20 - walentynki

385 19 31
                                    

Czas leciał nieubłaganie, a z każdym dniem zbliżali się do egzaminów które były dla Regulusa bardzo ważne. A raczej dla jego matki

W międzyczasie Evan i Barty musieli kilka razy opuścić szkołę by udać się na spotkania w siedzibie Voldemorta. Oczywiście mieli wsparcie ze strony Regulusa który krył ich w każdy możliwy sposób, także opatrywał któregoś z nich, jeśli była taka potrzeba

Młodszy Black nie raz płakał na wieży astronomicznej lub przy Czarnym Jeziorze, byleby nie w pokoju gdzie byli współlokatorzy. Musiał gdzieś dać upust nagromadzonym emocjom, które tak uporczywie dusił w sobie

Przez ostatnie noce słabo sypiał. Rzucał zaklęcia wyciszające na swoje łóżko by nie robić kłopotu chłopakom. I tak mieli już dużo własnych więc po co dokładać im kolejnych

Dziś od rana wszyscy chodzili jacyś...szczęśliwi?
Regulus dopiero na śniadaniu usłyszał od Pandory że właśnie dziś wypada 14 lutego czyli Walentynki. Totalnie o nich zapomniał, choćby z tego względu że dla niego to święto praktycznie nie istniało. Ale teraz już tak. W końcu miał chłopaka i wypadałoby coś zorganizować

Nagle przy jego talerzu wylądowały cztery małe zwinięte karteczki. Zmarszczył brwi i przeleciał wzrokiem po sali jednak nie zauważył żeby ktoś się na niego patrzył czy wykonał jakiś ruch

- co to jest ? - zapytał a Crouch siedzący przez nim parsknął śmiechem

- w tym roku jest taka wersja poczty walentynkowej - odpowiedział i zabrał mu z przez oczu jedną z kartek

Black od razu zareagował i wyrwał mu z ręki karteczkę, zanim zdążył ją otworzyć. Nie skomentował zachowania przyjaciela i z ciekawością zaczął po kolei je czytać

Od dwóch lat mi się podobasz ale boję się podejść i ci to wyznać.

Charakter pisma wskazywał na jakąś dziewczynę. Czarnowłosy przewrócił oczami i westchnął zgniatając karteczkę. Nawet ten ktoś się nie podpisał więc po co miał zwracać uwagę na takie coś. Ale nie rozumiał sensu pisania takich rzeczy do kogoś zajętego

Gorący płomień serce me pali, wzrok ciągle twoim obrazem się chwiali....

Gdy zobaczył początek tej marnej poezji zgniotł karteczkę nawet nie czytając jej do końca. Westchnął zirytowany. Kątem oka widział jak Barty przeszywa go wzrokiem a Evan zerka przez jego ramię wpatrując się w karteczki

Tyle gwiazd na niebie a ja kocham tylko jedną.
Jest wyjątkowa, najjaśniejsza rozjaśnia moje mroczne dni
Znajduje się w moim sercu, sercu Lwa*

Ps. starałem się, doceń moją koślawą poezję prosto z serca. Spotkajmy się po śniadaniu tam gdzie ja patrzę na moją gwiazdę.
Twój J.

Uśmiechnął się. Popatrzył w stronę stołu gryfonów i wzrokiem odszukał swojego chłopaka. Szatyn puścił do niego oczko a na policzkach ślizgona wkradł się lekki rumieniec

- mam rozumieć że mamy z Evanem dziś wolne dormitorium ? - Barty zapytał z nutką nadzieji w głosie

Rzeczywiście była sobota, nie mieli lekcji więc dla Regulusa było oczywiste że James coś zaplanował i pewnie zabierze go gdzieś

- tak, tylko nie przesadźcie - odparł po chwili namysłu - mamy jutro trening

- spoko, zmieniamy się czasem - zaśmiał się Evan po czym zorientował się co powiedział i natychmiast poczerwieniał

- bez komentarza - czarnowłosy prychnął rozbawiony

Po posiłku udał się do dormitorium. Tam wziął szybki prysznic i zaczął zastanawiać się nad ubiorem. Nie wiedział czego się spodziewać. Albo może po prostu chciał pogadać i nigdzie nie pójdą. Nie chciał wyjść na debila i ubrać się elegancko po czym zostaną w szkole

Należysz do mnie || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz