Rozdział 12

10K 402 82
                                    

Kiedy skończyłam relacjonować przyjaciółce spotkanie z Anastazją, ta zmarszczyła brwi i przez chwilę zapatrzyła się w okno.

- Jak ona mogła to zrobić?! - wybuchnęła nagle, a ja osłupiałam.

- Jak mogła się zakochać? - zapytałam z niedowierzaniem.

Mina spojrzała na mnie z irytacją wypisaną na twarzy.

- Oczywiście, że nie! Cieszę się, że się zakochała, ale nie rozumiem jak może zostawić cię samą w Los Angeles. Przecież wie jak wygląda sytuacja z Christianem - w jej głosie dało się wyczuć nutę zniesmaczenia.

Zastanowiłam się przez chwilę nad słowami przyjaciółki, a co najważniejsze, co ja bym zrobiła na miejscu Any.

- Wiesz... - zaczęłam - Ona chyba miała nadzieję, że nie stanie mi się nic złego, bo mam ciebie. Szczerze to ja na jej miejscu chyba zrobiłabym to samo. Wiem, że Anastazja tyle lat przeżywała śmierć Richarda, a teraz w końcu znalazła miłość.

- Rozumiem to, ale nie uważasz, że tak poważne kroki po dwutygodniowej znajomości są... no nie wiem... zbyt dużym ryzykiem?

- Myślę, że Ana nie ryzykowałaby wyjazdu tak daleko, gdyby nie była pewna Nika - powiedziałam dobitnie i sądząc po minie mojej przyjaciółki w stu procentach się ze mną zgadzała.

- Kiedy wyjeżdża?

- W piątek.

Strasznie zaczęły boleć mnie plecy, więc zeszłam z łóżka i położyłam się na puchowym dywanie. Rozprostowałam kości i podłożyłam dłonie pod głowę, a nogi ugięłam w kolanach. Mina natomiast nadal leżała na łóżku, jednak wychyliła się za jego krawędź, żeby widzieć moją twarz.
Zdecydowanie musiałyśmy wyglądać jak znudzone mopsy.

- Wiem! - krzyknęła w pewnym momencie, a ja spojrzałam na nią pytająco.

- Co znów wymyśliłaś? - mruknęłam.

- Zrobimy jej imprezę pożegnalną! Albo weźmiemy ją do SPA, do kina, na zakupy, gdziekolwiek! - dziewczyna wyrzucała z siebie pomysły z szybkością karabinu maszynowego.

- SPA odpada... zakupy z resztą też - powiedziałam z niezadowoleniem.

Jak już zdążyliście zauważyć nienawidzę chodzić na zakupy! Nie chodzę do fryzjera ani kosmetyczek. Praktycznie wcale nie dbam o swój wygląd i chyba nie jest ze mną jeszcze tak źle.

- Przestań marudzić! - zbeształa mnie.

Zrobiłam oburzoną minę i wywróciłam oczami.

- Mama dostała cztery karnety na cały dzień w najlepszym salonie odnowy biologicznej w Los Angeles, a z jej ostatniego telefonu wynika, że w tym miesiącu nie przyjedzie - na jej twarzy pojawił się smutny grymas, który sekundę później zniknął - Karnet przepada za dwa tygodnie, więc spokojnie możemy je wykorzystać. Anastazji na pewno to się spodoba.

Popatrzyłam na nią z zastanowieniem.

- No w sumie... - zaczęłam, a na ona uśmiechnęła się promiennie.

- Wiedziałam, że się zgodzisz! - ryknęła radośnie.

Dosłownie chwilę później przygniatała mnie swoim smukłym ciałem i całowała każde miejsce na mojej twarzy.

- Złaź ze mnie, debilko! - warknęłam na nią, jednak nie byłam na nią zła.

- Niech no cię wycałuję, Norciu.

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz