Rozdział 4

12.2K 462 48
                                    

Sama się sobie dziwiłam,że tylko raz dałam się namówić Minie na sobotnie wyjście do klubu. I zdarzyło się to tylko dlatego, że ojciec wyprawiał w domu bankiet, a siedzenie całej nocy w pokoju było strasznie nudne, w dodatku było tak głośno, że nie mogłabym nawet skupić się na czytaniu, czy podobnej rzeczy. W końcu teraz, mimo oporów jakie stwarzałam, gdy dziewczyna chciała mnie namówić, doskonale się bawiłam. Moje sztywne jak kołek ciało w końcu zaczęło łapać rytm i poruszać się prawie swobodnie i z luzem, którego bardzo mi widocznie brakowało. Mina za to jak zwykle królowała na parkiecie i skupiała na sobie wzrok większości tańczący, a najbardziej chyba Andre, który wręcz ślinił się na jej widok. Chłopak był trzeźwy i musiałam przyznać, że zachowywał się bardzo kulturalnie. Jako, że miałam pilnować Miny cały czas sprawdzałam, czy mężczyzna nie posuwa się za daleko, ale nic takiego nie zauważyłam.

- Idziemy do baru? - usłyszałam głos przyjaciółki, która starała się przekrzyczeć muzykę.

Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, a dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i nie sprawdzając, czy Ryder idzie za nami, pociągnęła mnie w stronę szklanych drzwi. Chwilę później siedziałyśmy na czarnych stołkach barowych i czekaliśmy, aż barmanka poda nam nasze zamówienie. Andre jak posłuszny piesek stał za Miną i od czasu do czasu muskał ręką jej nagie ramię. 

- Twoje zdrowie, rudzielcu - powiedziała Mina i jednym duszkiem wychyliła zawartość kieliszka.

Przyjrzałam się z obrzydzeniem niebieskiemu płynowi. Kamikadze. Sama nie wiem, czy jestem w stanie przełknąć coś takiego. Nigdy nie byłam zbytnią sympatyczką alkoholu, a wręcz stroniłam od niego jak się dało. Moja przyjaciółka za to prawie zawsze, kiedy miała styczność z procentami, kończyła z urwanym filmem i ogromnym kacem następnego dnia. Obserwując jej poczynania z alkoholem starałam się jak mogłam oszczędzić sobie takich atrakcji jak wymiotowanie, przewracanie się i całą resztę.

- No pijże to! - warknęła na mnie zirytowana, a ja widząc jej morderczy wzrok zmusiłam się do wypicia drinka.

Zimna ciecz przepłynęła przez moje gardło, zostawiając w nim słodko-kwaśny posmak i momentalnie mnie rozgrzewając.

- Dobre, co nie?  - zapytała Mina poruszając zabawnie brwiami.

Musiałam przyznać, że tragedii nie było. Kamikadze nie jest zbyt mocne nawet jak na moją słabą głowę.

- Idę do toalety. Idźcie tańczyć, znajdę was - powiedział blondyn puszczając oczko mojej przyjaciółce, a po chwili zniknął już w tłumie ludzi wychodzącym z baru.

- Będzie coś z tego? - zapytałam szatynkę, kiedy szłyśmy wolnym krokiem na parkiet.

- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Jest słodki, ale nawet mnie nie pocałował!

- Nadal jesteś jego uczennicą, więc się nie dziw - powiedziałam trochę go broniąc.

- No właśnie w tym jest problem! - żachnęła się - Jeśli będziemy razem to przecież nie będziemy mogli spotykać się w szkole.

- Dlatego wybrałaś klub w samym centrum Los Angeles? - spojrzałam na nią podejrzliwie - Bo tutaj na pewno nie będzie nikogo z naszej szkoły.

Mina uśmiechnęła się triumfalnie.

- Prawda, że genialny pomysł?

- Wcale nie - zaprzeczyłam, ale tak naprawdę byłam pod wrażeniem jej przebiegłości.

- Wcale mnie nie wspierasz - powiedziała z oburzeniem.

- Jestem tutaj - mój ton był ponury, ale wywołał u mojej przyjaciółki napad śmiechu.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz