15 - rodzinna kolacja

311 11 27
                                    

( coś 16+ wam wrzucam )
Zapraszam do czytania !

*Regulus Black*

Była już połowa grudnia.

Co za tym idzie cały Hogwart był wystrojony we świąteczne dekoracje a uczniowie cieszyli się przerwą świąteczną i tym że wyjadą do rodzin.

Całe szczęście mieliśmy już z głowy egzaminy semestralne które poszły mi całkiem nieźle. W międzyczasie staram się poświęcać czas mojemu chłopakowi. Ostatnio nawet często latamy na miotle, czasem łącząc to z treningami i ćwiczeniami zagrywek

W międzyczasie moja matka dba o to by mi się nie nudziło, zasypując mnie listami z groźbami i różnymi sposobami żeby przekonać mnie bym ze sobą skończył

Do tej pory nie dałem jej jeszcze tej satysfakcji a listy palę w kominku. Mimo że dawno zdążyłem się pogodzić z faktem że nigdy moi rodzice nie będą dla mnie wsparciem, wciąż czuję delikatne ukucie w serce

Siedziałem w Pokoju Wspólnym i rozmawiałem z Barty'm o quiddichu. Nagle przez drzwi wparowała przerażona Evans. Zatrzymała na mnie wzrok

- Regulus, chwała Merlinowi tu jesteś - jej głos drżał - James i Severus pojedynkują się na błoniach

Natychmiast wstałem i pognałem za nią. Po drodze opowiadała mi dlaczego. Okazało się że Snape nazwał ją szlamą a James bohatersko stanął w jej obronie i zaczęli walczyć

Nie wiem jakim cudem tak szybko się tam znaleźliśmy. Przepchaliśmy się przez tłum gapiów. James miał zakrwawiony łuk brwiowy. Spostrzegłem że Snape wymierza w Syriusza który jest obrócony do niego bokiem i nie widzi nadchodzącego ciosu

- Drętwota - rzucił Snape ale znalazłem się przed moim bratem i zgrabnie to odbiłem zaklęciem „Protego"

- chyba masz to we krwi, rzucanie zaklęć na kogoś nieprzygotowanego - rzuciłem pogardliwie a wśród tłumu uczniów zaczęły sie szepty które tylko bardziej rozzłościły go - boisz się, wszyscy to widzą. Boisz się bo okaże się że jesteś zbyt słaby by walczyć ze mną

Rzucił we mnie zaklęciem a ja odbiłem je i zaśmiałem się gorzko. Powtórzył tą czynność ale nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia.

Postanowiłem zaatakować a on pod wpływem silnego zaklęcia cofnął się. Inni przypatrywali się zaciekawieni. Kątem oka widziałem jak James wyraźnie mi się przygląda

- Expliso - znów odepchnąłem go tak, że tym razem upadł

Poderwał się do pionu i znowu wymierzył we mnie różdżką. Stałem przygotowany ale nagle ktoś krzyknął z tłumu że McGonagall idzie.

Wszyscy nerwowo zaczęli się ewakuować a koło mnie stanęła cała trója gryfonów.

- skończymy to gdzieś indziej - wyciągnąłem do niego rękę - chyba że wymiękasz, Snape?

Prychnął i przyjął propozycję. Teleportowałem nas wszystkich gdzieś daleko od Hogwartu

***

Wylądowaliśmy na łące która była przykryta białym śniegiem. Rozejrzałem się wokół ale nikogo w pobliżu nie było. Widziałem że Snape ma już dość ale duma nie pozwala mu odpuścić.

- no dalej Snape - rzuciłem z odrazą Syriusz - walcz a nie zachowuj się jak ciota

W odpowiedzi cisnął w niego jasnym promieniem ale ten drugi z precyzją się obronił. Nagle zaklęcie padło na Jamesa który nie spodziewał się ataku i odrzuciło go kilka metrów dalej. Znalazł się koło niego Lunatyk

Należysz do mnie || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz