Nie ma to jak pocałować bluszcz

959 81 30
                                    


Obudziłem się z kocykiem, na którym napisane było „Keep calm and love Loki". Nie wiem skąd to Thor wytrzasnął, ale nie powiem - bardzo ładny koc. Rozejrzałem się po pokoju, jednak nigdzie nie widziałem mojego brata. Niestety on musiał wpaść do pokoju przez drzwi sypialni w samych gaciach z serduszkami i zacząć drzeć się na całe gardło:

- LOKIII...! Idziesz ze mną na kebaba? - Zachowywał się jak małe dziecko. Jaki normalny bóg skacze wokół kogoś i wymachuje łapami?

- Przecież wiesz, że nie lubię kebabów.

Po tym jak zaczął skakać mi po nogach musiałem się zgodzić. Wolałem iść do knajpy i nie mieć połamanych nóg. Nawet nie wyobrażam sobie jak ktoś tak doskonały jak ja może jeździć na wózku inwalidzkim. Wyszliśmy razem w miasto i Thor zaczął ciągnąć mnie do knajpy z fast-foodami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, bo żaden mężczyzna z klasą nie powinien wchodzić do takiej świńskiej obory. Nie licząc mojego brata, bo on jest w stu procentach brudną świnią.

Spelunka była malusia i siedziało tu tylko kilku pijaków oraz biedna kobieta z dzieckiem. Nic ciekawego tu nie było, co przysłało tu Thora? No tak, kebab. To miejsce przypominało mi trochę dziki zachód, western i te sprawy. Jedna żaróweczka się pali, przy barze siedzi jakiś gościu, który myje kufle. Jeszcze kowboi brakuje!

Nie spodziewałem się, że spotkam też doskonałą, rudą kobietę z zaskakująco wydatnymi ustami. Jakoś bardzo mnie nie zachwyciła, dopóki nie zauważyłem jak odmawia czegoś mojemu braciszkowi i rzuca jakąś ciętą ripostę. Nie powiem, mojemu bratu ładnie było z purpurą na twarzy. Prychnąłem i oparłem się o ścianę z tyłu. Thor znowu zaczął podrywać jakąś dziewczynę, ale teraz to była czarnowłosa i niska brzydota, która wyglądała na szesnaście lat. O wiele ładniejsza jest czerwono włosa, ciskająca piorunami w każdego, kto do niej podejdzie.

Podejść czy nie podejść do rudej? Do odważnych świat należy! Znając życie jak upokorzyła mojego okropnemu brata, to mi zrobi to samo. Usiadłem na krzesło barowe obok niej i zamówiłem colę i cheeseburgera. Miałem nadzieję, że dziewczyna się odezwie, ale ta tylko wpatrywała się w rożen do kebabów. Chciałem zacząć rozmowę, ale jak zwykle się wstydziłem. Ona nie wyglądała jak pierwsza lepsza dziewczyna tańcząca na róże czy coś takiego. Była na pewno lepsza od tych pustych bab z którymi siedzi mój braciszek.

- Cześć. Właśnie widziałem jak dałaś kosza Thorowi.

- Temu blondasowi, który ma w brodzie pierze z poduszki? - Spytała retorycznie.

- Ta, ten. Masz coś do roboty dziś wieczorem?

Spojrzała na mnie i teraz mogłem wpatrywać się w jej iskrzące się, zielone oczy. Była nawet ładna, ale nie pasowała do mnie. Ja jestem bardziej spokojny, a ona niezależna. Dwa rożne światy. Przez chwilę wydawało mi się, że z jej ręki wystaje listek bluszczu. Nie jestem znawcą roślin, ale tego cholerstwa pełno w Asgardzie. Może jest botaniczką albo pracuje w kwiaciarni i po prostu gdzieś się tam zapodział. Ja od razu robię z tego wielką aferę. Wow! Liść!

- Nawet nie zapytałem jak masz na imię.

- Pamela Lilian Isley. Dla przyjaciół Ivy. Ciesz się, bo mało osób wie jak naprawdę mam na imię - Bąknęła, bawiąc się słomką. - A ty?

- Loki.

- Loki? Bez nazwiska? - Zauważyłem na jej twarzy cień uśmiechu.

- Laufeyson, ale mało razy używam nazwiska - No tak, głupi ja. Nie mam nazwiska, mhm.

- Bardzo ciekawe imię. Może pójdziemy na spacerek? Na przykład do pomniku Batmana i z powrotem?

Zgodziłem się i wyszliśmy razem na dwór. Nie było zimno, dziwne że Ivy miała na sobie zimową kurtkę i czapkę z pomponem. Ja miałem na sobie tylko mój szczęśliwy płaszcz (Bez niego ani rusz!). Spacerowaliśmy razem w milczeniu i usłyszałem dźwięk trąbienia samochodu. Dziwne, bo tu auta w ogóle nie jeżdżą. Zauważyłem czarne bmw w rogu sklepu z zabawkami. Znowu miałem jakieś zwidy, bo widziałem tam fioletową marynarkę Jokera. Chyba nic mi Thor nie wsypał do coli, prawda?

- Coś się stało? - Wpatrywała się we mnie swoimi szmaragdowymi oczyma.

- Nic, coś mi się przewidziało. To pewnie przez wczorajszą głupawkę.

Pamela wzruszyła ramionami i ruszyła dalej tą ciemną uliczką. Coś mi mówiło, żebym ją pocałował na złość Jokerowi. Tylko po co jak on i tak tego nie będzie widział. Przeszliśmy pod oświetlonym mostem i patrzyliśmy jak pan nietoperz próbuje odgonić natrętnych fanów. Wyglądało to komicznie. On na chwilę się odwracał, a oni znów stali z karteczkami po autograf. W końcu ruszyliśmy w dalszą drogę, ale tu już światła uliczne nie dosięgały.

- Wiesz, chciałabym ci coś pokazać. Ale to nie teraz, musimy iść gdzieś, gdzie na pewno nikogo nie będzie.

Spojrzałem na nią z ciekawością łączącą się z niezdecydowaniem. Była ładna, dowcipna i co tam jeszcze potrzeba, ale żeby po jednym dniu zdradzać największe sekrety? Po godzinie decydowania się, poszedłem za Ivy do ciemnego zaułku. Jest przecież pierwsza rano, kto miałby się wałęsać tutaj w tych ruderach? Nie licząc nas, oczywiście.

Przyglądała mi się dokładnie i w końcu mnie złapała, podciągając do siebie. Czułem jej wielkie usta na mojej szyi. Jej pocałunek był o wiele lepszy od całusa Jokera. Ona była delikatna, a on brutalny. Wolałbym spędzić całe życie z Ivy niż z Jokerem. Wyczułem muśnięcie warg w okolicach pępka. Nachyliłem się do niej, bo byłem o wiele większy od drobnej Pameli.

- Miałaś mi coś pokazać, prawda Kocurku? - Szepnąłem jej do ucha.

- Poczekaj jeszcze chwilkę. Mamy cały dzień, misiaczku - Zachichotała, a mi powoli zaczęło chcieć mi się rzygać od tych wszystkich kocurków i misiaczków.

Przytuliła mnie jeszcze mocniej i zaczęła dotykać mnie po biodrach, powoli dążąc do mojego intymnego miejsca. Przegryzłem wargę. Nie mogłem jej pozwolić, nie wie kim naprawdę jestem. Uniosłem jej leciutko głowę i pocałowałem namiętnie. Wyczułem dziwny smak w ustach. Liśce i trujące jagody? Bluszcz, liście i trujące jagody. No tak, ona jest...

- Cholera! - Mój głos zagłuszył krzyk Ivy.

Poczułem senność i upadłem na podłogę. Przed oczami miałem mroczki i nic nie widziałem. Miałem ochotę powiedzieć jej, że nic mi nie jest, ale głos uwiązł mi w gardle.

- Thy... Jhestehś... - Nie udało mi się wymówić ostatniego słowa, bo zwymiotowałem na buty Pameli.

Zmieniam zdanie, lepiej całuje Joker. On nie zatruwa wszystkich dookoła. W końcu zapadła ciemność i ostatnią rzeczą którą usłyszałem był histeryczny krzyk Ivy.

************

Wie ktoś może o jaką Ivy chodzi? :*


LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz