Rozdział 22

8.1K 349 22
                                    

Mijały godziny, dni, tygodnie... Odkąd pojawiłam się w Szwajcarii upłynęły dokładnie 3 tygodnie, 2 dni i 13 godzin. Nie chciałam myśleć o tym, że tak dawno nie widziałam Miny i Any. Nie chciałam myśleć o tym, że Ian nie pojawił się w domu ani razu. Nie chciałam myśleć o tym, że okłamuję bliskie mi osoby. A już najbardziej nie chciałam myśleć o tej pierdolonej korepetytorce! Właśnie mijała czwarta godzina moich codziennych lekcji, a ja czułam, że mój mózg już dawno się przegrzał. Starsza kobieta o dziwnym akcencie katowała mnie pytaniami z historii Ameryki. Miałam ochotę zatrzasnąć podręcznik, który leżał na moich kolanach, rzucić nim w tą jędzę i uciec stąd jak najdalej. Jednak moja uległość wygrała i po raz setny dzisiaj odpowiedziałam jej na to samo pytanie.

- Nie jesteś skupiona, Eleonoro - kobieta ściągnęła usta w dzióbek, który utworzył na jej pomarszczonej twarzy jeszcze więcej bruzd.

Kolejny powód dla którego jej nienawidzę. Zwraca się do mnie pełnym imieniem. Nikt oprócz niej tego nie robi, za co jestem im wdzięczna. Ethan raz siedział ze mną przez dwie godziny korepetycji i o mało nie padł ze śmiechu, widząc moją minę za każdym razem, gdy kobieta zwracała się do mnie per Eleonoro.

- Jestem skupiona, proszę pani - odpowiedziałam głosem niewiniątka i jakby chcąc potwierdzić swoje słowa, przekartkowałam podręcznik od historii.

- Za dwa miesiące czeka cię egzamin, a ty nadal nic nie umiesz - powiedziała pełnym pretensji głosem, a moja krew się zagotowała.

Zacisnęłam szczękę i ze wszelkich sił starałam się powstrzymać przed komentarzem. Chyba w najbliższym czasie poproszę Ethana o nową nauczycielkę, a najlepiej sama zadbam o moją edukację. Kobieta zaczęła podnosić się z miejsca, a ja odetchnęłam z niemałą ulgą. Nigdy nie miałam wpływu na to, jak długo trwały nasze lekcje, a czasami dochodziły nawet do pięciu godzin bez żadnej przerwy. Kiedy nauczycielka opuściła mój pokój, rozłożyłam się na łóżku i głośno westchnęłam. Nie wiem jak długo z nią wytrzymam, ale przysięgam, że jeżeli jeszcze raz dowali się do moich umiejętności to ją uderzę. Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić, bo Ethan opuścił dom jakiś czas temu, a szczerze, bez niego to miejsce było strasznie nudne. Zegar na szafce nocnej wybijał godzinę 20. Nie bardzo chciało mi się fatygować Leę, więc sama wstałam i postanowiłam poszukać kuchni. Tak może wyda się to dziwne, ale jeszcze nigdy nie byłam w tym pomieszczeniu. Właściwie to domownicy mieli zakaz wchodzenia do sanktuarium jedzenia. Ignorując zasady ruszyłam schodami w dół, a kiedy znajdowałam się w połowie zatrzymałam się wpół kroku. Tuż przy drzwiach stała Elsa, która najwyraźniej dokądś wyjeżdżała. Lokaj pomagał jej założyć płaszcz.

- Nora, witaj - kobieta posłała mi lekki uśmiech.

- Dobry wieczór. Wyjeżdża pani? - trochę dziwiła mnie ta sytuacja.

Jej wyjazd oznaczałby, że zostaję tylko ze służbą. Czyżbym zyskała u nich, aż takie zaufanie?

- Tak, muszę załatwić pewną sprawę. Wrócę za kilka dni - po jej zachowaniu widać było, że bardzo się spieszy.

Mężczyzna w garniturze odebrał od niej walizki i zniknął za drzwiami.

- Gdybyś miała jakiś problem, powiadom o tym Ethana. A gdyby nie był w stanie ci pomóc to mój numer masz w telefonie - powiedziała, a ja rozdziawiłam usta.

- Skąd się tam wziął?

- Ethan wpisał ci go ostatnio. Pewnie zapomniał ci powiedzieć, a ja nalegałam, żebyś miała go pod ręką. Wiesz, tak na wszelki wypadek - Elsa puściła mi oczko, a ja nie wiedziałam co myśleć.

Z jednej strony cieszyłam się, że mogę na nią liczyć, ale z drugiej... Ethan grzebał w moich prywatnych rzeczach. Ciekawe, czy streścił się do wpisania numeru swojej babci, czy przeglądał także inne rzeczy. Nawet nie chciałam o tym teraz myśleć.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz