Doszłam na przystanek. Spojrzałam na rozkład jazdy czy autobus, którym miałam dojechac na lotnisko napewno o tej godzinie jedzie. Miałam jeszcze 5 minut więc zaczęłam rozplątywać słuchawki. Podjechał autobus. Weszłam, kupiłam bilet, a w tym czasie kierowca spakował moją walizkę do bagażnika. Zajęłam miejsce z tyłu, gdzie było mniej osób. Napisałam sms'a do Zairy. Miałam nadzieję, że ze mną popisze, bo zapowiadała się dłuuga podróż, ale nie odpisała. W telefonie poszukałam piosenki "Thriller" i zaczęłam patrzeć się w okno. Co chwilę podgłaśniałam muzykę, aż wyskoczyło mi ostrzeżenie, że "długie słuchanie głośnej muzyki może doprowadzić do utraty słuchu". Zignorowałam to.
Jeden przystanek... drugi przystanek... trzeci przystanek... - w myślach liczyłam ile razy już się zatrzymaliśmy.
Po czwartym przystanku ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałam w jego stronę. Ujrzałam chłopaka nie dużo ode mnie starszego. Może nawet w moim wieku. Brązowe włosy miał spięte w modny teraz kok. Przyjżałam się jego twarzy. Była bardzo delikatna, a jego oczy nie były normalne.. On był Koreańczykiem!
Uśmiechnął się do mnie.
- You are listening to Michael Jackson?
- Ymm.. Yes. - uśmiechnęłam się.
- I'm Kwon Ji Yong. - przedstawił się.
- I'm Martyna Vladimoff. - gdy zobaczyłam zakłopotaną minę Ji zaczęłam się śmiać. - Mar-ty-na - mówiłam powoli, a on powtarzał za mną.
- Martyna? - zapytał ze swoim pięknym, koreańskim akcentem.
- Yes! Bravo! - puściłam do niego oczko. - Ymm.. Ji tell me about Korea. I love this country. - powiedziałam z proszącym wzrokiem.
Ji zaczął opowiadać o arhitekturze, kulturze i trochę o sobie. Słuchałam nie przerywając mu, co do mnie nie podobne. Zawsze marzyłam o wyjeździe do Korei. Kochałam ten kraj, ludzi tam i ich obyczaje. Z tematu o Korei przeszliśmy na temat o Michaelu. Jak się okazało Ji również go słucha i był na każdym jego koncercie, który był bliźej miejsca zamieszkania chłopaka. Podróż minęła szybko i bardzo miło. Musiałam już wysiadać, ale mie chciałam. Miałam ochotę z nim jeszcze porozmawiać. Wstałam.
- Goodbay Ji. - pomachałam mu ręką, gdy byłam już drzwiach autobusu.
- Goodbay Mar-ty-na. - musiał to sobie przesylabować. Zaśmiał się i odmachał mi ręką, a ja wyszłam z autobusu.
W oknie zobaczyłam jeszcze machającego do mnie Ji.
Uśmiechnęłam się i poszłam na lotnisko.Odprawa przeszła sprawnie. Teraz kolejne dwie godziny w samolocie. Zajęłam miejsce koło okna. Kazano zapiąć pasy. Potem jakaś kobieta pokazywała co robić, gdy będą jakieś awarie. W duchu modliłam się żeby żadnej nie było. Samolot wzbił się w powietrze. Popatrzyłam trochę przez okno, by zapamiętać ten widok kiedy to pierwszy raz leciałam samolotem. Kilka minut później zasnęłam.
CZYTASZ
Przygarnięta Przez Gwiazdę.
FanfictionMartyna stara się żyć życiem normalnej, przyziemnej szesnastolatki, choć nie wychodzi jej to jakby chciała. Jej moc jest coraz silniejsza, demony coraz częściej atakują Ziemię, a Ona prawdopodobnie jest sama, aczkolwiek cały czas wierzy, że kogoś zn...