Atak na Hogsmeade

3K 135 4
                                    

3 tygodnie przed pierwszym meczem Quidditcha, Harry wywiesił ogłoszenie o planowanym na jutrzejsza sobotę treningu, podczas którego wybrany zostanie skład drużyny. Musiał znaleźć połowę zespołu, gdy najstarsi uczniowie odeszli, grupa liczyła aż trzy osoby. Harry musiał znaleźć pałkarzy i jedną szukającą. Nie wiedział, co z obrońcą, oficjalnie to miejsce było wolne. Nieoficjalnie podejrzewał, że Ron przełamie wszystkie swoje opory, alby móc zagrać. Kiedy Harry wyszedł w szacie na boisko ujrzał niemal połowę domu.

- Czeka cię ciężkie zadanie, stary -usłyszał od zbliżającego się Rona - Ale jak widzisz zgodziłem się zostać w drużynie. Dla dobra Gryffindoru , musimy zyskać puchar.

- Skąd wiesz, że ja się zgodzę?

- Przecież jestem twoim przyjacielem.

- Chyba od dzisiaj. Przez ostatnie tygodnie wcale się do mnie nie odzywałeś.

- No co ty, szukałem cię, od dawna chciałem ci powiedzieć, że musisz zrobić trening.

- Jasne. Idź do reszty, zobaczymy, kto będzie najlepszy - powiedział do byłego przyjaciela, a następnie dodał po cichu - wszystko byś zrobił dla sławy.

Brunet podszedł do zebranych. Od razu wygonił pierwszaków i najstarsze dziewczyny. Po ich chichotach poznał, że wcale nie przyszły tutaj ze względu na chęć gry. Potter rozpoczął od wyboru obrońcy, tu było najmniej chętnych. Dwie ścigające - Ginny i Katie próbowały wrzucały kafla do bramek, każda miała 5rzutów, osoba, która odbiła najwięcej rzutów miała dostać miejsce w drużynie.Po ponad godzinie Harry przywrócił na Rona na miejsce obrońcy, a czwartoklasistka - Vinni Klameis zajęła miejsce ostatniego ścigającego.Pałkarze zostali wyznaczeni w 2 godziny później Ritchie Coote i Jimmy Peakes, obaj z 5 klasy. Nie obyło się przy tym bez małych kłopotów. Jakiś chłopak wpadł na trybuny, inna ochotniczka na pałkarza odbiła tłuczek prosto w kapitana. Uderzenie skończyło się tylko na siniaku.


***



Nadszedł październik, a wraz z nim wyczekiwany klub pojedynków. Najstarsi uczniowie stawili się niemal wszyscy w piątek, o 19, w Wielkiej Sali. Sala wyglądała prawie tak, jak cztery lata temu.Jednak teraz były tutaj trzy magiczne podwyższenia, gdzie przeprowadzano pojedynki. Dzisiejsze spotkanie prowadził Focus ze Snape'em. Auror zaczął krótko.

- Jest kilka zasad, których musicie przestrzegać. Żadnych niewybaczalnych, nie wolno wam używać nic poza różdżką.Mam tu na myśli wasze pięści lub nogi. Ewentualnie transmutacja, oczywiście poza zmienieniem przeciwnika w krzesło albo inne podobne bzdety. Jak chcecie dorobić mu rogi lub pióra, to proszę bardzo. Czarną Magią możecie się posługiwać, ale w granicach rozsądku, nie chcemy tu nikogo łatać.

- Przypominam o uczciwej walce, nie atakujecie pokonanego już przeciwnika. Wciąż możemy dać wam szlaban.

- Na początku ukłońcie się, dopiero po oficjalnym rozpoczęciu możecie zaatakować. Walczycie dopóki przeciwnik nie straci różdżki, później podajecie sobie ręce i odkłaniacie się. To mamy jakiś ochotników?

- Na pewno Potter, on zawsze się wszędzie wpycha.

- To może jeszcze panna Black. Trzeba dać im szansę, żeby dokończyli ostatnią walkę.

Para zaczęła od grzecznego, minimalnego skinienia głową.

- Możesz zacząć, damy mają pierwszeństwo. Chociaż z damą to ty masz mało wspólnego.

Harry Potter i Władca MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz