Rozdział 23

226 33 3
                                    

Przebudziłam się po 7:00 i od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. Na podłodze zobaczyłam porozrzucane zdjęcia mojej mamy, które wczoraj przeglądałam. Wzięłam jedno z nich. Chciałam się dowiedzieć jak powinna wyglądać prawdziwa czarownica. Przyjrzałam się zdjęciu. Mama stała przy jakimś chłopaku, ubrana w masywne glany, czarną bluzkę wsadzoną w czarne, poszarpane spodnie. Do tego czarna, skórzana kurtka z ćwikami na ramionach, a długie, ciemne włosy zarzucone były do przodu. Wzięłam drugie zdjęcie gdzie dokładnie widziałam jej twarz. Czerwone usta i czarne, grube kreski na powiekach. Była piękna. Wstałam z łóżka i spojrzałam w wielkie lustro powieszone na drzwiach. Zamknęłam oczy, a gdy otworzyłam je ponownie byłam ubrana i pomalowana tak jak moja mama. Podeszłam bliżej. Wyjęłam z kieszeni szminkę i pomalowałam usta na krwistą czerwień.
- Jestem piękna. - pomyślałam poprawiając włosy i uśmiechając się szarmandzko.
Zeszłam na dół, wiedząc, że niedługo będzie śniadanie. Zauważyłam Michaela siedzącego przy wielkim stole. Moje serce rozpłynęło się, gdy spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma. Usiadłam naprzeciwko niego.
- Cześć. - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Hej.
- Jak minęła noc?
- Bardzo dobrze. Naprawdę. Masz bardzo wygodne łóżko. - zaśmiałam się.
- Haha. W takim razie bardzo się cieszę. Może powiesz mi coś o sobie? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Hmm.. Mam na imię Martyna i mam 16 lat, ale to już wiesz. Jestem z Polski co również wiesz. Mieszkam w wielkim domu. Moi rodzice zmarli dwa lata temu. Tak, udało mi się wymigać od Domu Dziecka. Kocham tańczyć i grać w koszykówkę. Przyjechałam tu tylko po to, żeby spróbować swoich szans w castingu. Po namowach przyjaciół postanowiłam tu zostać i zaczęłam naukę w Iridium. Wygraliśmy casting i jesteśmy tu. Ogólnie nie potrafię okazywać uczuć. To dziwne, ale nie nauczono mnie tego. Tak w skrócie to wygląda.
- Przykro mi.. wiesz.. rodzice. - zająkał się.
- Nie mówmy o tym, są o wiele ciekawsze tematy.
- Też tak myślę. Słyszałem, że jesteś moją wielką fanką. - powiedział z zadziornym uśmiechem.
- Owszem, jestem. - odpowiedziałam dyplomatycznie.
- I nie rzuciłaś mi się jeszcze na szyję? Dziwne..
- A czy powinnam? - roześmialiśmy się. Nagle przy stole pojawiło się kilkoro mężczyzn, którzy zaczęli rozstawiać naczynia. I wtedy usłyszałam chichoty moich 'przyjaciół'. Spojrzałam w stronę skąd dobiegały śmiechy i z głośnym westchnięciem obróciłam się ponownie do Michaela, który patrzył na mnie z zastroskaną miną.
- Naprawdę poszło Wam o coś bardzo złego?
- Za długo byłam miła i gdy w końcu się postawiłam zaczęłam przeszkadzać. - uśmiechnęłam się pokazując, że to nic takiego i wtedy otoczyli nas moi koledzy. Wstałam od stołu. - To ja już pójdę. - zaczęłam iść w stronę drzwi.
- Czekaj, czekaj, czekaj. Masz zamiar w tym wyjść? - niechętnie odwróciłam się na pięcie.
- Czy coś Ci w nim przeszkadza? - zapytałam, pokazując rękoma na ubranie.
- Nigdy tak się nie ubierałaś.
- Przyszła pora ma zmiany. - Jay podszedł do mnie.
- Nigdzie. W. Tym. Nie. Wyjdziesz. - powiedział głośno i wyraźnie szarpiąc mnie za rękaw kurtki.
- Nie interesuje mnie Twoje zdanie. - odepchnęłam go używając całej swojej siły. Zrobił dwa kroki do tyłu i spojrzał na mnie gniewnie.
- Niech tylko ten farbowany pindolek Ciebie dotknie, to przerobie go na kocią karmę.
- Hahaha, śmieszny jesteś. To moja sprawa z kim będę się przyjaźnić. Was mam serdecznie dosyć! Nie rób popisówy przed Michaelem jaki to ty nie jesteś! Zluzuj, bo Ci żyłka pęknie. - obróciłam się i szybkim krokiem poszłam do drzwi. Odpaliłam motor i pojechałam do szkoły.

Przygarnięta Przez Gwiazdę.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz