26. Po prostu mnie pocałuj.

46.8K 3.3K 635
                                    


Gdy podjechaliśmy pod mój dom nie powstrzymywałam już cieknących po moich polikach łez. Zeszłam z motocyklu i ze spuszczoną głową miałam zamiar pożegnać się z Matthew'em. Kiedy miałam już zamiar coś z siebie wydukać, on przytulił mnie szczelnie.

Wzruszona mocniej go objęłam. Po chwili odsunęłam się od niego i wytarłam swoje łzy.

- Przepraszam, że zasmarkałam ci koszulkę. - wydukałam niezręcznie, a on pocieszająco się uśmiechnął.

- Nie powinienem cię tam zabierać, przepraszam. Nie spodziewałem się, że coś takiego się wydarzy. - uśmiechnęłam się słabo.

Bezradnie spuściłam głowę w dół, patrząc na swoje stopy. Matt już miał zamiar się odezwać, ale niespodziewanie naszą uwagę przykuła osoba wychodząca pośpiesznie z taksówki.

Haden oparł się o swój pojazd i z zaciekawieniem spoglądał na samochód, w którym kierowca kłócił się z klientem. Zadarł głowę i to co zauważył przyprawiło go o uśmiech.

- Będę już wracać. Widocznie ktoś chce z tobą pogadać. - z lekkim uśmiechem skinął na biegnącego blondyna w naszą stronę.

Odwróciłam się delikatnie, przodem do drzwi frontowych i pośpiesznie ruszyłam w kierunku drzwi.

Wchodząc na ganek usłyszałam szybkie kroki za sobą i dźwięk odpalonego motocykla.

Kiedy już byłam o krok od drzwi ktoś z impetem przytulił mnie od tyłu, powodując, że ze zaskoczenia pisnęłam.

Ułożył swoją głowę na moim ramieniu i ciężko dysząc mruknął coś niezrozumiałego. Odwróciłam delikatnie głowę i ujrzałam przepoconą twarz Luke'a.

Zacisnęłam wargi kiedy jego oddech stał się lżejszy. Wpatrywał się we mnie, a ja postanowiłam szybko zakończyć tą wymianę spojrzeń. Odwróciłam głowę i dociskając oczu próbowałam wyrwać się z jego uścisku.

Kiedy niespodziewanie puścił mnie, chciałam już szybko otworzyć drzwi, ale Luke nagle wziął mnie na ręce przez co przestraszona pisnęłam. Wtargnął razem ze mną do środka i mocno trzasnął drzwiami przyprawiając mnie o wzdrygnięcie.

Luke pośpiesznie skierował się ze mną do kuchni, a następnie posadził mnie na blacie. Do kuchni wszedł zdezorientowany Ashton. No to pięknie.

- Co jej się stało?! - krzyknął mój brat widząc w jakim stanie, a ja zawstydzona spuściłam głowę.

- Idź po apteczkę. - Luke zignorował jego pytanie, a zatroskany Ash pobiegł po apteczkę.

Hemmings pozostawał na swoim miejscu, bardzo blisko mnie, dokładnie przede mną. Czułam jak mój policzek pulsuje, a gdy go dotknęłam syknęłam. Oj, będzie siniak.

- Dlaczego tak grzeczne dotąd Słoneczko wmieszało się w bójkę? - spytał, unosząc palcem wskazującym moją brodę.

Nie odpowiedziałam tylko wpatrywałam się w niego. Do kuchni szybko wbiegł Ashton z apteczką. Luke zabrał ją od niego i zaczął wyciągać potrzebne rzeczy z niej.

- Zostaw nas samych, Ashton. - mruknął niebieskooki.

- Ale... - mój brat miał zamiar się przeciwstawić, ale szybko Luke odparł głośniej.

- Wyjdź. - spojrzał na niego, a Ashton zrozumiał, że i tak nic nie wskóra i wycofał się z kuchni.

Blondyn uniósł moją rękę, a ja dopiero dostrzegłam, że miałam na niej długą ciągnącą się ranę, z której wydobywała się krew.

Syknęłam z bólu kiedy zaczął oczyszczać moją ranę. On spojrzał się na mnie słabo. Kiedy już skończył opatrywać tą ranę, nachylił się mocniej i patrząc na mnie swoimi cudownymi oczami ucałował całą linię mojej rany.
Wyprostował się leniwie i po krótkim uśmiechu założył mi włosy za ucho.
Kiedy przyglądał się mojemu siniakowi na policzku na jego twarzy pojawił się grymas.
Przyglądając się mi powoli zbliżał się do mojej twarzy. Gdy był już dosłownie milimetr od moich ust, patrząc mi się nadal w oczy delikatnie skręcił i obdarzył mnie uroczym pocałunkiem w policzek. Następnie posmarował fioletowy policzek maścią na obicia. Kręcił delikatnie kółka na moim policzku, a mnie przeszedł dreszcz.
Przyglądał mi się z uwagą, a od czasu do czasu zerkał na moje usta.
Przegryzłam wargę, a mój oddech stał się płytszy.

- Wytłumacz mi Słoneczko, dlaczego pokazałaś dziś swoje promyczki? - prychnęłam zirytowana. No, brawo Hemmings, zniszczyłeś tą chwilę.

- Przestań tak do mnie mówić. - warknęłam sfrustrowana. Spojrzał na mnie niezrozumiale.

- Tak czyli jak? - spytał marszcząc czoło.

- Jak do dziecka. - zatkało go, stał tak osłupiały.

- I tak to kochasz. - wytyknął mi bezczelnie, a ja zła prychnęłam i zeskoczyłam z blatu.

Nie obdarzając go spojrzeniem, odwróciłam się od niego. On szybko pociągnął mnie za łokieć jednocześnie przekręcając w swoją stronę. Wykorzystał moje zdezorientowanie i przyciągnął mnie do siebie. Moje dłonie spoczywały teraz na jego klatce piersiowej. Wpatrując się we mnie obdarzył mnie mocnym uśmiechem, przez którego na jego polikach pojawiły się urocze dołeczki. Śledziłam go niepewnie wzrokiem. On niespodziewanie pochylił się łącząc nasze wargi. Wściekła odepchnęłam go dłońmi, a korzystając z jego szoku uderzyłam go mocno w policzek. Skrzywił się i złapał się za zaczerwienione miejsce.

- Zastanów się co robisz, bo potem tego żałujesz. Teraz mówisz, że jestem Słoneczkiem, a później będziesz się wykręcać, bo tego żałujesz. - warknęłam w jego stronę.

- Ty jesteś moim Słoneczkiem, rozumiesz? Rozświetlasz i rozgrzewasz mój dzień, choć bywają upały i wtedy jest beznadziejnie. - odpowiedział chaotycznie.

- Jeśli mnie porównujesz do dużej, żółtej kuli to podziękuje, a tak przy okazji Burzo - parsknęłam prześmiewczo - tego typu tekstu są beznadziejne. Tata cię nie nauczył, że nie podrywa się na gadkę o pogodzie?

- Przymknij się już w końcu. - naparł na mnie ustami i mocniej zacisnął swoje dłonie na moich biodrach. - To mój ulubiony sposób uciszania ciebie. - powiedział na chwilę odrywając się ode mnie, bo nie oddałam zszokowana pocałunku.

Spojrzał na mnie wyczekująco, ale nagle roześmiał się głośno.

- Słoneczko i Burza. Ciekawe para, ale czy odpowiednia? - westchnęłam zirytowana.

Wplotłam palce w jego włosy, a on posłał mi zaciekawione spojrzenie.

- Nie patrz się tak! - prychnęłam speszona, ale szybko dodałam - Po prostu mnie pocałuj.

Nie czekał tylko od razu wykonał moją prośbę.

- Jesteś idiotą. - wysapałam gdy zabrakło mi już tchu.

- Bywa, ktoś przecież musi. - ułożyłam swoje czoło na jego i wpatrywałam się w niego uśmiechnięta. - Odniosę cię teraz do łóżka, bo widzę jaka senna jesteś, a ja zdrzemnę się w gościnnym.

Nie protestowałam, tylko pozwoliłam mu się zanieść. Oj, powoli się od tego uzależniałam.

***

Od godziny kręce się tak w łóżku. W końcu wzdycham i poddaję się. Wyszłam cicho ze swojego pokoju i skierowałam się do gościnnego.

Starałam się wejść jak najciszej.Zastałam już pewnie śpiącego blondyna odwróconego do mnie tyłem. Kiedy zaczęłam kłaść się obok Luke'a nagle on się obrócił w moją stronę. Stałam się szybko zażenowana gdy przyłapał mnie na gorącym uczynku. Padający blask księżyca opadł na jego postać przez co dobrze widziałam jego głupktoway uśmiech.

- Dobrze wiem, że przyszłaś się przytulić. - wychrypiał, a ja z niewiadomo jakich powodów poczułam ulgę.

- Jesteś całkiem domyślny jak na faceta. - skomentowałam z przękąsem i ułożyłam się obok niego.

Leżąc do niego tyłem, on objął mnie szczelnie przyprawiając mnie o uśmiech.

- Dobranoc Luke.

- Dobranoc Holiday.

_________________________________

Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału!

A co do rozdziału...

Luke zaczyna się jakoś inaczej zachowywać... Czy ktoś może ma przypuszczenia czemu? ^^

Holi pokazała przez dwa ostatnie rozdziały 'promyczki', jeśli ona chce to każdego może zgasić... W końcu to słońce! XD
Dobra to było głupie, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że jest późno no i... Po prostu głupia jestem XD

I O BOŻE DZIĘKUJĘ JUZ ZA PONAD 200 TYŚ WYŚWIETLEN!
Kocham was!

A friend of my brother || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz