- To Ty tak trzaskałaś drzwiami? - powiedział Michael kiedy tylko mnie zobaczył.
- Tak, to ja. Przepraszam. - stanęłam przy stole naprzeciwko jego, na którym powoli zaczęły pojawiać się potrawy. Nagle ktoś wszedł do domu.
- Tato.. - usłyszałam głos i zaraz zobaczyłam postać dziewczyny.
Gdy wyszła z cienia, rozpoznałam ją - Paris. Na żywno jeszcze piękniesza.
- Oo, cześć. - podeszła do mnie i podała mi rękę. Michael również wstał.
- Martyna to Paris. Paris to Martyna. - powiedział.
- Hej. - odzwajemniłam jej uścisk ciagle patrząc się w jej błęgitne oczy. Otrząsnęłam się. - Przepraszam. Masz bardzo piękne oczy. - zaśmialiśmy się.
Za chwile przyszli Blankiet i Prince. Byli bardzo udaną rodziną. Zapoznałam się z nimi, a potem razem śmialiśmy się. A potem przyszli moi koledzy i czar prysł. Zaczęło się odstawianie i mniemanie o sobie.. to wszystko popsuło. Mimo, iż nie miałam ochoty być na tej kolacji to i tak zostałam, co niezbyt pasowało mojej grupie.
- Ej Martyna, może pójdziesz zagrać ze mną w playstation? - zaproponował o rok starszy Prince.
- Pewnie! Masz "Apokalipse Zombie III"?
- Znasz to? - zapytał zdzwiniony.
- No jasne! Jestem w tym najlepsza.
- Zobaczymy. - roześmialiśmy się i poszliśmy do pokoju.
Czułam na sobie 9 par oczu. Za nami poszli Blankiet i Paris. Weszliśmy do pokoju. Nie był nadzwyczajny, ale miał coś w sobie. Usiedliśmy przed wielką plazmą i zaczęliśmy grać.
Po godzinie Blankiet poszedł spać. Po dwóch wyszła Paris. A my wpatrzeni w telewizor graliśmy dalej.
Po czterech godzinach wspólnego śmiechu wygrałam z nim 6:2. Postanowiłam pójść do pokoju i spróbować zasnąć. Szłam cichutko, aby nikogo nie obudzić. Już się nawet nie kąpałam tylko przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon i zobaczyłam 13 nieodebranych połączeń, 2 SMSy, multum wiadomości na Messengerze i powiadomień ma Facebooku. Posprawdzałam wszystko i poodpisywałam. Chwilę później mój telefon zaczął dzwonić. Jax.
- Tak?
- Cześć. Możesz gadać?
- Jasne. Co tam?
- Musimy się jutro spotkać. W Instytucie.
- Czemu? Coś się stało?
- Prawdopodobnie szykuje się kolejny najazd demonów. Musimy być przygotowani.
- Omg.. dobra, okej, będę. Ale o której?
- 11:00.
- Ok. Jak Ci minął dzień?I tak nie wiadomo jak na zegarze wybiła 3 nad ranem. Zakonczyliśmy rozmowę, a mi zachciało się siku. Podreptałam cichutko do łazienki. Wracając usłyszałam głośne westchnięcie. Spojrzałam na białą kanapę. Ktoś tam siedział. Podeszłam bliżej i usłyszałam szloch. Zobaczyłam czarne loki.
- Michael? - zapytałam niepewnie, dotykając jego ramienia.
- Nie śpisz? - podniósł głowę, ale nie patrzył na mnie.
- Wszystko ok?
- T.. nie.. - jego głos się załamał. Przysiadłam się do niego. Siedzieliśmy tak w długiej ciszy. Potem oparł o mnie swoją głowę. - Elizabeth.. Ona.. nie ma jej.. - wydusił z siebie i zaczął płakać. Poczułam ból w brzuchu i dziwną, mokrą substancję w oczach. Czy ja chciałam płakać?!
- Tak mi przykro Michael. - w odpowiedzi usłyszałam tylko szloch. - Dasz radę na koncertach?
- Nie wiem.. nie będę potrafił się tym cieszyć..
- Przełóż je.
- Ale.. Wasze próby.. oczekiwania fanów..
- Zrozumieją.
- Przekażesz reszcie? Nie wiem czy jestem w stanie.
- Jasne. Może się położysz? Chodź. - zaczęłam powoli wstawać. Michael ze mną. Wzięłam go pod rękę i zaprowadziłam do pokoju. Michael wszedł, a ja powoli zamykałam drzwi. Obrócił się i złapał za klamkę.
- Dziękuję. - wyszeptał, a ja tylko się uśmiechnęłam i zamknęłam drzwi.
Poszłam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko. To moja ostatnia noc tutaj. Na wpół śpiąca machnęłam ręką i wysłałam sms do grupy. "Trasa odwołana. Nie pytajcie.".
CZYTASZ
Przygarnięta Przez Gwiazdę.
FanfictionMartyna stara się żyć życiem normalnej, przyziemnej szesnastolatki, choć nie wychodzi jej to jakby chciała. Jej moc jest coraz silniejsza, demony coraz częściej atakują Ziemię, a Ona prawdopodobnie jest sama, aczkolwiek cały czas wierzy, że kogoś zn...