1. Skarpetki przenajświętsze ratujcie mnie!

78.7K 4.2K 478
                                    

Notka przed rozdziałem. Kiedy tekst będzie pochyłą czcionką oznacza to, że główna bohaterka coś wspomina. Zapraszam do czytania!

___________________________________________________

Wpatrywałam się bezmyślnie w ekran telewizora. Mój brat był z lewej strony beżowej kanapy. Od roku mieszkałam z nim, ponieważ nasi rodzice zginęli w wypadku, o którym cała rodzina nie chce rozmawiać. Nadal ciężko to przeżywałam, ale nie jest już tak źle. Czułam się lepiej kiedy jest u mojego boku Ashton - mój brat.
Lecz i on ma mnie zaraz opuścić. W sensie bardziej ja jego. Zazwyczaj uciekałam na górę do swojego pokoju, aby tylko nie skonfrontować się z najlepszym przyjacielem Ashtona. Śmieszne, chowałam się w własnym domu przed kumplami brata. Nie, to nie jest śmieszne. Tylko żałosne.
Właściwie po co ja się tym nadmiernie przejmowałam? To tylko przyjaciel mojego brata, którego znam od kiedy miałam pięć lat. Powinnam była się już dawno do niego przyzwyczaić, co więcej nauczyć się swobodnej rozmowy z nim.
Nie potrafiłam się przy nim normalnie zachowywać. Cały czas byłam spięta i bałam się, że palnę coś nieodpowiedniego w jego towarzystwie. Dobrze pamiętam jak pierwszy raz zdałam sobie sprawę z uczucia do niego...

Właśnie smażyłam naleśniki dla mnie i mojego brata. Cóż chyba jeszcze dla kogoś - pomyślałam po usłyszeniu dzwonka do drzwi. Szybko wytarłam ręce, wyłączam gaz i poszłam otworzyć drzwi. Drzwi frontowe otworzyłam delikatnie, lecz wiatr, który wiał z boku otworzył je z mocną siłą na oścież.
- Ała! - syknął dobrze znany mi głos. Uderzyłam go przypadkiem.
- Przepraszam! Nie chciałam sprawić ci krzywdy - Luke uniósł głowę. Z jego nosa leciała krew. Nienawidziłam widoku krwi, panikowałam zawsze ją widzać.  Poczułam jak moje nogi się chwiały. Prawie straciłam grunt pod nogami, ale Lucas w porę mnie złapał. Jego jedna ręka podtrzymał mnie w talii, a druga znalazła się za szyją. Cicho zachichotał, po czym powiedział.
- No popatrz, jak szybko sprawiam, że dziewczyny mdleją na mój widok - zażartował, a ja się zarumieniłam.
- Co się stało? - spytał Ash, który nagle jakby wyrósł z ziemi. Lucas upewnił się, że trzymam równowagę i zabrał pośpiesznie ręce. Poczułam dziwny chłód bez jego dotyku. Jakby odebrano mi kawałek puzzla od układanki.
- Holiday przypadkiem uderzyła mnie drzwiami, bo za mocno zawiał wiatr, a ona gdy zobaczyła krew zasłabła - powiedział obojętnie Luke.
- Dobra, wejdźmy do środka. Luke, a ty natychmiast do łazienki, bo cały dywan zachlapiesz - powiedział Ashton śmiejąc się.
Szybkim krokiem poszłam do kuchni i zabrałam się za smażenie naleśników. Po niecałych 30 minutach były gotowe.
- Naleśniki! - zawołałam dość głośno, aby mnie usłyszeli.
Zareagowali natychmiastowo. Wyskoczyli z pokoju jak torpedy. A przy przejściu walczyli, kto będzie szybciej. Niestety, albo stety oboje nie zmieścili się w przejściu, więc wygląda to dosyć zabawnie.
- Skarpetki przenajświętsze ratujcie mnie! Utknąłem!- krzyknął Ash w żartobliwej rozpaczy.
- Już cię ratuję Ashtonku! - krzyknął Luke śmiesznie wymachując rękoma. W pewnym momencie tak się zamachnął, że popchnął Ash'a do tyłu. W sekundzie blondyn z postawioną grzywką i kolczykiem wardze, znalazł się przy mnie. A co z Ashem? Zbierał resztki godności z podłogi.
- Czy mógłbym poprosić naleśnika? - powiedział przesłodko Luke, złączając ręce i zrobił minę smutnego pieska. Parsknęłam śmiechem gdy zaczął po cicho wyć jak pies.
- Oczywiście, że dam ci naleśnika, Lucasie - nałożyłam trzy naleśniki na jego talerz i mu go wręczyłam.
- Nie mów na mnie Lucas - powiedział udając obrażonego i poszedł do pokoju Asha kręcąc biodrami.
- Kurwa, skurcz! Już więcej tak nie robię! - zawył jakby właśnie umierał.

I to tego dnia rozmyślając wieczorem, wywnioskowałam, że nie jest mi obojętny. Mój oddech przyśpieszał na jego widok. Nerwowo przygryzam wargę przy nim. Bałam się, że się przy nim skompromituję.
- O której ma przyjść Luke? - spytałam brata
Zamiast odpowiedzi od brata otrzymałam dźwięk dzwonka do drzwi. Popatrzyłam znacząco na brata. Kiwnął mi głową potwierdzając moje przypuszczenia.
Luke wszedł do salonu. Nie musiał nawet czekać, aż ktoś mu otworzy. Daje tylko sygnał dzwonkiem oznajmiając, że już przyszedł. Tylko czasami czeka...Gdy są zamknięte drzwi na klucz.
- Witam naszą wielmożność! - krzyknął radośnie
- Dzień dobry albo zły, życzę tego pierwszego - odpowiedział z pamięci Ash. Luke przyjrzał się mi. Ostatnimi czasu, przecież uciekałam na górę, więc nie miał szansy mnie zobaczyć.
- Oh, moje słoneczko wyszło w końcu zza chmur! - powiedział do mnie
- J-ja chyba pójdę na górę... - wyjąkałam zarumieniona.
Szybko wstałam i ruszyłam w stronę schodów.
- Holiday wpadnij na próbę do garażu! - powiedział Lucas dostatecznie głośno, abym mogła go usłyszeć, ale ja i tak udałam, że nie słyszałam.

A friend of my brother || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz