Rozdział 14

9.7K 382 27
                                    

Na dworze robiło się coraz ciemniej, a my nadal jechaliśmy. Między nami panowało milczenie, które miałam ochotę przerwać, ale nie za bardzo wiedziałam jak.

- Powiesz mi dokąd jedziemy? - zapytałam, byleby nie siedzieć dłużej w ciszy.

Chłopak spojrzał na mnie kątem oka i przyspieszył.

- Zaraz się dowiesz - powiedział nie odrywając wzroku od jezdni, która nie była oświetlona lampami.

Miałam świadomość tego, że wyjechaliśmy z miasta. W końcu całe Los Angeles jest oświetlone, a miejsce, w którym byliśmy wyglądało na dawno zapomniane przez ludzi. Nawet stan jezdni, która była naznaczona dziurami i wszelkiego rodzaju wypukłościami wskazywał na to, że wyjechaliśmy na obrzeża miasta. Nagle, dosłownie kilkanaście metrów przed samochodem pojawiły się żółte światła reflektorów. Samochód wyrósł znikąd, a zaraz po nim zapaliło się jeszcze kilkanaście lamp. Brunet zatrzymał się i patrzył na coraz większą ilość samochodów.

- Co się dzieje? - zapytałam, nawet nie starając się ukryć swojego przerażenia.

Liam wydawał się niewzruszony. Spojrzałam na niego i ku mojemu zdziwieniu na jego twarzy uformował się leniwy uśmiech. Dobra, zaczynam żałować, że dałam się namówić na to wszystko zupełnie nieznanemu sobie chłopakowi.

- Lepiej mocno złap się fotela - powiedział nagle, ale zanim zdążyłam zapytać dlaczego, ten ruszył z piskiem opon i w zastraszająco szybkim tempie zbliżał się w kierunku tych aut.

- Liam! - krzyknęłam i zamknęłam oczy, bojąc się tego, co się za chwilę wydarzy.

Byłam przygotowana na huk rozbijanych samochodów i niesamowity ból spowodowany wystrzeleniem poduszki powietrznej prosto w twarz, jednak nic takie się nie stało. Zamiast tego poczułam, że samochód zwalnia, a następnie całkowicie się zatrzymuje. Niepewnie uchyliłam powieki, ale nic nie widziałam w mroku, więc całkiem je otworzyłam. Zamrugałam gwałtownie, żeby przyzwyczaić wzrok do ciemności i spojrzałam gniewnie na Liama.

- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny - powiedział i jak gdyby nigdy nic zaczął się śmiać.

- To. wcale. nie. jest. śmieszne - wysyczałam każde słowo i ledwo powstrzymałam się przed przywaleniem mu w tą śliczną buźkę.

- Uwierz było - powiedział, po czym spojrzał w lusterko wsteczne.

- Co to w ogóle miało być?! - warknęłam.

Brunet spojrzał na mnie przelotnie, po czym znowu skupił się na lusterku, a raczej tym, co w nim widział.

- Liam, do kurwy! - wrzasnęłam, co dzięki Bogu podziałało.

- Dobra, dobra, nie krzycz już - starał się mnie uspokoić, ale niewiele mu to dało - To moi znajomi. Myśleli, że się przestraszę, ale wiedziałem, że to oni.

- Twoi znajomi są nienormalni - rzuciłam i zwróciłam swoją uwagę na panoramę za oknem.

Z każdej strony otaczał nas gęsty las, nad którym było widać dziwną, czerwono-pomarańczową poświatę. Zastanawiałam się, gdzie możemy być, ale nie miałam zamiaru pytać o to Liama. Byłam zbyt roztrzęsiona tym, co się przed chwilą stało. Naprawdę się przestraszyłam! Nawet teraz, kiedy wiedziałam, że to głupi żart moje dłonie drżały jakbym miała jakąś chorobę. Czułam na sobie spojrzenie bruneta, ale nie zwracałam na niego uwagi. Chwilę później usłyszałam głośne westchnięcie i ryk silnika, a raczej kilku silników. Pędzące samochody minęły nas z zawrotną prędkością i popędziły w kierunku długiej drogi między drzewami, którą dobrze oświetlały. Żołądek podszedł mi do gardła, kiedy samochód zaczął drgać pod wpływem szybkiej jazdy pozostałych maszyn. Nim zdążyłam się zorientować my także mknęliśmy za całą resztą, wcale nie ustępując im w szybkości. Ukradkiem spojrzałam na licznik i zamarłam. Liam rozpędził się już do 200 kilometrów na godzinę, a wskazówka cały czas pędziła do przodu.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz