~15~

1.8K 126 11
                                    

Dopóki nie zobaczyliśmy tego.

To nie powinno mieć miejsca. Zwłaszcza w strefie. Wysoko nad Labiryntem, zza chmur wyłonił się helikopter. Tak. Helikopter. Ale Jak to ? Przecież Eva by nie pozwoliła. Chyba że... To podstęp. Maszyna zaczęła się zbliżać do ziemi. Moje włosy rozwiało zimne powietrze które niósł ze sobą Helikopter. Nikt się nie odezwał, słuchać było jedynie szum całej latającej konstrukcji. Spojrzałam na streferów. Wszyscy byli wpatrzeni w maszynę która właśnie wylądowała. W środku byli mężczyźni. Mieli na sobie stroje żołnierzy i kominiarki na twarzach, przez co nie mogłam ich rozpoznać. Otworzyli szybko małe drzwi i '' wybiegli'' z helikoptera. Faceci podeszli do mnie. Dlaczego akurat do mnie?

- Witamy Sophie.

- Eeee... Niezbyt was pamiętam. Zwłaszcza jeśli macie na twarzach kominiarki. - odpowiedziałam, przez co oboje zdjęli czarne materiały. Nie do końca poznałam ich twarze. Jeden wyglądał na 30 może 40 lat, a drugi był dość młody 20 a może 25. Widocznie byli ochroniarzami DRESZCZ'u. To chyba tego młodszego kopnęłam przy ostatniej ucieczce. Nie przyglądałam się w tedy na ich twarze. W tej chwili oboje się uśmiechnęli. Ciągle się na mnie patrzyli.

- Sophie, w połowie znana jako Uciekinierka. Słuchaj małolato - właśnie ten młodszy złapał mnie za górę koszulki i podniósł z ziemi o parę centymetrów. - Nie cierpię cię, W sumie to nikt z dorosłych Cię nie chce znać. Zrobił bym ci dużo krzywdę gdyby nie Eva. Według niej jesteś potrzebna. Gdyby nie ona już dawno..- I w tym momencie uderzyłam go z całej siły pięścią w twarz. Brakowało mi tego.

- Suka! - krzyknął trzymając się za nos widocznie tam trafiłam. Streferzy patrzyli na mnie z podziwem. Niektórzy mieli nawet otwarte usta które układały się w zgrabne ''o''. Uśmiechnęłam się.

- Słuchaj, - zwrócił do mnie ten starszy i wyciągnął w moją stronę palec wskazujący.- Nie możemy Ci zrobić wielkiej krzywdy ale parę uderzeń nie zaszkodzi - Po czym jego ręka powędrowała w górę. Już miałam dostać gdy Minho i Newt odciągnęli mnie parę metrów do tyłu, i Newt wyszeptał mi do ucha:

- Może wiedzą gdzie jest wyjście. - Przytaknęłam co miało oznaczać : '' Zrobię co mogę''

Młodszy już się otrząsnął i znów do mnie podszedł wymierzając cios w brzuch. Bolało. I drugi ale tym razem w twarz.Upadając na ziemię poczułam ciepłą ciecz spływającą mi z nosa. Krew. Nade mną znów pojawili się moi przyjaciele. Minho i Newt pomogli mi wstać. Kiedy stałam na nogach otrząsnęłam się.

- Co boli? Ostatnio to ja tak leżałem. Coś z wprawy wyszłaś Sophie. - zaczął z uśmiechem na ustach.

- Wyszłam z wprawy bo tu nie ma gówniarzy takich jak ty. - I pomyślałam o Drake'u . Jest jeden ale nie będę już o tym mówić.

- Ok, to może powiemy gówniaro po co tu jesteśmy. Jesteśmy tu tylko z powodu Sophie. - Nagle wszyscy, dosłownie wszyscy spojrzeli na mnie, ale tylko żołnierze z uśmiechem. - Pewnie smarkulo jesteś ciekawa kim byli twoi rodzice. W sumie to nie tylko Sophie ale i wszyscy jesteście ciekawi. Prawda? Ale pokażemy wam jak działa na ludzi prawda. Mamy wielką przyjemność ogłosić kim jest tak naprawdę ojcem Sophie i ona sama. - znów się uśmiechnął co było nie do wytrzymania. Starszy wyciągnął karabin, widocznie na wszelki wypadek. Młodszy blondyn teraz podszedł do mnie i podniósł mój podbródek do góry. Tak że patrzyłam prosto na niego.- Kochana, nie ma się co zamartwiać - Poczułam że za mną ktoś stoi. To na pewno Newt i Minho. - Twój ojciec był świetny. Przynajmniej dla nas...

- Słuchaj, co mi nie wmówisz i tak się nie załamię czy nie rozpłaczę jak mała dziewczynka. Odkąd pamiętam działałam sama. Bez rodziców. A teraz możesz mówić dalej chyba że chodziło Ci właśnie o to żeby mnie zniechęcić do życia?

- Nie nie chodzi o to. Chodzi mi o pokazanie jak działa Prawda a to zupełnie co innego. Twój ojciec dla mnie był wzorem. Nie wiem czy dla Ciebie też nim będzie. Był jednym z nas. Pracował dla DRESZCZ'u- W tle usłyszałam parę ''oh'' i '' Ah'' albo: '' To nie możliwe!''. Ja tam się jakoś spodziewałam czegoś w tym stylu. - od początku szkolił Cię na maszynę do zabijania, ale ty pewnego dnia się sprzeciwiłaś. Podajże miałaś w tedy 13 lat. Ojciec się zdenerwował tak bardzo że postanowił że kiedyś wylądujesz tutaj. Szkolono cię, robiono testy ale ty i twój umysł okazał się odporny. Dziwne że nie pamiętasz dzieciństwa.

- Ja nigdy nie miałam dzieciństwa! Nigdy nie dostałam cholernej lalki czy miska! Na 5 urodziny bat, a na 6 sztylet! Pamiętam Ogay?! Pamiętam okres w którym powinno być dzieciństwo! Wszystko pamiętam! - Krzyknęłam wkurzona. Nie opanowałam się, miałam nigdy nie mówić że pamiętam tamten czas. Trudno.

- A to Ci niespodzianka..! Nie spodziewałem się tego. -Facet chodził dookoła mnie jak w zegarku ale przestał gdy miał coś mówić. - A i pewnie pamiętasz matkę? Prawda? Odpowiedź. Prawda?

- PRAWDA! Cholerna Prawda!!! - krzyczałam już tak wściekła że mogłam kogoś zabić.

- Pamiętasz udawanie że testy się udawały czy..

-SKOŃCZ! OGAY?! SKOŃCZ! Tak wszystko pamiętam! I Wiesz co jeszcze pamiętam? Pamiętam że wiesz gdzie jest wyjście! - Właśnie miałam się rzucić na faceta gdy Minho i Newt przytrzymali mnie żebym tego nie robiła. - WIESZ GDZIE JEST WYJŚCIE! GADAJ!

Gdy ja ciągle krzyczałam z zaschniętą krwią na twarzy mężczyźni wyjęli jakąś skrzynię z helikoptera. Nadal krzyczałam i byłam trzymana przez chłopaków gdy oboje zakładali z powrotem kominiarki. Nadal krzyczałam gdy wsiadali do latającej maszyny. I nadal gdy śmigła maszyny zaczęły się obracać. Gdy chłopaki mnie puścili zza koszulki wyjęłam mały pistolet. Zaczęłam naciskać spust. Celowałam w okna helikoptera. Słyszałam pękającą szybę.Na ziemię zaczęły spadać kawałki szkła. Po chwili już na niebie nic nie było widać. Odlecieli. A wszyscy chłopcy patrzyli na mnie jak na dziwadło. To przez pistolet.

- Skąd ty to do purwy mać masz?! - krzyknął Minho.

- Zawsze mam go przy sobie. Zawsze. - spojrzałam na Minho. Jego mina była zdziwiona. Bardzo zdziwiona.

- Zostawili jakieś pudło. Chodźmy sprawdzić.- Oznajmił Newt.

- Czekajcie, To może być coś niebezpiecznego. To kto otwiera? -zapytałam ale nie było chętnego. - To może Minho?

- Ogay. Niech będzie. - Chłopak podszedł do skrzyni a ja za nim. Chciałam zobaczyć co nam Ci mili panowie zostawili. Azjata powoli zdjął górę pudełka. Pierwszą rzeczą która tam była to biała kartka.


Drodzy Streferzy!

Mamy nadzieję że jakoś sobie radzicie.

Mamy też nadzieję że Mr. Smith i Mr. Calm nic wam nie zrobili poważnego.

Tak więc, przejdę do rzeczy.

Przedmiot który znajdziecie w środku skrzyni jest dla Sophie od jej Ojca.

Niech dobrze z niego korzysta.

Eva

- Widocznie to dla Ciebie- Oznajmił Minho po chwili ciszy. - Otwórz.

Od ojca powiadasz.? Na pewno to będzie broń do zabijania. Kiedy zdjęłam papier który okrywał całość zdziwiłam się. To była broń ale nie do zabijania. Był to łuk. Łuk i około 20 strzał. a obok nich kartka z napisem : ''Będzie więcej'' No tego po Ojcu się nie spodziewałam!

-Łuk. Ładny. Ale nie pasuje do ciebie. Bardziej do Ciebie to sztylet albo coś w tym stylu. - powiedział Newt

- Tak wiem i to mnie też dziwi. Od Ojca też myślałam że miecz albo coś takiego. Dziwne.

- Spróbuj wycelować w tamto drzewo. - Newt Pokazał palcem na najdalej od nas położone drzewo.

- No to spróbujmy.- Sięgnęłam po łuk i jedną strzałę. Naciągnęłam cięciwę, wycelowałam i puściłam. Spojrzałam na drzewo. Strzała wbiła się w korę drzewa. W sam środek drzewa. Tego się nie spodziewałam.

Zupełnie się nie spodziewałam.

Odporna UciekinierkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz