Hogwart-express

3.7K 160 1
                                    

Harrego obudził głośny łopot skrzydeł. To Hedwiga wróciła ze swojego nocno-rannego lotu. Jej bursztynowe oczy spojrzały na właściciela, dziób wykrzywił się i ptak zahuczał, jakby śmiejąc się. Ona to zrobiła specjalnie - pomyślał Harry. Wstał z krzesła czując ból w każdym miejscu. Dlaczego nie mógł się położyć w jakimś wygodniejszym miejscu? No tak, sypialnia była zajęta.
W łazience napuścił wody do wanny i wziął długą kąpiel.
Harry wyszedł z wanny, owinął się ręcznikiem, spuścił wodę. Ból głowy minął mu całkowicie. Teraz musiał przejść do szafy po ubrania. Ubranie się zajęło mu trochę więcej czasu niż zwykle, ale w końcu miał na sobie szary podkoszulek z jadowicie zieloną błyskawicą i poprzecierane jeansy.
- Draco, ja za godzinę wrócę, dopilnuj aby wszyscy tu byli. Trzeźwi - powiedział otwierając drzwi. Poszedł do apartamentu swoich rodziców, miał nadzieję zrobić im miłą pobudkę. Uśmiechnął się diabelsko, pchnął drzwi i ... Zobaczył Jamesa budzącego Syriusza lodowato zimną wodą. „Ja to miałem zrobić" - pomyślał obrażony. Jednak za chwilę razem z ojcem śmiał się z nieszczęsnej miny Łapy.
- Brrr, dlaczego to zawsze ty, nie ja, jesteś pierwszy na nogach.
- Mój drogi Syri, Potterowie mają przekazywaną w genach mocną głowę i małego kaca później.
- Grr.
- Chodź Harry, on oprzytomnieje za jakiś czas.
Wyszli zostawiając mężczyznę mamroczącego pod nosem coś o wstrętnych sadystach. Poszli do kuchni, gdzie Lily przygotowywała już obiad. Najczęściej posiłki robiły skrzaty, jednak od czasu do czasu sama gotowała.
- Oczywiście zostaniesz na obiedzie - oznajmiła mu od razu.
- Jasne mamo.
- Jesteś stanowczo za chudy.
- Nie jestem chudy, tylko szczupły.
- Phi, akurat. James, zostaw to, nie podjadaj.
- Ja tylko próbuję, znakomicie gotujesz kochanie.
Lily prychnęła i zaczęła zagniatać ciasto.
- Wciąż nosisz okulary? Popraw sobie wzrok.
- Jak?
- Uwolnij siebie, swoje niezwykłe umiejętności.
- Jak?
- To tak jak przy animagii. Trochę skupienia i silnej woli.
- Mając cechy nadludzi wyostrzysz słuch i wzrok, węch i smak, dotyk, szybkość, zwinność, gibkość, zmysł równowagi, refleks.
- Czar osobisty.
Harry zamknął oczy i próbował wsłuchać się w siebie. Jego uwagę rozpraszało tyle rzeczy, rozmowa rodziców, bulgoczący garnek, szum drzew, trzask drzwi - pewnie Syriusz wyszedł z łazienki. Otworzył oczy, wszystko wokół było rozmazane. Lily i James spojrzeli na niego wyczekująco.
- I? - zapytali równocześnie.
- Chyba się udało - powiedział chłopak z uśmiechem zdejmując okulary - Idę przedstawić komuś Syriusza.
Mama spojrzała na niego ze zrozumieniem - za 15 minut masz być tutaj z powrotem, obiad będzie gotowy.
- Tak jest!
Wyciągnął Łapę z kanapy i zaprowadził do swojego salonu.
- Ktoś czeka na ciebie.
- Kto.
- Cornelia.
Harry pchnął drzwi, przerywając rozmowę pięciu osób. Wepchnął Syriusza do środka tak, aby stanął na przeciwko swojej córki.
- Hmm, cześć wszystkim. Oto niespodzianka. Poznajcie mojego chrzestnego, Syriusza Blacka.
Kesha zdziwiona aż rozwarła usta.
- My już będziemy wychodzić - Hermiona zaczęła wyganiać wszystkich z pokoju, zdołali tylko usłyszeć pierwsze słowa " więc to ja jestem twoim ojcem", gdy zatrzasnęła drzwi.
- Dajmy im trochę czasu dla siebie.
- Okej.
Umówili się, że spotkają się w poniedziałek, teraz każdy poszedł do siebie.
Harry wrócił do rodziców, musiał nadrobić to 15 straconych lat.

***

Był piękny poniedziałkowy ranek. Szóstka naszych bohaterów przebywała w ogrodzie. Harry leżał na kocu pomiędzy Hermioną a Cornelią. Za nim siedziała Anastazja. Draco i Seamus kłócili się o coś nad krzakiem hortensji.
- Wiecie, czuję się nieco osaczony - powiedział Harry do dziewczyn.
- Nie bój się, nie zjemy cię.
- Chcemy jedyne wyjść z tobą na spacer.
- Do mugolskiego Londynu.
- Po co?
Trzy wiedźmy spojrzały na siebie diabelnie i razem wykrzyknęły:
- Na zakupy!
Harry spróbował wstać lecz przytrzymały go 3 pary rąk.
- Na nas nie liczcie, ja z Draco idziemy zrywać Lulecznicę Kraińską* dla Seva.
- O, właśnie, ja im pomogę.
- Poradzimy sobie sami, możesz iść z dziewczynami.
- Zostawiacie mnie samego z tymi harpiami?
- Tak - to było bezlitosne stwierdzenie. - My powinniśmy już iść. Miłej zabawy.
- Dzięki - trio było pewne, że będą się dobrze bawić. Harry niewątpliwie wolał tortury u Voldemorta.
- Najpierw Gringot.
Dziewczyny podniosły się z koca, chwyciły Pottera za ramiona i ruszyły w kierunku zamku.
- W żadnym wypadku nie możesz chodzić w czerwieniach, pomarańczach i żółci.
- Ani różu.
- Za to odpowiednie będą wszelkie odcienie zieleni, podkreślą twoje oczy.
- Oczywiście czerń i biel, to pasuje do każdego.
- A co myślicie o fioletach i błękitach.
- Merlinie ratunku - chłopak podniósł oczy do nieba oczekując cudu. Niestety cud nie nastąpił.

Harry Potter i Władca MagicznychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz