10. Smother

1.3K 133 29
                                    

Dean z Samem jeszcze długo nie mogli wyjść z szoku, po tym, co opowiedział im Singer.

Według jego słów, dosłownie paręnaście minut przed ich przybyciem na jego progu pojawiło się dwóch nienaturalnie sztywnych facetów w lekko przykurzonych garniakach i zażądali wpuszczenia ich do środka.

Bez wątpienia Skrzydlaci.

Mężczyźni mieli wtargnąć do domu Bobbyego i próbować wymusić na nim informację właśnie o nich, o braciach Winchester.

Gdzie są.

Z kim są.

Po co są.

Dlaczego są.

Chcieli wiedzieć wszystko, a kiedy Łowca zaczął wyraźnie się stawiać, jeden z nich przestał nad sobą panować i rzucił nim o stół, na którym spokojnie stał kubek z końcówką herbaty, naczynie miało jednak się potłuc, a odłamki szkła powstałe w wyniku uderzenia głęboko porozcinało przedramię Singera.

Według jego relacji, Aniołowie byli gotowi go zabić.

Nie dane im było jednak dopełnić swojego planu, bo kiedy w jednej, tej samej chwili synchronicznie zamachiwali się na skonfundowanego mężczyznę leżącego pośrodku szklanego pandemonium coś jakby nagle chwyciło ich za przedramiona, a chwilę potem zamarli. Ze wzniesionymi ku górze zwiniętymi w pięści dłońmi, zastygli w pozach posągów, którym jakby nagle coś się przypomniało.

Sygnał z Anielskiego radia, był pewny na sto procent.

Singer zdążył tylko mrugnąć, usłyszeć łopotanie rozkładanych skrzydeł, a potem zdać sobie sprawę, że znowu został sam w wielkim domu, i nie żeby miał lekką paranoję, ale w trybie natychmiastowym postanowił udać się do bunkra.

Tak, na wszelki wypadek.

A potem zjawili się Winchesterowie i historia wróciła do swojego początkowego punktu odniesienia.

***

Teraz, po całym tym dziwnym, długim, a przede wszystkim innym, niesamowicie męczącym dniu, Dean rozłożył się na łóżku, które miał w zwyczaju zajmować kiedy stacjonowali u Singera i według swojej prywatnej, odwiecznej tradycji zatopił się w dywagacjach na temat dnia poprzedniego.

O jaką cholerę znowu mogło chodzić Aniołom?

Po co im informacje o nim i Sammym.

Znowu stwarzali zagrożenie dla kogoś bliskiego.

Zawsze w złym miejscu, czasie i nie z tym, z kim trzeba.

Dean na myśl o poczuciu winy, które znowu powoli formowało się w jego wnętrzu, poczuł wielką gulę w gardle i jakby skurczył się sam w sobie.

Czemu chociaż przez chwilę nie mogli mieć spokoju?

***

Starszy Winchester nie mógł zdawać sobie sprawy z tego, że był obserwowany, a niesamowicie niebieskie tęczówki od dobrych dwóch godzin uważnie śledziły każdy jego, nawet ten najmniejszy, ruch.

Nie żeby Castiel go podglądał czy szpiegował.

Nie, nigdy w życiu.

On tylko, zaraz po tym jak doprowadzili się do stanu pełnej świadomości umysłu, został brutalnie wykopany przez Gabriela za drzwi, a starszy brat wyraźnie dał mu do zrozumienia, że ma nawet nie myśleć o powrocie jeśli nie porozmawia z Deanem.

Cas zaczął poszukiwania Winchestera od motelu, w którym ostatnio się widzieli, nie dane mu było jednak właśnie tam znaleźć swojego rozmówcy.

bloodflood || spnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz