Który złoczyńca woli nachosy od popcornu?

340 39 5
                                    

  Wszystko już było gotowe. Kolejny raz spróbowałem zapanować nad mocą klejnotu i o dziwo mi się to udało. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem. Ja wyczarowałem całą armię nieśmiertelnych żołnierzy, na których czele miał stać niestety Joker, a aa w tym czasie miałem siedzieć w bunkrze i tylko nimi kierować. Wszyscy żołnierze stali na polu gotowi do wali, Joker stał obok nich z szerokim jak zwykle uśmiechem, a ja byłem tak jakby obserwatorem, który widzi to wszystko z góry, jednak go tam tak naprawdę nie ma.

 - Czyli zaatakujemy miasto i zniszczymy całe Gotham, a potem Nowy Jork? – Upewnił się psychopata.

 Nie taki był plan. Mieliśmy nad nimi zapanować, a nie wszystkich rozwalać!

 - A nie mieliśmy nad nimi zapanować? Pokazać im co to jest prawdziwa wolność? – Powiedziałem za pośrednictwem jednego z żołnierzy.

 - Nie, co ty wygadujesz? – Zmarszczył brwi i podszedł jak najbliżej mówiącego mężczyzny.

 - No tak. To co teraz?

 Zaczęło się. To, nad czym ostatnio myślałem. Jednak jesteśmy inni. Inaczej działamy.

 - Może rozwalimy cały świat, a potem zapanujemy nad tymi ludźmi, co przeżyli? – Podsunęła pomysł Harley Quinn, która znikąd pojawiła się za plecami Jokera.

 Zgodziliśmy się i ruszyliśmy. Jakoś się dogadaliśmy, po trochu. Ja raczej tworzę armię, a ten podchodzi do sprawy po cichu, tak żeby nikt nie wiedział, skąd nadejdzie atak, ale to on zazwyczaj rujnuje pół miasta. Uważam, że dobrze się dogadaliśmy, a raczej mam taką nadzieję. Usłyszałem krzyki ludzi, gdy dochodziliśmy do Gotham. Trzeba wam to po kolei opowiadać? Burzenie budynków, terror wśród mieszkańców, psychiczny śmiech Jokera oraz Harley i tak dalej, i tak dalej... Przejdźmy do sedna! Mianowicie wszystkich super bohaterów, którzy wzięli udział w bitwie.

 Pierwszy przybył tutaj Thor. Usłyszałem kilka ostrych przekleństw z jego strony, a po chwili mój przyszywany brat rzucił się w wir walki. Następny był Batman, który wściekły próbował pozabijać wszystkich nieśmiertelnych, że tak ich nazwę. Dotarł do nas po chwili Nightwing, który z dziwnym uśmieszkiem na twarzy i ze swoimi pałkami atakował nieskutecznie wrogów. Nikt nie zwrócił uwagi na Jokera i pannę Quinn, którzy stali na dachu jednego z bloków i jedli nachosy, śmiejąc się przy tym, jakby oglądając jakąś tandetną komedię w kinie. Ja osobiście wolę popcorn od nachosów, ale jak kto woli, prawda?

 Batman wyczerpany ciągłymi nieudanymi ciosami, bo jego pięść wciąż przechodziła przez brzuchy żołnierzy, a ci nic sobie z tego nie robili, zadzwonił po pomoc. Kogo? Mianowicie po jego kolegę z Central City. Flasha. Przybiegł tu, jak najszybciej mógł, ale nawet on nie radził sobie z moimi tworami. Szybkobiegacz przyszedł też ze swoim dzieciakiem, Kid Flashem, który razem z Nightwingiem bronił tyłów swoich nauczycieli, czyli Batmana i Flasha.

 - Ej, czy mi się wydaje, czy moje ręce przechodzą przez ich głowy? – Mały Flash zaczął machać rękoma w jego głowie. – To jest nie fair.

 Nightwing roześmiał się z jego głupiego jak but tekstu. Czyżby „miłość roooosła wooookół naaaaaas"? A ja myślałem, że ten mały ptaszek podrywa tego szybkiego, a tu jednak nie! Mój boże, jaka telenowela!

 - Jak już zauważyliście, nie da się ich zabić... - Zaczął Batman, ale ja nie dałem mu dokończyć.

 - Serio? Myślisz, że oni są aż tak głupi? – Powiedziałem jako jeden z nieśmiertelnych.

 Thor uniósł znacząco brew w ten jego głupkowaty sposób, a ja prychnąłem wściekle.

 - Loki?! Co ty tu robisz w tym okropnym ciele?! – Bóg zaczął wymachiwać, a raczej próbował to zrobić ciałem żołnierza, z którego wymawiałem to zdanie. – WYŁAŹ STAMTĄD!

 - Nie wiem jak to możliwe, że taka banda półgłówków próbuje ratować ziemię – Mruknąłem zmęczony już rozmową.

 Przez chwilę wszyscy się zamknęli, skupieni na bitwie, ale nie trwało to długo, ponieważ na nic nie zdały się te ich super uderzenia. Nawet młot Thora nic nie wskórał.

 - Musimy wymyślić jakiś plan zabicia tej armii – Mówił między uderzeniami Nightwing. – Długo ich nie powstrzymamy.

 - Dooobra, to to wiem – Bąknął Flash, wciąż przebiegający przez żołnierzy. – Czyli kto to wszystko zaplanował? Loki?

 Batman wzruszył ramionami, ale mimowolnie spojrzał w moją stronę, tam gdzie latałem sobie swobodnie jako obserwator. Nie wiem, czy on mnie widzi, ale to było dziwne. No bo ja jestem tak jakby duchem, to czemu on...? Ach, nieważne.

 - Nie patrzcie tak na mnie – Znów przeniosłem się do ciała generała, który stał z przodu i uniosłem do góry ręce w geście obrony. – To nie ja!

 Wszyscy momentalnie spojrzeli na mnie tym wzrokiem oznaczającym „Mhm, taa na pewno...", a ja wyszczerzyłem się do nich w tym złośliwym uśmieszku. Dzieciak Kid Flash (czy to może liczyć się jako gra słów?) zaczął uderzać mnie z zadziwiającą jak na niego prędkością w brzuch. Gdyby nie to, że nie da się mnie tak po prostu zniszczyć, pewnie już leżałbym na ziemi i zwijał się z bólu.

 - Dobrze, może tak pomyślimy, a nie będziemy bić umarlaki? – Zapytał zirytowany Nightwing.
 

Thor podleciał do góry tak, aby go nie mogły dotknąć te duchy i zaczął krążyć w kółko, zastanawiając się, kto mógł stworzyć coś takiego.

 - Już wiem! – Wykrzyknął podekscytowany, jednak szybko mina mu zrzedła. – Nie, jednak nie wiem.

 - A tak w ogóle to, co ty tu robisz, Loki? – Odwrócił się w moją stronę Batek.

 - Ja? Nie, nic. Nie przeszkadzajcie sobie nawzajem.

 Cała drużyna oddaliła się trochę od armii, aby przemyśleć plan działania.

 - Dobra. Co takiego tworzy albo zasila te monstra? – Zaczął Flash wykończony biciem powietrza. – Lub może zadam inne pytanie – kto dałby radę zabić coś, co nie da się zabić?

 Pierwszy raz widziałem super bohaterów w takim stanie. Połowa Gotham była całkowicie rozwalona, a oni nic nie mogli na to poradzić. Ludzie biegali w różne strony, powoli przestając wierzyć w swoich ekstra herosów, którzy codziennie ich ratują. Wygrałem. Znaczy się ja i Joker wygrałem, żeby nie było, że jestem samolubem. Wygraliśmy. Nikt nie wiedział, że to my skradliśmy klejnot albo że ja współpracuję z Harley Quinn i Jokerem. W sumie to oni nawet nie wiedzą, jak mnie powstrzymać.

 - Czy jest ktoś, kto może zabić te potwory? – Ponownie spytał Batman.

 - Tak. Jestem ja.

 Ten głos rozpoznałbym wszędzie. Obok grupki bohaterów stał jeden najemnik. Nie taki zwykły najemnik. Najemnik z chorobą psychiczną znany też jako Deadpool.


LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz