14. Tak strasznie się o ciebie martwiłem, Słoneczko.

48.4K 3.2K 403
                                    

Cały dzień praktycznie przesiedziałam w moim pokoju. Nie wychodziłam z pokoju, tylko Ashton od czasu do czasu do mnie zaglądał. Przyniósł mi nawet obiad, ale mało z niego zjadłam. Tyle co nic. Ash się obwinia za mój humor, ale on i tak sam nie wie co się wydarzyło pomiędzy mną a Lukiem. 

Z początku byłam zła, że się za to obwinia, bo to przecież nie jego wina tylko moja. Mi się zachciało wyznawać swoje uczucia. Laylia też szybko się uwinęła, bo rozzłoszczona mama po nią przyjechała. Starałam się o nim nie myśleć. Ale każda komórka mojego ciała chciała, aby był obok mnie. 

Nie mam najmniejszego pojęcia co on zamierza zrobić, żebym się odkochała. Boję się, że zrobi coś naprawdę okropnego.  

To robi się chore. Powinnam była sobie odpuścić, kiedy mogłam, ale oczywiście, że nie. Ja musiałam poczuć coś więcej, kurwa, musiałam. 

Wpadłam w moją wewnętrzną histerię.

 Nie krzyczałam, nie płakałam głośno, nie biegałam i nie wyrywałam sobie włosów z głowy. Po prostu w jednej chwili coś we mnie pękło. 

Przyrosłam do łóżka, nie mogąc zrobić kroku.

Coś we mnie się stłukło na miliony małych kawałeczków. Tylko on może je pozbierać, ale po prostu będzie trzeba to sprzątnąć i zostawić mnie bez uczuć.

 Bez emocji. A serce? Serce będzie w nienaruszonym stanie. Bo serce to nie serce, to tylko kawał mięsa. *

Tylko oczami czasem mrugam. Nie zamykam ich, bo boję się, że coś przeoczę. Że nie zauważę, że przyszedł. Próbowałam zapomnieć. Właśnie. Tylko próbowałam. 

Wpadł mi pewny pomysł do głowy i postanowiłam go zrealizować. Ubrana w czarną bluzę i znoszone dżinsy słuchając głośno muzyki, aby zakłócić myśli wyszłam z domu. Nie przejmowałam się ciekawskimi spojrzeniami innych osób. 

Wyglądałam okropnie i bardzo dobrze o tym wiedziałam. Kiedy widziałam litość w ich oczach powstrzymywałam się, aby nie krzyknąć. Ludzie i ta ich parszywa ciekawość, i litość razem wzięte. 

Szłam chodnikiem wolno. Nie spiesząc się. Po chwili byłam na miejscu.

Czarna, metalowa brama i płot. Szarpnęłam za drzwiczki bramy, aby po chwili znaleźć się w tym okropnym miejscu. Cmentarz.

Niby miejsce spoczynku umarłych, a wygląd taki jak z najokropniejszych horrorów.  Czemu miejsce spoczynku umarłych nie może być porządniejsze? Milsze, przynajmniej. Kwiatki w doniczkach już dawno uschły. Większość nagrobków jest koloru czarnego. Podeszłam do metalowej, oczywiście czarnej ławki przy nagrobku moich rodziców. 

Może ich związek nie był idealny. Kłócili się i to bardzo często, ale nigdy nie przestali się kochać. 

Kiedy się kłócili było ciężko. Zdarzało się, że rodzicie mieli kilka dni przerwy od siebie, ale szybko do siebie wracali. Nie zapomnę widoku, gdy moja mama weszła do domu i od razu rzuciła się tacie w ramiona. Po chwili zaczęli oni głośno szlochać i przepraszali się. Może i mieli te kłótnie, ale gdy skończyli się gniewać ich więź rosła. Z czasem kochali się jeszcze bardziej.

Nawet miałam mieć małą siostrzyczkę. Moja mama zaczęła rodzić, więc tata zabrał ją szybko do samochodu. Powiedział, że mamy na nich spokojnie czekać. 

I to był ten felerny dzień. Była zima. Droga była okropnie śliska. Ale mama kazała jechać tacie szybciej nie zważając na konsekwencje. Chciała urodzić dziecko w szpitalu. Tata przyśpieszył, a na zakręcie się nie wyrobił i wpadł w ten cholerny poślizg. Spowodowali wypadek na wielką skalę.

Koniec końców i tak trafili do szpitala. Jaka paskudna ironia. 

Przesiedziałam na cmentarzu sporo czasu siedząc na tej zimnej, metalowej ławce. 

Wiele osób mi mówi, że za bardzo narzekam. Ale ja nie narzekam. Po prostu informuję rzeczywistość, że nie spełnia moich moich wymagań.

Wstałam z ławki i skierowałam się w kierunku wyjścia. Może i nie uśmiecha mi się wracać do domu, ale nie jestem taka podła, aby przeze mnie Ashton nie spał w nocy. Tak bardzo się o mnie martwi. Pójdę do domu, aby był spokojny. 

Maszerowałam szybko, ponieważ robiło się ciemno, a nocne Sydney nie jest za bezpieczne. Mimo wszystko kocham to miasto, ale w nocy dzieje się wiele rzeczy. 

Usłyszałam za sobą śmiechy. Delikatnie się obróciłam i zobaczyłam dwójkę wysokich mężczyzn ubranych na czarno. Rzuciłam się biegiem, a oni podążyli za mną. 

Biegłam ile sił w nogach, ale było jej coraz mniej. Poczułam jak ktoś mnie szarpie i obraca w swoją stronę. Ujrzałam twarz dorosłego człowieka, ale jak na stan rzeczy był obrzydliwy. 

Śmierdziało od niego alkoholem.  

Przyparł mnie do muru, a ja zaczęłam krzyczeć. On uderzył mnie w policzek.

- Zamknij się! Zabawimy się troszkę.... - wychrypiał obleśnie mi do ucha, a ja zaczęłam się szarpać. Zaczęłam bić go własnymi pięściami kiedy poczułam jak jego obślizgłe ręce zmierzają do moich spodni. 

Szybko jednak zablokował mnie jego towarzysz. Szybko zaczęłam łkać.

- Proszę... Zostaw mnie. - wyszlochałam błagalnie, a on tylko paskudnie się zaśmiał.

Szarpałam się, ale to i tak nic nie pomagało. Nagle przed sobą ujrzałam dwie zmierzające w naszym kierunku osoby.

Facet, który się do mnie dobierał został odciągnięty. Zjechałam w dół po betonowej ścianie, nie dowierzając co mogło się wydarzyć. Zobaczyłam jeszcze jak tamci, którzy mnie napadli uciekają. 

Przede mną ustała jakaś osoba z założonym kapturem. Nie potrafiłam powiedzieć kto to, ponieważ stała odwrotną stroną do światła. 

Skupiłam się zmęczona i zauważyłam, że to mężczyzna. Uklęknął przede mną i nachylił się przez co kaptur opadł mu na ramiona. Zauważyłam parę tych niesamowitych, niebieskich oczu i od razu poznałam osobę, która teraz przede mną kucała. 

Luke zwinnie podniósł mnie i trzymał mnie w stylu panny młodej. Wtuliłam się w niego, z powodu jakim ciepłem mnie obdarowywał, a mi było naprawdę zimno. Czułam się przy nim bezpieczna. Dołączył się do niego Ashton, który najwidoczniej mnie szukał.

- Holiday! Nic ci nie jest? - wykrzyczał Ashton. 

- Nie. - uśmiechnęłam się słabo. 

Luke zaczął iść razem z Ashton'em w kierunku domu, a ja bezradnie wtuliłam się w klatkę piersiową Luke'a. 

Luke nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:

- Tak strasznie się o ciebie martwiłem, Słoneczko. - a ja poczułam falę ciepła zbierającą się we mnie. 

Uśmiechnęłam się i teraz mogłam spokojnie zamknąć oczy. Bo był przy mnie i nie musiałam się martwić, że go nie zobaczę. 

* użyłam cytatu, proszę nie zabijajcie mnie za to  xd

A friend of my brother || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz