Rozdział 11

363 41 2
                                    

"BangZ" byli spięci. W sumie nie dziwie się, bo nie wiedzieli czy wpuszczenie ich tu było podpuchą czy miłym gestem. Koszykarze byli rozluźnieni. Z rękoma w kieszeniach, na biodrach lub zaplecionymi na piersiach czekali na ruch nieznajomych.
Michael zrobił krok do przodu, a widząc to Jay zrobił to samo. Podali sobie ręce. Uff.. emocje opadły. Uśmiechnęłam się.
- Może zagracie z nami? - zapytał miło Michael.
- My? Nie mamy z Wami szans. - odpowiedział śmiejąc się Jay.
- Ok. To ja z Michaelem usiądziemy, a Wy zagracie. - zasegurowałam.
- No dobra. - zgodził się Jay.
Poszłam z Michaelem usiąść koło siatki. Rozpoczął się mecz. Nie wiedziałam, że moja drużyna jest taka dobra. Razem z Michaelem nie wyrabialiśmy ze śmiechu. Było tyle fauli, kroków i co nie tylko. Bardzo śmiesznie to wyglądało. Nagle trochę spoważniałam. Spojrzałam na Michaela, który nadal się śmiał.
- Dlaczego mnie tu wpuściliście? - wypaliłam nie zastanawiając się. - Przecież to Wasz teren, a mnie nawet nie znaliście.. - Michael spojrzał się na mnie i również spoważniał.
- Nikt z zewnątrz nigdy nie podchodził tak blisko. Każdy kto chciał zobaczyć jak gramy stał kilka metrów od siatki. A Ty stanęłaś i się o nią oparłaś. Nie bałaś się tego, że możemy Ci za to wpierdolić.
- I tylko dlatego? - zapytałam.
- Po prostu musiałaś tu wejść. Czuliśmy z chłopakami, że jeśli Cię nie wpuścimy, stracimy jakąś szansę.. choć.. sami dokładnie nie wiemy o co chodzi. Zrobiliśmy to, co uznaliśmy za słuszne. - opowiedział.
Uśmiechnęłam się.
- I od teraz jest to również Twoje boisko. - dodał.
- Ymm.. Dziękuję. Nie wiedziałam, że nie można tu nawet podchodzić. - powiedziałam, a Michael spojrzał na mnie pytająco. - Jestem z Polski. W Los Angeles jestem pierwszy raz. Właściwie trafiłam na te boisko przez przypadek. Szłam byle gdzie, aż doszłam tu.
- Aaa.. Dlatego nigdy Cię nie widzieliśmy. - powiedział Michael.
- Tak, pewnie dlatego. - dodałam śmiejąc się.
Wróciliśmy do oglądania meczu i znów zaczeliśmy śmiać się w niebogłosy. Mecz, a raczej sparing zakończył się wynikiem 10:5 dla koszykarzy.
- Super Wam poszło. - powiedziałam gdy podeszliśmy do naszych zawodników.
- Gracie całkiem nieźle. - Jordan zwrócił się do mojej grupy.
- No, no, no.. dostać pochwałę od Jordana to nie lada wyzwanie. - mówiłam to patrząc się w oczy Michaela i wszyscy wybuchliśmy śmiechem. - Ej, dobra. Zbierajmy się. Musimy jeszcze przećwiczyć układy na casting.
- Jaki casting? - zapytał Jace.
- Taneczny. Do tej wytwórni co szuka tancerzy. - odpowiedziałam.
- Aaa jasne. Myślicie, że pobijecie "HVDxo"? - Jace znów zadał pytanie.
- Oni też tam będą? - tym razem zapytała Steph.
- No tak.. - odpowiedział Kevin.
- Jezu! - krzyknęłam.
- Nie martw się. Poradzicie sobie. - Michael dodał mi otuchy obejmując mnie ramieniem.
- No pewnie, że damy radę! - krzyknęła Zaira.
- No to.. narazie. - powiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się żegnać przybijając sobie "męską piątkę".
Zaczęliśmy wychodzić. Byłam ostania przy bramce.
- E! - krzyknął Jordan. Odwróciłam się do niego.
- Czekamy na Ciebie jutro. - dodał Alec.
Uśmiechnęłam się, zamknęłam bramkę za sobą i poszliśmy do domu Zairy.

Przygarnięta Przez Gwiazdę.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz