22. Teraz zrobię coś o czym dawniej marzyłam.

41.3K 3.2K 734
                                    

Perspektywa Luke'a 


Wróciłem do domu zażenowany, ponieważ nie chciałem pożegnać Holiday w taki sposób. Nie powiem było to bardzo miłe, ale nie do tego, przecież cały czas zmierzałem. Wystarczyło, że zobaczyłem ją z jakimś gościem, a się we mnie zagotowało. Byłem zazdrosny.

Kiedy tak rozmyślałem, siedząc na kanapie usłyszałem dźwięk dzwonka mojego telefonu. Westchnąłem krótko i sięgnąłem po komórkę. Odebrałem, nie wiedząc kto do mnie dzwoni.

- Halo? - mruknąłem cicho, a po chwili usłyszałem ten piskliwy głos wydobywający się z głośnika:

- Luke, skarbie! Czemu się nie odzywasz? Spotkamy się zaraz?  -  zostałem zalany masą pytań od rudowłosej.

- Nie dziś. Oddzwonię. - powiedziałem zirytowany. Ona naprawdę działała mi na nerwy.

- Kiedy?  - przekręciłem zirytowany oczami. 

- Jutro, może. Ewentualnie za miesiąc. - powiedziałem wstrzymując śmiech. - Jestem teraz bardzo zajęty. Zdzwonimy się kiedy indziej. 

- Czym jesteś tak zajęty? No na pewno nie mną. - prychnęła obrażona, a na moje twarzy pojawił się bezczelny uśmiech.

- Patrzeniem się w sufit, księżniczko. 

Nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się. Rzuciłem telefon na fotel, a sam wygodnie się rozłożyłem na kanapie. W ciszy myślałem o Holiday. 

Myślałem, że jak ona znajdzie sobie kogoś to będzie jeszcze lepiej. W końcu chciałem, aby się odkochała, ale gdy zobaczyłem go obok niej krew się we mnie zagotowała.

Tak bardzo chciałbym być z nią. Tak bardzo chciałbym, aby ona była moja. Niestety cały czas przypomina mi się Rachel. Minęły już dwa lata od jej wypadku. I także dwa lata odkąd wsiadłem na swój motocykl.

Rachel była zazwyczaj wesołą dziewczyną. Była taka tylko w miejscu publicznym. Gdy była sama okaleczała się. Nie potrafiłem jej pomóc. Patrzenie na te rany było dla mnie za bardzo bolesne, a ona robiło to tylko wtedy gdy nie było mnie przy niej. Często ją nachodziłem, ale nigdy nie zdążyłem jej powstrzymać. Zawsze było za późno. 

Zacząłem odtwarzać sobie w głowie ten zimowy dzień.

Spoglądałem na moją szczęśliwą dziewczynę, Rachel. Kocham ją mocno. Zrobiłbym dla niej wszystko więc szybko zgodziłem się, aby ona sama sprawiła sobie przejażdżkę na motocyklu. Kiedyś nauczyłem ją na nim jeździć. Pocałowała mnie namiętniej niż zawsze, a ja spojrzałem na nią pytająco, a ona jedynie się uśmiechnęła i pogładziła kciukiem mój policzek.  

- Teraz zrobię coś o czym dawniej marzyłam. - wyszeptała i uśmiechnęła się słabo. Wsiadła na motocykl i nie czekając na mnie odjechała. 

Przestraszyłem się gdy zobaczyłem jak znika na zakręcie. Zestresowałem się i nie czekając wsiadłem na pojazd sąsiada. Wykrzyczałem do niego " pożyczam", po czym szybko pojechałem w kierunku, w którym pojechała Rachi. 

Cały w nerwach szukałem jej. Po chwili zirytowałem się, ponieważ z niewiadomych przyczyn na ulicy pojawił się korek. Sprytnie ich wyminąłem, ale gdy pojechałem zaledwie 150 metrów, po zakręcie stał policjant, który wstrzymał ruch na jezdni. Chciałem jechać dalej, ale przeszkodził mi, a ja zacząłem wyjaśniać, że muszę odnaleźć swoją dziewczynę. Zauważyłem, że na ulicy był wypadek i od razu zaczęło bić mi szybciej serce. Nagle ktoś zaczął nawoływać policjanta, którego błagałem o przejazd. Zaczął ode mnie odchodzić, a gdy się oddalił trochę, wysiadłem z motocykla. 

Po chwili usłyszałem jej krzyk. Krzyk mojej Rachel.

Szybko zacząłem biec w kierunku tego dźwięku. Gdy to zobaczyłem moje serce stanęło. Do oczy zaczęły napływać mi łzy na widok Rachel w kałuży krwi. 

Bez zastanowienia zacząłem biec, aby być bliżej niej, ale zatrzymali mnie policjanci. 

- To moja dziewczyna! - wykrzyczałem szarpiąc się, ale szybko mnie obezwładnili. 

- Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. - wysyczał gliniarz.

- To moja dziewczyna... - zaszlochałem.

I leżałem tak na ziemi obezwładniony przez władzę. Bezsilnie patrzałem jak moja ukochana umiera. Głupi pozwoliłem jej jechać motocyklem w zimę! Trzeba być idiotą jak ja, aby do tego dopuścić! 

Przyjrzałem się samochodowi, który też uczestniczył w wypadku i zamarłem. Dlaczego? Bo to samochód, który znałem, aż za dobrze. Samochód państwa Irwin.


_________________________________________________________________________

I się wyjaśniło... 

Mam małe pytanie hyhy... 

Nie wiem czy wiecie, ale będzie druga część tego ff.... I kto będzie czytać? :D

A friend of my brother || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz