Obudziłam się przed 8:00. Przewróciłam się na lewy bok i głośno westchnęłam. Nadal nie wiedziałam gdzie się podzieję. U Zairy nie ma na co liczyć. Najszybciej wrócę do Polski, ale.. muszę skończyć klasę. Przecież nie pozwolą mi na dołączenie do szkoły w ciągu roku szkolnego. Ale kij z tym. Zaczęłam martwić się o Michaela. Wczoraj zmarła jego najlepsza przyjaciółka.. a co jeśli sobie coś zrobił?! Szybko wstałam i włożyłam kapcie. Podeszłam do lusterka i rozpuściłam włosy. Lekko je potargałam. Wyszłam z pokoju. Wszyscy chyba jeszcze spali, bo cisza była zabójcza. Znalazłam pokój Michaela i ciuchutko zapukałam.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytałam choć wiedziałam, że nie był w dobrej formie. Włosy rozczochrane i mokre, zakładam, że od płaczu. Oczy bez błysku, smutne i zakrwawione pewnie też od płaczu.
- Bywało lepiej.. - odpowiedział bez emocji.
- Oh, Michael.. tak mi przykro.. wiem przez co przechodzisz..
- Nie wiesz. - powiedział odwracając się na pięcie.
- Dwa lata temu w zamachu zginął mój wujek. Jedyny, który mnie rozumiał.. - po tych słowach Michael odwrócił się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Nic nie powiedział. - Będziesz na śniadaniu?
- Nie, raczej nie. Zjem tutaj.
- Okej.. No to cześć.. - odpowiedziałam i poszłam do swojego pokoju słysząc za sobą dźwięk zamykanych drzwi.
- Dobra, w co by się tu ubrać.. - mówiłam w myślach patrząc w szafe. I tak zleciała mi godzina.. - Jezu.. nigdy więcej nie ubierać się jak przyziemni.. Ostatecznie i tak wyczarowałam sobie jeansy porwane na kolanach i czarną bluzkę na ramiączkach, na to koszulę w kratkę. Ok, trzeba iść na śniadanie. Schowałam telefon do kieszeni i zeszłam na dół, gdzie wszystko było już gotowe. Zobaczyłam, że jest wolne miejsce koło Princea. Postanowiłam je zająć.
- Hejka. - przywitałam się z całą trójką.
- Hej..
- Cześć.. - odpowiedzieli patrząc się gdzieś daleko w dal. Prince nawet nic nie powiedział tylko machnął ręką.
- Ej. Coś się dzieje? - zapytałam półszeptem korzystając z okazji, że nikogo blisko nas nie było.
- Martwimy się o tatę.. - powiedział Blankiet.
- Słyszałaś? - zapytała Paris.
- O Taylor?
- Yhymn.
- Tak.. Boicie się, że coś sobie zrobi?
- Tak.. i to jak.. - powiedziała Paris i wytrała łzę, która spłynęła po jej policzku.
- Ej, będzie ok. Michael jest rozsądnym facetem. Nie zrobiłby tego dla Was.. - dodawałam otuchy.
- Łatwo Ci mówić.. - odezwał się Prince.
- Gadaliście z nim? - zapytałam.
- Trochę.
- Obiecuję Wam, że Michaelowi nic się nie stanie.
- Dobra.. przestańmy drążyć temat.
Zaczęliśmy jeść śniadanie. Już niedługo miałam mieć spotkanie w Instytucie. Trochę się obawiałam. Weszłam do pokoju, przebrałam się w bardziej mroczny strój. Spojrzałam na zegarek była 10:57 trzeba już transportować się do Instytutu. Machnęłam ręką i od razu się tam pojawiłam. Jakiś koleś stał na starej scenie. Wszyscy czarodzieje przestali gadać i skupili się na kolesiu, który właśnie miał zacząć przemawiać. Podeszłam bliżej i oparłam się o filar.
- Zostaliśmy poinformowani, że szykują się ataki demonów na USA. W związku z tym musimy być dobrze przygotowani. Mogą pojawić się w każdej chwili. Luke, Ty i Twoja ekipa bierzecie północny-zachód. - Luke kiwnął głową. - Nathan, zachód. Callum, południowy-zachód. Eliot, południe. Lucas, południowy-wschód. Carter, wschód. Nathaniel, północny-wschód. Eric, północ. Jeśli macie jakieś pytania lub czegoś potrzebujecie to zapraszam do mnie. - Chyba nikt takowych nie miał, bo wszyscy zaczęli chodzić i zaczął się robić bałagan.
- Halo?! A ja? Co mam robić? - krzyknęłam.
- Ty? Ty nie uczestniczysz w tej akcji. - odpowiedział prowadzący.
- Co? Czemu? Jestem najpotężniejszą czarownicą!
- W niczym nam to nie pomoże..
- Wiesz, że oszukujesz samego siebie.. - Cisza, cisza i cisza.. zaczęłam się zastanawiać dlaczego mnie nie chcą. - Czekaj, czekaj. Wy mi po prostu nie ufacie!
- ...
- Dobra, ok. Poprosicie mnie o coś.. - przetransportowałam się do mojego pokoju w domu Michaela.
Ostro przeklinałam w myślach, gdy nagle koło mnie pojawił się Jax.
- Kurwa, co Ty robisz? Wiesz, że nie możesz tu być! - krzyczałam szeptem.
Chcą żebyś wróciła.
- Zastanowię się..
- Martyna, to nie jest byle jaka sprawa.. tu chodzi o życie ludzi..
- Myślisz, że nie wiem? - powiedziałam z wyrzutem. - Nie. Nie przyjdę do nich dzisiaj.
- Jak uważasz.
Przeszłam koło Jaxa, wzięłam walizkę z pod szafy i zaczęłam powoli pakować bluzki.
- Co robisz?
- Jeśli masz zamiar tu zostać to stań się niewidzialny dla ludzi..
- Dobra, dobra. - klasnął dwa razy w dłonie i stał się bledszy co było oznaką, że stał się niewidzialny dla ludzi.
- Pakuje się. Trasa odwołana..
Nagle drzwi otworzyły się.
- Hej. Co robisz? - powiedział Michael wchodząc do pokoju. Przerwałam pakowanie.
- No, pakuje się.
- Ah.. Wiesz już gdzie pójdziesz?
- Taak. - powiedziałam zmieszana
Nie chciałam mu mówić o moich problemach. - Pożegnasz się z nami?
- Nie, nie mam siły.
- Michael.. - podeszłam do niego. - Nie bądź taki zły. Innym będzie przykro. - pierwszy raz uśmiechnął się. - Dawaj. - rozpuściłam mu włosy i potargałam je lekko. Wzięłam pudełeczko z pudrem z biurka i popudrowałam mu twarz aby nie było widać przede wszystkim worów pod oczami. - Teraz o wiele lepiej. - uśmiechnęłam się podsumowując swoją pracę.
- Szkoda, że tak wyszło.
- Aj, przestań już. Idź się przebrać, bo za niedługo będziemy wychodzić.
- Okej. Do zobaczenia. - uśmiechnął się i wyszedł.
Obróciłam się i spojrzałam groźnie na Jaxa.
- Nic nie mów. - poprosił.
Westchnęłam i wróciłam do pakowania.
CZYTASZ
Przygarnięta Przez Gwiazdę.
Fiksi PenggemarMartyna stara się żyć życiem normalnej, przyziemnej szesnastolatki, choć nie wychodzi jej to jakby chciała. Jej moc jest coraz silniejsza, demony coraz częściej atakują Ziemię, a Ona prawdopodobnie jest sama, aczkolwiek cały czas wierzy, że kogoś zn...