Nie wierzę, że się zgodziłem. Nie powinienem, on jest chory psychicznie. Możliwe, że bardziej niż ja. Kilka miesięcy temu żadna dziewczyna mnie nie chciała, a teraz leci na mnie jakiś chory morderca. Dziś rano obudził mnie i kazał wejść do jego garderoby. Właśnie tak znalazłem się tutaj tylko w bieliźnie czekając aż Joker znajdzie mi coś do ubrania. W końcu podbiegł do mnie uśmiechnięty od ucha do ucha, przez co się zarumieniłem. Nigdy nie stałem przed mężczyzną prawie nagi. Odchrząknąłem niepewnie i wziąłem ciuchy, które podał mi Joker. Był to jego fioletowy płaszcz, zielona bluzka z jego krwistym uśmiechem obok którego było napisane „Why So Serious?" oraz śliwkowego koloru spodnie.
- Podoba ci się? – Szepnął mi do ucha, a ja automatycznie się wzdrygnąłem. – Pomogę ci się pomalować, hmm?
- Będę w tym głupio wyglądać – Odparłem nonszalancko, chociaż w środku czułem buzującą we mnie złość.
Joker nie odpowiedział i wyciągnął z szafki farbki. Popatrzył na mnie chwilę, zastanawiając się, jak założyć mi tą tonę makijażu. Stał tak, a ja ubierałem się w to, co mi kazał. W końcu pokiwał głową sam do siebie i podszedł do mnie niebezpiecznie blisko. Cofnąłem się od niego, a ten się roześmiał. Wydąłem wargi.
- Kocham jak tak robisz. Jesteś wtedy taki straaasznie słodki – Powiedział rozbawiony. – A teraz dasz się pomalować?
Nie miałem wyboru. Zamknąłem oczy czekając, aż dotknie mnie swoimi pędzelkami do malowania. Na początku nic dziwnego nie robił, raz po raz czułem na mojej skórze muśnięcie farby do twarzy. Po kilku minutach, gdy wszystko było najprawdopodobniej zrobione zaczął mnie dotykać i głaskać po twarzy. Było mi głupio, że jakiś mężczyzna mnie dotyka, ale o dziwo nie chciałem, żeby przestawał. Nieświadomie go pragnąłem. Odsunąłem Jokera od siebie delikatnie i znów się zarumieniłem.
- Nie udawaj niedostępnego. Wiem, że tego chcesz – Mruczał pociągająco, a ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłem.
Wyszedłem z pokoju i spojrzałem w lustro, które właśnie wisiało obok. Miałem podobny makijaż do Jokera, jednak nie był aż taki mocny i widać było w niektórych miejscach moją „normalną" twarz. Psychopata musiał wybiec za mną, bo zauważyłem go w zwierciadle. Nie uśmiechał się już. Znaczy on zawsze jest uśmiechnięty, bo ma rozcięte usta, ale tak to... on miał chyba bardziej ponurą minę.
- Przestań się tym tak przejmować – Wyszeptał mi i włożył swoją twarz pomiędzy moje włosy. – Powinniśmy już iść.
Pokiwałem smętnie głową i poszedłem za nim do auta. W środku leżał stos pudełek z MacDonalda oraz wiele chusteczek higienicznych. Z radia leciała jakaś tandetna muzyka z lat 70-tych. Usiadłem obok prowadzącego samochodem i rozejrzałem się po okolicy, gdy ten ruszał. Znajdowaliśmy się gdzieś na przedmieściach Gotham, ale gdzie dokładniej nie jestem pewien. Joker pomrukiwał co chwilę coś w rytm muzyki i nie mogłem się powstrzymać od lekkiego uśmiechu.
Po godzinie lub nawet dwóch dojechaliśmy na miejsce. Wyszedłem za psychopatą, który skierował się w stronę sklepu komputerowego. Po co komuś takiemu komputer albo coś takiego? Weszliśmy do małego budynku i stanąłem w miejscu, gdy Joker zamierzał coś kupić u sprzedawcy. Gadał z nim chwilkę, a ten prawie w ogóle nie przejmował się jego makijażem. Facet pokiwał z uznaniem głową i kliknął jakiś guzik za kontuarem. Krzyknąłem cicho, ponieważ obok mnie otworzyło się tajne przejście, które na początku wydawało się zwykłą szafą z telewizorami. Morderca pokiwał mu ręką podekscytowany i podszedł do mnie z kluczykami.
Przeszliśmy przez kilka dłużących się korytarzy, aż w końcu naprzeciw nas wyłoniły się drzwi. Joker z łatwością otworzył je kluczami, które dostał od sprzedawcy. Pomieszczenie było bardzo duże. Leżało tu kilka pistoletów, bazooka i inne raczej nie do kupienia w normalnych sklepach rzeczy. Mężczyzna wyciągnął jakąś dziwną szybę i w nią popukał. Pokiwał z uznaniem i wyszperał kilka innych przydatnych rzeczy z kupy broni.
- Potrzebna nam będzie szyba kuloodporna, jeżeli masz poprowadzić tą armię. Nikt nie może cię tknąć – Powiedział to tak, jakbym do niego należał.
Zakluczyliśmy pokój i doszliśmy do komputerowego. Facet zawołał coś, że mamy zapłacić, ale Joker go zignorował. Odjechaliśmy kilka kilometrów od sklepu, a psychopata kliknął czerwony guzik na pilocie. Budynek wybuchł i usłyszałem wycie syren. Joker szybko dodał gazu i wyjechaliśmy z miejsca przestępca. Serce biło mi jak młot, ale się tym nie przejmowałem.
- Czemu go zabiłeś? On ci pomógł.
- He's not crazy. He Just likes killing people.*
Po tym, jak to powiedział nastała długa cisza. Nic nie mówiliśmy, dopóki Joker nie zaparkował pod czterogwiazdkową restauracją. Wyciągnął swój pistolet i jak gdyby nigdy nic wszedł do środka. Goście krzyczeli i uciekali w popłochu, więc po kilku minutach byliśmy tu sami. Joker zaprowadził mnie do góry, na dach gdzie znajdował się jeden stół przykryty białym obrusem. Wszystko było doskonale zaplanowane. Morderca podsunął mi krzesło jak dżentelmen i usiadłem. Na stoliku paliła się czerwona świeca, która dawała dziwnego, romantycznego nastroju.
- Czy to randka? – Zapytałem zdezorientowany.
- Można tak powiedzieć – Uśmiechnął się do mnie zawadiacko.
Siedziałem jak na szpilkach i nie wiedziałem co zrobić. Na szczęście niezręczną ciszę przerwał kelner, który cały spocony wpatrywał się w nas napięcie.
- No tak, tak. Ja poproszę białe wino – Spojrzał na mnie, a ja pokiwałem w odpowiedzi na jego niezadane pytanie. – Dwa wina. To może jeszcze homara i jakiegoś strasznie krwistego befsztyka. A ty co chcesz, L?
Ale ma wymagania, nie powiem. Jeszcze to L? Rozumiem, że nie chce zdradzać mojego prawdziwego imienia, ale żeby L?
- Macie tu nuggetsy? – facet spojrzał na mnie jak na wariata. No tak. Cztery gwiazdki. – Hamburger? Też nie?
- Zobaczymy co da się zrobić, sir – Skłonił się najniżej jak umiał i odbiegł od nas szybko.
Joker złapał mnie niespodziewanie za rękę i trzymał tak w swoim żelaznym uścisku. Patrzyliśmy sobie w oczy, widziałem tą jego iskierkę rozbawienia, którą zawsze mnie denerwował. Jego głowa znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Ostatecznie jego usta delikatnie dotknęły moje i pierwszy raz to ja zacząłem ten romantyczny pocałunek. Przycisnąłem go do siebie i przeleciałem językiem po jego zębach. Usłyszałam z jego strony pomruk zadowolenia i powtórzyłem jeszcze kilka razy tą czynność.
Nasz pocałunek pewnie trwałby dłużej, gdyby nie postać, która przyleciała z nikąd na dach. Osoba ta miała na sobie czarny kostium nietoperza. Batman.
* Chelsea Cain. W cytacie zmieniłam tylko She na He ;-)
CZYTASZ
Lokker
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedyś połączenie kogoś z DC i Marvela? Nie? To ja wam pokaże jak świetnie dogadać ze sobą może się Loki i Joker. Loki razem z Thorem wyjeżdżają do Gotham, bo bóg piorunów ma tam jakąś koleżankę, którą musi odwiedzić. Główny...