Rozdział 18

8.6K 334 82
                                    

Czterdzieści pięć minut później zmierzaliśmy w kierunku prywatnego samolotu, którym mieliśmy lecieć do Europy. Liam przez całą drogę był dziwnie milczący, ale ja też nie byłam zbyt dobrym kompanem do rozmów. Cały czas byłam zajęta myśleniem o tym, że babcia jest w szpitalu. Nadal nie docierało do mnie, jakim cudem mogło się to wydarzyć.

- Poczekaj tu chwilę - poinstruował mnie brunet, a sam zabrał moją walizkę i skierował się do wielkiej maszyny.

Po wielu kłótniach, przekonałam go, że wcale nie potrzeba mi tyle ubrań i zmieściliśmy najpotrzebniejsze rzeczy w jednej, dość dużej, walizce. Z zaciekawieniem przyglądałam się samolotowi z nazwą w jakimś dziwnym języku, gdy nagle poczułam wibracje w tylnej kieszeni.

- Halo?

- Jak mogłaś!? - krzyk Miny, przyprawił mnie o bolesne ukłucie w skroni.

- Wiem, że zapomniałam cię uprzedzić, ale nie miałam na to czasu, ani głowy - zaczęłam się tłumaczyć.

Kątem oka zobaczyłam, że Liam idzie w moją stronę.

- I ty mówisz to tak spokojnie!?

- Wiem, że pobyt mojej babci w szpitalu to stresująca rzecz, ale nie musisz krzyczeć - starałam się ją uspokoić - W końcu za kilka dni wracam...

- Więc wytłumacz mi, do cholery, dlaczego wypisałaś się ze szkoły!?

- To nie... Zaraz, co!? - teraz to ja krzyczałam.

- Dyrektor wparował do nas na lekcję i oznajmił, że panienka Martin została wypisana z listy uczniów! Jak mi to wytłumaczysz?

Stałam jak wryta. Wypisana ze szkoły? Ale... ale jakim cudem?

- Ja... - zaczęłam i nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.

Odwróciłam się gwałtownie, a moje spojrzenie trafiło prosto w groźną twarz bruneta.

- Wiedziałeś, prawda?! - zapytałam ostro, chociaż znałam odpowiedź.

- Przykro mi - wzruszył ramionami.

- Przyjedź po mnie na... - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdy Liam wyrwał mi telefon z ręki.

Z otwartą buzią patrzyłam jak kończy połączenie, a następnie wsadza sobie urządzenie do tylnej kieszeni dżinsów.

- To chyba jakieś jaja! - warknęłam i odwróciłam się na pięcie z zamiarem wydostania się z lotniska.

Przeszłam kilka kroków, gdy poczułam jak chłopak chwyta mnie w pół i przerzuca sobie przez ramię.

- Puszczaj mnie! - krzyknęłam, ale on zaczął kierować się w stronę samolotu - Pomocy! On chce mnie porwać!

Krzyczałam wniebogłosy, jednak nikt nie reagował. Kilku pracowników załogi spojrzało na mnie z politowaniem, ale żaden nie ruszył się, aby mi pomóc. Zaczęłam rzucać wyzwiskami w stronę bruneta i z całej siły uderzać rękoma w jego plecy, co niestety nie dało zamierzonego efektu.

- Przestań się rzucać! - warknął.

- Bo co?! - byłam tak wkurzona, że nie było mowy o zachowaniu dobrych manier.

- Bo nie chcę, żeby stała ci się krzywda - powiedział gładko, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

- Skoro tego nie chcesz to mnie puść, do cholery!

- Nie mogę.

Jęknęłam z politowaniem.

- Przestań sobie ze mnie jaja robić i mnie puść - powiedziałam ostro - Jeśli to ukryta kamera, to przyznaję się, że dałam się nabrać. A teraz skończ ten cyrk!

Ułamek szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz