Granice posesji otoczone były trzymetrową ścianą świerków. Dawne zaklęcia ochronne niemal wygasły.
Wylądowali pomiędzy dwoma jodłami, których czubki stykały się na samej górze. Harry przyłożył rękę do żywopłotu i nie czując żadnego oporu przeszedł cały przez ścianę zieleni.
- Chodź - krzyknął do Hermiony - to tylko iluzja.
W ścianie ukazała się noga, a następnie cała postać.
- I każdy może sobie tak wejść?
- Teraz już tak. Czuję tu wygasłe zaklęcia. Nikt ich nie odnawiał. Na szczęście cały czas jest tu czar, który powstrzymuje mugoli od przebywania w pobliżu.
Szli przez park, mimo iż był on zaniedbany, można było rozpoznać tu ślady dawnej świetności. W końcu, po około 300 metrach, dotarli do dworku. Ściany były koloru beżowego, fasady i framugi okien brązowego. Na szczycie jednej z dwóch wieżyczek powiewała wystrzępiona flaga.
Harry pchnął ozdobne drzwi. Znaleźli się w jasnym korytarzu, na ścianach były świeczniki doskonale oświetlające przestrzeń. Pod nimi zawieszone zostały wieszaki na płaszcze. Na końcu korytarza, po prawej stronie znajdywały się dwie pary drzwi, a po lewej trzecie. Postanowili skręcić w lewo. Znaleźli się w sali mogącej pomieścić spokojnie koło 150 osób. Po prawej stronie stało kilka stolików i krzeseł dookoła nich. Resztę sali stanowił parkiet. Ściany tutaj pomalowane były na pergaminowo-kremowe, podłoga zrobiona była z drewna, ciemnej olchy. Na przeciwko nich było wyjście na ogród. Właściwie cała ściana była ze szkła więc można było oglądać, teraz zdziczały, ogród.
- Harry, tu jest wejście do kuchni - dziewczyna wypatrzyła drzwi koło stolików.- Tu muszą być jakieś skrzaty, inaczej byłoby tutaj więcej kurzu.
- Hmm, Hallo!? Chodź tutaj skrzacie!- krzyknął niepewnie Harry. Natychmiast rozległ się trzask i koło nich pojawiła się skrzatka. Miała na sobie niebiesko-biały fartuszek.
- Witam państwo Black, sir, jestem Brzózka. Czym mogę służyć, sir.
- Brzózko, pomyliłaś nas z kimś. Dostałem ten dom w spadku, nie jesteśmy państwem Black. Ja jestem Harry Potter, a to moja przyjaciółka, Hermiona Granger.
- Przepraszam sir, Brzózka nie wiedziała.
- Brzózko, kogo miałaś na myśli mówiąc o mnie panie Black?
- Edwarda, syna państwa Mariusa i Cyrenii Black, państwa tego dworku.
- Musiał zginąć podczas I wojny z Voldemortem. Nie miał potomka, pewnie dlatego posiadłość przypadła jedynemu żyjącemu członkowi rodziny. Syriusz mówił mi kiedyś, że po zaginięciu Regulusa, Grimmauld Place również przypadło jemu.
- A co miał dostać Syriusz od swoich rodziców?
- Dom w Wiltshire, teraz ma go Cornelia. Brzózko mogłabyś nas oprowadzić po dworku, zamieszkamy tutaj do końca wakacji.
- Oczywiście, sir, proszę za mną, sir.
Pierwsze drzwi, z korytarza, prowadziły do części mieszkalnej, drugie do piwnic. W domu było 10 pokoi, kaędy z łazienką, jadalnia, 2 salony, 2 gabinety, pokój do ćwiczeń fizycznych, pracownia eliksirów i około 12 pokoi wolnych, niespożytkowanych. Plus kuchnia i sala baletowa. Na strychu była tak zwana graciarnia, wrzucano tam wszystkie przedmioty niepotrzebne teraz a niezbędne w przyszłości, np. futra, lub klatki dla ptaków. Brzózka pokazała in też sad za domem. Młodzież wybrała sobie pokoje a następnie wysłała skrzatkę po ich rzeczy na Grimmauld Place.
- Musimy odnowić tutaj wszystkie zaklęcia.
- A myślałam, że w końcu będę mogła poleniuchować.
CZYTASZ
Harry Potter i Władca Magicznych
FanficHarry przejdzie przez magiczne szkolenie i dowie się, że jest.... władcą magicznych.