- Gdzie się teraz podziejesz? - zapytał Jax.
- Ja pierdole, nie wiem! Okaże się.
- Nie będziesz spała na dworze..
- Nie powinno Cię to obchodzić. Zrobię to co będę uważała za słuszne i chuj Ci do tego. Jeśli masz walić takie teksty to wyjdź proszę. - pokazałam na okno, bo przecież głównymi drzwiami nie wyjdzie.
- Ok, jak uważasz. Cześć. - i zniknął.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na zegarek. Zaraz musiałam opuścić ten piękny pokój. Szafa już pusta, biurko też, walizka pełna. Rozejrzałam się jeszcze czy aby napewno wszystko wzięłam. Wyszłam. Na dole było.. smutno? Jedni szwędali się od ściany do ściany, drudzy siedzieli w smartfonach. Ja usiadłam na fotelu, który był mało widoczny. Stał w rogu i mało kto na niego siadał. Po kilku minutach zszedł Michael.
- Tak mi przykro, że nie możecie tu zostać, że nie możemy dalej razem tańczyć. Niestety, tak musiało być. Proszę, to dla was. - zaczął rozdawać koperty. Jay otworzył ją, a w środku były pieniądze. Mnóstwo pieniędzy. Wrączył mi kopertę.
- Michael nie!
- Przyjmij to, proszę. - nalegał.
- Nie będę brała pieniędzy.
- Martyna..
- Michael, obrażasz mnie w tej chwili! Daj to Blankietowi, Paris i Princeowi.
- Dam to Tobie. - wcisnął mi kopertę w rękę i zwyczajnie odszedł.
- Na dworze czeka limuzyna. Odwiezie was tam gdzie będziecie chcieli. - powiedział Michael. Ja w tej chwili wzięłam długopis, który leżał na stoliku i napisałam na kopercie "Dziękuje Ci za spędzone tu dni.". Włożyłam ją pod obrus.
- No to pa. - uśmiechnął się krzywo Prince.
- Pa. - rozłożył ręce. Przytuliliśmy się. Odsunęłam się i szłam do wyjścia kiedy zobaczyłam Paris.
- Paris, Ty płaczesz? - zapytałam.
- Nie chcę żebyś wychodziła. Jesteś taka wspaniała, taka idealna.
- Paris.. nie mogę Ci obiecać, że się spotkamy, ale jeśli będziesz chciała pogadać czy coś to masz tu mój numer. - podałam jej karteczkę, którą wyczarowałam.
- Pa.. - wydukała.
- Pa.
Po drodze do wyjścia spotkałam Blankieta, który nie wiedział po co ten cały zament. Przybiliśmy żółwika i w końcu wyszłam z domu. Za bramą stała limuzyna. Nie wsiadłam do niej. Poszłam w inną stronę. Sama nie wiedziałam gdzie idę.W końcu doszłam do jakiegoś pięknego, zielonego parku. Znalazłam ławkę, na którą usiadłam. Opadałam z sił. Jasne, że moglam się teletransportować, ale nie chciałam. Telefon okazał się być rozładowany. Położyłam się zakrywając ręką oczy i słuchałam śpiewu ptaków. Nie wiem ile czasu minęło, ale uspokoilam się i odpoczęłam. Już o niczym nie myślałam. Po prostu leżałam na ławce, która okazała się być bardzo wygodna. Z transu wyrwał mnie głos mężczyzny.
- Martyna? - zapytał zdziwiony. Podniosłam się i zobaczyłam Michaela.
CZYTASZ
Przygarnięta Przez Gwiazdę.
FanfictionMartyna stara się żyć życiem normalnej, przyziemnej szesnastolatki, choć nie wychodzi jej to jakby chciała. Jej moc jest coraz silniejsza, demony coraz częściej atakują Ziemię, a Ona prawdopodobnie jest sama, aczkolwiek cały czas wierzy, że kogoś zn...