Joker cytuje sam siebie...

287 33 3
                                    

  Usłyszałem głos. Głos dochodzący zewsząd i znikąd zarazem.

 - Dlaczego to robisz, synu?

 Szept teraz na pewno dochodził zza moich pleców. Obróciłem się na pięcie ku wysokiej postaci z rogatym hełmie na głowie. Miał na sobie złotą zbroję, a na prawym oku przepaskę. Wokół niego latały dwa kruki. Pewnie, gdyby nie to, że jestem bogiem, już oślepłbym od jego doskonałej, boskiej postaci. Ja jednak tylko spojrzałem na niego spode łba ze wściekłością wymalowaną na twarzy.

 - Nie jestem twoim synem – Zauważyłem wpierw. – Robię tak dlatego, że jestem zły, jakbyś nie zauważył. To teraz ja zadaję pytanie – co ty tu robisz? Dlaczego mnie nie powstrzymasz? Nie chcesz pobrudzić sobie rączek?

 Odyn uniósł głowę zamyślony. Wspominałem już, jak strasznie go nienawidzę?

 - Ja nie mogę mieszać się w sprawy śmiertelników – Odpowiedział. Mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi z jego strony. – Jednak pewna osoba, której zapłaciłem już tak.

 O kim ten starzec znów mówi!? Kogo on mógł wynająć, aby pokonać mnie albo Jokera? Thora? Przecież nawet Odyn wie, że jest on zbyt głupi, aby mnie pokonać.

 - Możesz już sobie iść? To jest trochę niekomfortowe, jak tak nade mną stoisz – Bąknąłem.

 Dlaczego czuję się niekomfortowo? Właśnie miałem pójść pod pierwszy lepszy prysznic, bo Deadpool ubrudził mnie „krwią", jeżeli można ją tak nazwać tych żołnierzy. Stałem właśnie pod prysznicem, a na mnie leciała zimna już woda. Nie pytajcie, dlaczego coś podobnego do ducha musi się myć. I nie, ja wcale nie śpiewałem żadnych Asgardzkich piosenek, gdy się kąpałem! Wcale a wcale... Wtedy właśnie znikąd pojawił się mój przyszywany ojciec. On to ma wyczucie czasu.

 - Jak chcesz. Już sobie idę – Powiedział i zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Ubrałem się w coś normalniejszego i wyszedłem z domu. Nigdzie nie widziałem żadnych złoczyńców lub super bohaterów. Nie licząc tabunu rozszalałych ludzi, uciekających za armią nie było tu nikogo. Wzdrygnąłem się z zimna, bo to nie był raczej dobry pomysł, aby wyjść spod prysznica i ubrać się w cienki płaszczyk. Jeszcze się przeziębię! Nie zastanawiając się dłużej nad tą sprawą, poszedłem w stronę naszego bunkra, aby zobaczyć, czy dzieciaki lub jeszcze jakiś inny bohater odkryli, gdzie się znajduję.

 W sumie to ten mały Batek oraz jego kumpel i dziewczyna nietoperz nie byli nawet blisko odkrycia naszej bazy. Deadpool dalej bił się z moją własną armią, która zniszczyła już większość Gotham, a Thor latał nad miastem, szukając mnie albo Jokera, żeby dowiedzieć się, jak myśmy to zrobili i co zrobić, aby te żołnierzyki się wyłączyły. W tym samym czasie Batman i Flash napotkali ślady Jokera i Harley Quinn. Na drodze, po której szli ktoś patykiem, jak dziecko napisał:

Harley Quinn & Joker

 Mogła to być tylko podpucha Harley, ale ta dwójka już pobiegła dalej. Zastanawia mnie, co teraz oni knują, ale nim zacząłem myśleć nad ich planem obok Batmana i Flasha pojawił się Joker. Na jego twarzy jak zwykle widniał ten gigantyczny uśmiech. Przy nim stała także Harley Quinn z telefonem w różowej obudowie w ręku.

 - Witaj, Nietoperku. Jak tam? – Powiedział Joker. – Może przejdźmy od razu do sedna, co? Harley Quinn, pokaż im proszę, co zrobiliśmy z ich pomocnikami.

 Dziewczyna zaczęła wystukiwać coś na telefonie i od razu wiedziałem, co zamierzają zrobić. Odegrają coś podobnego jak wtedy, gdy Nightwing myślał, że Joker torturuje Flasha, ale ten tylko sobie z nich kpił, bo to był hologram. Po chwili z komórki wydobył się krzyk podobny do Nighwinga. Krzyk, jakby ten był przez nich torturowany... Po chwili przypomniało mi się, jak ten krzyczał, gdy Kid Flash był kręcony na kole. To musi być ten sam krzyk tylko trochę zmodyfikowany. Batman skrzywił się nieznacznie, ale już po chwili na jego twarzy zagościła znana przez wszystkich Batpowaga.

 - Co im zrobiłeś!? – Wykrzyknął Flash, podbiegając do Jokera i łapiąc go kurczowo za gardło.

 - Dzisiaj nie zamierzam was zabić. Nie mam na to ochoty, dlatego macie się stąd wynosić i nigdy więcej nie wracać. Bo inaczej wasi wspólnicy zginą torturowani przez Harley. Zrozumiano? – Syknął facet, a Batman oraz ten szybki spojrzeli po sobie.

 - Nie pójdę nigdzie bez Nighwinga – Odparł stanowczo Nietoperzowaty.

 - Jak sobie chcesz – Wzruszył ramionami psychopata i wyciągnął nóż z kieszeni.

 W tym samym czasie Quinn zaszła od tyłu Flasha i uderzyła go w łeb swoim wielkim młotem. Ten stracił przytomność. Batman już miał rzucić swoim Batrangiem w Jokera, ale z ziemi zaczął wyłaniać się dziwny gaz. Gaz usypiający.

 - Widzisz, jak to jest, Batmanie? Ale to nie koniec... jeszcze z tobą nie skończyłem... Jak już powiedziałem, nie mam ochoty z tobą walczyć, więc zabiję cię, dopiero gdy zniszczę cały świat, dobrze?

 - D-dlaczego? Dlaczego chcesz zniszczyć cały świat? Jesteś nienormalny! – Wybełkotał jeszcze szybkobiegacz, nim zemdlał.

 -Dlaczego? So when you find yourself locked onto an unpleasant train of thought, heading for the places in your past where the screaming is unbearable, remember there's always madness. Madness is the emergency exit. You can just step outside, and close the door on all those dreadful things that happened. You can lock them away... forever* – Zacytował Joker.

 Poczekajcie, czy on właśnie nie zacytował samego siebie, ale z komiksów? To tak w ogóle można!? Cóż, najwidoczniej. Harley Quinn związała obu super bohaterów i zamknęła bunkrze tak, aby nie uciekli. Joker, otrzepując brudne ręce, uśmiechnął się do dziewczyny. Ta zarumieniła się i przysunęła do niego nieznacznie, a wtedy ja zacząłem prychać ze wściekłości. Myślałem, że gorzej już być nie może i Harley nie posunie się tak daleko. Znów się myliłem. Różowa psychopatka pocałowała lekko Jokera w usta, a ten nic sobie z tego nie robił. Nie byłem smutny, nie zacząłem ryczeć jak jakaś głupia nastolatka. Czułem tylko wściekłość.

 - Wiesz, że nie powinniśmy, prawda Harley? – Wyszeptał do niej, a ja warknąłem zły na Jokera.

 - Oj tam, oj tam. On nawet tego nie widzi, raz możemy sobie na to pozwolić, prawda? – Jęknęła dziewczyna, która zaczęła dotykać powoli blizn psychopaty. – Patrz, Loki tylko stoi przy tym klejnocie z zamkniętymi oczyma i kieruje wojskiem. Jak może nas zobaczyć, hmm?

 Joker wzruszył ramionami i wrócił do całowania Quinn. Nie powiem, teraz zgadzam się w stu procentach z jego ksywką. Żartowniś. Nic dodać, nic ująć, prawda? Ten dowcipniś potwornie mnie wykorzystał i nic sobie z tego nie zrobił. Teraz całuje się z naszą przyjaciółką i myśli, że ja jestem głupi. Och, mówię wam, on się kiedyś doigra, zobaczycie!

* Nie chciało mi się tłumaczyć, więc macie po angielsku! XD

__________

 Taki jakiś słaby ten rozdział ;-------;


LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz