnęła kilka razy, odwracając wzrok. -jednak serio się czymś zaraziłam na koncercie.

-Wszystko z tobą w porządku. -Krystian zaśmiał się, podając jej swoją dłoń, którą uścisnęła. -wiesz jak się nazywam, to chyba nie muszę mówić.

-Racja. Ej, on serio jest prawdziwy, czy to jakiś jego klon? -szepnęła w moją stronę, a ja się zaśmiałam, kiwając lekko głową.

-Już bardziej prawdziwy kurwa być nie mogę.

-Dobra, wierzę ci, ale my sobie porozmawiamy później. -machnęła palcem w moją stronę, podchodząc do drzwi i ubierając buty. -wiedziałam, że jesteś kurwa zdolna do wszystkiego, ale tego to się nie spodziewałam. Dobra, lecę, zadzwoń później. -pożegnała się ze mną krótkim przytulasem i wyszła z mieszkania, zostawiając mnie z Krystianem.

-To co, gotowa?

-Jasne. -popsikałam się jeszcze i założyłam buty, by na koniec zarzucić na siebie czarny płaszcz.

Krystian miał na sobie czarne balenciagi, tego samego koloru przecierane spodnie, ciemnoszarą bluzę oraz znany już każdemu płaszcz. Oboje założyliśmy kaptury na głowy i wyszliśmy z mojego mieszkania, zjeżdżając windą na dół.

-Co powiesz na przejażdżkę zielonym muscle carem?

-No nie wiem, a jak tak naprawdę chcesz mnie porwać?

-Wręcz tego pragnę. -zaśmiał się, otwierając swój samochód, a ja usiadłam na miejscu pasażera, od razu zapinając się pasem. -jestem połączony ze swoją playlistą, jest ona kurwa dosyć specyficzna, więc jak coś to możesz sobie włączyć co chcesz.

-Nie, chętnie posłucham tego co ty lubisz. -uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech, wyjeżdżając spod bloku.

W końcu skończyło się na tym, że deathcorowe piosenki zmieniły się na te jego, a my właśnie opuszczaliśmy Łódź, głośno śpiewając.

-W dłoni masz kwiatki, to wchodzi jak narcyz w klubie
To boli jak karki, to boli jak zdarte struny
Bo nie umiem tańczyć, tym bardziej w tłumie
Prawie miałem je w garści, prawie zostałem jebanym durniem! -krzyczeliśmy tak głośno, że nie było już słychać ani tekstu ani bitu piosenki „narcyz w klubie".

Dziwne było dla mnie to, że czułam się przy kimś aż tak dobrze, znając go zaledwie od kilkunastu dni, a tak w zasadzie dopiero od wczoraj wiedziałam kim naprawdę był...

-Kurwa, dawno tak nie darłem mordy, nawet na koncercie. -zaśmiał się, parkując pod jakimś lasem.

-Czy ty serio chcesz mnie kurwa uprowadzić? Już widzę te wszystkie artykuły, Chivas, 25 letni idol wielu nastolatek uprowadził swoją największą fankę, wywożąc ją do lasu.. -rzuciłam, gestykulując, a on zaśmiał się głośno, machając głową na boki.

-Kurwa, ja mam 25 lat? Ale juz jestem stary.

-Coś o tym wiem, sama za niedługo będę mieć 24. -rzuciłam, domyślając się, że będzie chciał o to zapytać.

Ciągle rozmawiając, szliśmy lasem, rozkoszując się widokami wczesnej jesieni. Uwielbiałam pomarańczowe liście i odgłos chrupania, gdy się na nich stawało, co Krystian chyba zauważył, ponieważ cały czas mnie obserwował, uśmiechając się pod nosem.

Po kilku minutach doszliśmy do średniego stawu z drewnianą altanką, a Krystian zatrzymał się na moście, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Odpalił jednego i się nim zaciągnął, patrząc w dal na powoli zachodzące słońce.

Opium! -ChivasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz