Rozdział 28

8.8K 366 76
                                    

Ian's POV:

Siedziałem w samochodzie i od piętnastu minut czekałem na Norę. Dziewczyna miała tylko założyć kurtkę i zejść na dół. Nigdy nie przypuszczałbym, że zajmie jej to tyle czasu. Za 10 minut powinniśmy być w szpitalu. Już miałem wysiąść z pojazdu, gdy drzwi frontowe otworzyły się na oścież, a następnie ukazała się w nich sylwetka malutkiej szatynki. Nora kuśtykała wolno w moją stronę, co chwila klnąc pod nosem z powodu przeszkadzającego jej gipsu. Musiałem użyć całej siły woli, aby nie roześmiać się na ten słodki widok.

- Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam założyć spodni - powiedziała przepraszającym tonem, gdy znalazła się już w samochodzie.

Spojrzałem zdziwiony na jej nogi, na których nie było żadnych spodni. Dziewczyna miała na sobie krótką sukienkę, która teraz zadarła się niebezpiecznie wysoko.

- Przecież nie masz spodni - powiedziałem zdezorientowany.

- No właśnie - odparła, jakby to wszystko wyjaśniało.

- Nie rozumiem.

Nora wywróciła oczami.

- Nie mogłam przecisnąć gipsu przez ani jedną nogawkę, rozumiesz? Przymierzyłam chyba 6 par spodni i wszystkie miały ten sam problem - szatynka opadła na oparcie fotela i głośno westchnęła.

Roześmiałem się krótko, ale to wystarczyło, żeby posłała mi mordercze spojrzenie. Z rozbawionym uśmieszkiem na twarzy, odpaliłem samochód i wyjechałem z posiadłości babci. W dość szybkim czasie dotarliśmy do miejscowego szpitala. Z każdą chwilą denerwowałem się coraz bardziej, chyba przejmując część stresu od Nory, która wyglądała na bardzo spokojną. Zaparkowałem pod wielkim budynkiem i wraz z szatynką opuściłem pojazd.

- Gdzie mamy iść? - zapytałem.

- Na drugie piętro - Nora odpowiedziała automatycznie, nawet nie patrząc w moją stronę.

Czyli jednak trochę się stresowała. Miałem wielką ochotę złapać ją za rękę i puścić dopiero wtedy, gdy to wszystko minie, ale nie mogłem. Nie potrafiłem wykonać tego prostego kroku. Miałem nadzieję, że to, co zaplanowałem dla nas na kolejne dni będzie wystarczającym dowodem mojej... no właśnie, czego? Sam nie wiem, czy to miłość. Może po prostu jej charakter, sposób zachowania i to ile przeszła w swoim życiu powodują, że rodzą się we mnie pewne uczucia wobec niej. Mimo, że na początku starałem się, aby była mi obojętna, kompletnie mi to nie wyszło. Nie umiałem spojrzeć na nią inaczej, niż na najwspanialszą osobę na świecie. Nie potrafiłem i nie chciałem patrzeć na nią inaczej.

- Zostań tutaj - powiedziała i dopiero teraz zorientowałem się, że stoimy pod drzwiami z napisem "Rezonans magnetyczny".

Byłem tak zamyślony, że nawet nie spostrzegłem obecności Lanera. Lekarz stał z ręką na klamce i z uśmiechem wpatrywał się w Norę. Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści. Nie podobał mi się ten typ, a już najbardziej nie podobało mi się to jak podrywał szatynkę.

- Wejdź do pomieszczenia i połóż się na tym wielkim urządzeniu - poinstruował ją brunet i otworzył przed nią drzwi - Pójdę po twoje dokumenty i zaraz wrócę.

Zrobiłem krok w kierunku pomieszczenia, do którego weszła dziewczyna, ale Matt zamknął mi drzwi przed nosem.

- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał sucho.

- Myślisz, że zostawię ją samą?

- Tam nie wolno wchodzić. Poczekaj sobie tutaj spokojnie i radzę ci nie wnosić tyłka tam, gdzie cię nie chcą - po tych słowach odszedł i zostawił mnie w całkowitym osłupieniu.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz