Testament Syriusza

3.8K 159 3
                                    

Pani Weasley stała przy oknie wyglądając przez nie z zmartwieniem. Na szczęście nie czytała już proroka, dawno przestała go numerować. Słysząc ich kroki odwróciła się i uśmiechnęła do nastolatków.
- Siadajcie proszę - wskazała ręką na sofę. Na stoliku koło niej leżała biała, urzędowa koperta. - Przed chwilą przyszły dokumenty dotyczące testamentu Syriusza, wszystkie formularze zostały już załatwione, dom należy do ciebie.
- Mogę pojechać go obejrzeć?
- Jeśli koniecznie chcesz. Musisz iść najpierw do ministerstwa, do wydziału zarejestrowań domów i magicznych posesji.
- Co tam mam zrobić?
- Przejdziesz procedurę ustalania tożsamości, muszą wiedzieć, czy nikt się za ciebie nie podszywa, następnie uzyskasz współrzędne położenia gdzie masz się aportować. Ty na razie nie potrafisz, będzie musiał ktoś się z tobą przejść.
- A nie mogę tam po prostu pojechać Błędnym Rycerzem.
- Nie, bardzo często domy magiczne są ukryte, tylko upoważnione osoby potrafią do nich trafić. Właśnie dlatego trzeba iść do ministerstwa, oni prowadzą spis osób mających rdzeń magiczny. Informacje te są ściśle tajne, bardzo ich strzegą. Znajdują się tam wiadomości o każdym magicznym człowieku. Zbyt ważne, aby ktoś się do nich dostał. Data, miejsce urodzenia, wyniki SUM-ów, OWTM-ów, złamanie prawa, pobyty w szpitalu. A to wszystko kontrolowane przez magię, od jej początków. Każdy tam ma swoje karty, automatycznie przyznane ci gdy się urodzisz, zostają już na zawsze. Miliony kartotek... Za każdym razem gdy ponad 24 godziny spędzisz w jednym miejscu zostaje zmieniona twoja dokumentacja. To taki strasznie dokładny życiorys - Hermiona zaczęła się rozpędzać, czuła się w swoim żywiole mogąc zaimponować innym swoją wiedzę, jednak bolesne uderzenie w kostkę od Harrego powstrzymało ją od dalszego wywodu.
- Kiedy będę mógł iść do ministerstwa?
- Myślę, że jutro Artur mógłby ciebie zabrać ze sobą do pracy.
- Dobrze, zapytam go o to - chłopak wstał i zabrał kopertę. Hermiona zauważyła, że nie miał zamiaru już nic więcej powiedzieć.
- Harry, a ja? Mogę z tobą obejrzeć dom?
- Zastanowię się - brunet ewidentnie się z nią droczył.
- Potter! Obrażę się na ciebie. Kto da ci przepisywać zadania.
- Sam je zrobię.
- Proszę - Hermiona zrobiła słodką minę skrzywdzonego kociaka. Ten niewinny uśmiech zawsze pomagał. Chłopak z cierpiętniczą miną zwrócił się do rudowłosej kobiety.
- Pani Weasley, czy ona też może jechać, ktoś musi mnie pilnować, żebym nie zrujnował od razu budynku.
- No dobrze, niech jedzie, ale posprzątajcie jeszcze dzisiaj ten czwarty pokój na trzecim piętrze.
Duet zgodnie poszedł po wszelkie środki czyszczące. Obładowani ścierkami, mopami, butelkami, kremami, maściami, wiadrami z wodą ruszyli do góry. Drzwi, z ozdobną, zardzewiałą klamką, nie chciały się otworzyć. Dopiero po użyciu specjalnego płynu Oedgena „otworzy każdy zardzewiały zamek", z okropnym zgrzytem przesunęły się. Dookoła unosił się kurz, pokrywał wszystko, brak okien sprawiał, że było tu naprawdę ciemno. Kiedy zdołali przyzwyczaić się do ciemności zaczęli rozróżniać sprzęty, w pokoju było mnóstwo paczek, kufrów, pudełek. W rogu stała wielka szafa. Na podłodze można było zauważyć przykryte kurzem ślady stóp. Harry wyciągnął rękę i zapalił jedyną lampę w tym pomieszczeniu, nic yo nie pomogło, światło ledwie przebijało się przez powietrze wypełnione miliardami drobinek kurzu.
- Trzeba przynieść drabinę i pojemny kosz. Tu chyba nigdy nie było sprzątane.
Z pomocą drabiny dosięgli lampy i oczyścili ją. Ścierka, czarna od brudu wylądowała w koszu.
- Harry, posprzątaj tu trochę - widząc jego nieco przerażoną minę dodała - Magią, matołku.
Chłopaka nie trzeba było długo namawiać, wyciągnął ręce z kieszeni i zaczął kreślić długie sekwencje ruchów. Na końcu zamaszystym ruchem rzucił to w kierunku kosza. W pomieszczeniu, bez grama kurzu było bardzo jasno, białe ściany odbijały światło.
- Resztę musimy posprzątać sami. Trzeba przejrzeć wszystkie pudła.
Wzięli najbliższe i otworzyli, w środku były szczątki jakiś przedmiotów, które ostrożnie zaczęli wyrzucać do kosza.
- Nie wydaje ci się, że pani Weasley za szybko zgodziła się na nasz wyjazd. Żadnych zastrzeżeń, a przecież wie, że nie umiemy się teleportować.
- Troszkę jej pomogłem z podjęciem decyzji.
- Skonfundowałeś ją?
Harry potwierdził skinieniem głowy taszcząc następne pudło. Tu znajdowały się skrawki materiałów.
- To są jakieś stare ubrania, zaklęcia ochronne wygasły i zaczęły rozpadać się ze starości. Nie dziwi cię, że tutaj nie ma żadnej książki.
- Ty myślisz tylko o jednym. Syriusz mówił mi kiedyś, że jego rodzina nie miała książek, byli w posiadaniu jakiegoś zaklęcia, które pozwalało na wirtualne przeglądanie ksiąg. To było jakieś połączenie z wielkim księgozbiorem*. Wystarczyło określić rodzaj książki i dostawałaś całą listę.
- Wybierało się jakąś i...
- i dostawałaś jej imitację, tak jakby duch książki.
- Ekstra.
- Zapytam się o to Jamesa, na pewno będzie wiedział.
Wszystkie pudła trzeba było wyrzucić, do posprzątania została wielka szafa i dwa kufry.
- Zostawmy to, jutro Ginny i Ron mogą posprzątać.
- Ginny nie ma dzisiaj wyjechała.
- Gdzie?
- Do Luny, szukają nargali.
- Co to jest?
- Nie wiem, znasz Lunę, wierzy we wszystko.
Na dole trzasnęły drzwi.
- To pewnie pan Weasley, pójdę z nim porozmawiać, a ty się spakuj.
Rozmowa odbyła się bez przeszkód, od razu zgodził się na prośbę chłopaka, nawet nie potrzebna była magia. Brunet poszedł do swojego pokoju. W środku był rudzielec, gapił się w plakaty armat z Chudley. Harry zaczął pakowanie. Czując na sobie czyjś wzrok robił to dokładnie. Z premedytacją prostował każdą zmarszczkę wiedząc, że swoim zachowaniem zdenerwuje Ronalda. Nie pomylił się, gdy wziął do ręki 3 koszulkę z zamiarem ponownego jej złożenia usłyszał kroki, potem cichy zatrzask drzwi. Kiedy został w pomieszczeniu sam wyjął różdżkę i w ciągu pół minuty spakował się. Dzięki czarom ubrania pozostały nie pogniecione, skarpetki pogrupowane, a w kufrze panował porządek. Zielonooki poszedł do pokoju swojej dziewczyny. Wyjmowała właśnie rzeczy z szuflad. Na środku pokoju stał pusty kufer z paroma książkami, za to na łóżku zaczynały się piętrzyć stosy ubrań.
- Herm, nie jedziemy na koniec świata.
- Ale już tu nie wrócimy, później jedziemy od razu do Hogwartu. Ty pewnie nawet się nie rozpakowałeś, wszystko zostawiłeś w kufrze.
- Nie, zawsze wykładam ubrania do szaf, ale ja już zdążyłem wpakować je z powrotem.
- Ktoś za bardzo cię rozpieścił, nie możesz używać tyle magii poza szkołą
- Spokojnie, nikt mnie nie złapie.
- Przecież wiem.
- Pomóc ci w tym - zapytał dobrodusznie Harry.
- Nie, lepiej napisz listy do wszystkich z zaproszeniem do Inoctoris.
- Na tydzień, od piątku?
- Może być, w sobotę byśmy poszli na Pokątną kupić książki, i potem Hogwart.
- Gdzie masz pergaminy.
- Tamta szafa.
Harry usiadł na krześle, koło parapetu i zaczął pisać krótki liścik.

Harry Potter i Władca MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz