Rozdział 37

8.7K 351 100
                                    

- Gdzie to położyć?

Odwróciłam się w stronę Iana i przyjrzałam się lampie, którą trzymał w dłoni.

- Możesz ją zapakować do sprzedania - odparłam.

Chłopak wyszedł na dwór, zostawiając mnie w otoczeniu miliona pudeł. Tydzień temu odwieźliśmy Christiana do kliniki odwykowej, a sami zajęliśmy się doprowadzaniem jego domu do porządku. Z pomocą Ethana, Miny oraz Andre uporządkowaliśmy wszystkie pomieszczenia, skosiliśmy trawę w ogrodzie i wypieliliśmy rabatki. Czułam się dziwnie, wracając na stare śmieci, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam kroku, który raz na zawsze odetnie mnie od starego życia.

- Jak się czujesz? - Mina stanęła u mojego boku i przyjrzała się mojej twarzy z nieskrywaną troską.

- Jest dobrze - odpowiedziałam szczerze.

- Na pewno chcesz wyrzucać te wszystkie ubrania? - zapytała, a ja parsknęłam śmiechem.

- Możesz je zatrzymać, ale i tak będą na ciebie za duże - powiedziałam, po czym z błyskiem w oku dodałam: - Albo za krótkie.

- Kocham krótkie rzeczy! - dziewczyna klasnęła w dłonie, a ja parsknęłam śmiechem.

Rozejrzałam się po moim byłym pokoju i z ulgą stwierdziłam, że wcale za nim nie tęskniłam. Moje osobiste rzeczy spakowałam w wielkie pudła, które zajmowały połowę pokoju, a resztę postanowiłam sprzedać. Właściwie, to miałam ochotę sprzedać cały dom, jednak nie należał do mnie. Wspólnie z Elsą postanowiliśmy założyć Christianowi nowe konto bankowe, na którym znajdą się pieniądze ze sprzedaży niepotrzebnych rzeczy z domu, a także niewielkie udziały w firmie, które przypadają mu na czas leczenia. Dostęp do konta będzie monitorowany przez Elsę, która w głębi duszy jest naprawdę dobrym człowiekiem. Osobiście, nie chciałam mieć już nic wspólnego z moim ojcem. Chyba tylko nazwisko i wspomnienia będą mi o nim przypominać. Poczułam łzy wzbierające w kącikach moich oczu i musiałam ścisnąć nasadę nosa, aby nie pozwolić im wydostać się na zewnątrz. Nie miałam powodów do płaczu. Byłam wolna, tak bardzo jak tylko wolna może być bezrobotna osiemnastolatka, która nie ukończyła szkoły i żyje na rachunek swojego chłopaka. Czułam się beznadziejnie. Czułam, że...

- Czemu płaczesz? - silne ramiona oplotły moją talię i przycisnęły do umięśnionej klatki piersiowej.

Byłam tak zajęta użalaniem się nad sobą, że nie zauważyłam pojawienia się Iana.

- Nie wiem - wyszlochała.

- Nie chcesz stąd wyjeżdżać? - zapytał cicho, obracając mnie do siebie twarzą.

- Chcę. Nic mnie tu nie trzyma - powiedziałam pewnym głosem. - Właściwie to chciałam stąd zniknąć i to jak najszybciej.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, moja pani - brunet lekko dygnął i pocałował mnie w dłoń.

Uśmiechnęłam się przez łzy i pozwoliłam wyprowadzić się z dawnego pokoju.

- Ethan! - Ian krzyknął tak głośno, że mimowolnie skrzywiłam się.

- Hmm? - blond głowa pojawiła się między kartonami.

- Zamkniesz dom i wywieziesz resztę pudeł? Chciałem zabrać stąd Norę - nie widziałam twarzy Iana, ale niewątpliwie jego mina skłoniła Ethana do bezzwłocznej zgody.

Posłałam chłopakowi przepraszające spojrzenie przyjacielowi i wyszłam z domu na ciepłe, letnie powietrze. Brunet kroczył tuż za mną. Pozostało kilkanaście minut do zachodu Słońca, więc wszystko pokrywała pomarańczowo-złota poświata. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że widzę brukowaną drogę i maleńkie krzewy wokół niej, ostatni raz.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz