Kolacja we... troje

497 50 16
                                    

  Thor znowu sobie coś wymyślił. Przyszedłem z moim kotem-bogiem do domu i położyłem go na kocyku, a ten wpadł na pomysł, żeby znaleźć mi dziewczynę. Nie zdziwiło mnie to, bo on co tydzień tak mówi. Zawsze odpowiadam, że nie chcę dziewczyny, jednak dziś Gromowładny wydawał się być bardzo pewny siebie.

  - Każdy potrzebuje laski! Musisz w końcu wydorośleć, Loki – Powiedział głosem karcącego dziecko rodzica. Nie udawało mu się to, dlatego tylko warknąłem coś wulgarnego.

  - Ja mam laskę – Przywołałem moje piękne berło dzięki któremu mogłem manipulować innymi osobami. – Nie potrzebuję kobiety. Po co ona komu?

  Thor zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią. Jest zbyt tępy, żeby wymyślić jakiś mądry argument. Uśmiechnąłem się tryumfalnie i już miałem wyjść z kuchni, jednak bóg złapał mnie za ramię. Czyżby jednak wpadł na jakiś pomysł?

  - Potrzebujesz prawdziwej kobiety. Na przykład znajdź sobie taką, która chciałaby ci przynosić piwo do pokoju, taka jest najlepsza.

  Tak, a on jak zwykle o jednym. Chciałem wyjść, ale jak wyjdę bez walki to on nie da mi spokoju. Trzeba coś wymyślić, inaczej po mnie. Odwróciłam się na pięcie w jego stronę i uśmiechnąłem się posępnie. Muszę mu powiedzieć o Pameli i o naszym związku. Zna ją tylko z widzenia i nie wie jak się nazywa.

  - Mam dziewczynę. Jest na pewno ładniejsza od tej twojej Jane.

  - Jak się nazywa? – Spytał podejrzliwie. Ja na jego miejscu też bym sobie nie wierzył.

  - Pamela, ale większość osób mówi na nią Ivy.

  Mój przyszywany brat spróbował jakoś dowieść, że dziewczyna jest nieprawdziwa, ale znowu poniósł co do tego klęskę. Wziął jedną butlę z piwem i zaczął zachłannie pić. Ciekawe co on robi, gdy ja próbuję być podwójnym agentem. Oczywiście oprócz picia i flirtowania z dziewczynami. Pewnie siedzi przed telewizorem i ogląda jakieś głupie programy śmiertelników. Te telenowele, które lecą ciągle w TV i wszystkie babcie je oglądają. Nie widzę w takim oglądaniu nic fajnego.

  - Jak ma na nazwisko? Zaraz ją wygoogluję – Otworzył swój komputer i wpisał hasło, a zajęło mu to prawie dziesięć minut. Nie jest z niego najlepszy informatyk.

  Wydałem z siebie coś podobnego do jęku, gdy próbowałem przypomnieć sobie jej nazwisko. Island? Is... Islay? Nie, to było jakoś inaczej. W końcu, jak bóg piorunów zdał sobie sprawę, że zapomniałem jej nazwiska zaczął się głośno śmiać. Przez chwilę wydawać by się mogło, że ziemia trzęsie się od jego donośnego głosu. Skrzywiłem się, a Thor mnie uścisnął. Uwaga, uwaga! Brak tchu poprzez uduszenie! Zawsze tak robi i to zaczyna być wkurzające.

  - Phuść mhnie, Thor.

  - Och, mój braciszku!

  Już otworzyłem buzię, żeby przypomnieć mu, że nie jestem jego bratem, ale nie udało mi się nic powiedzieć albo chociaż wykrztusić przez żelazny uścisk Gromowładnego. Nie wytrzymałem i kopnąłem go w krocze. Ten w końcu mnie puścił i prawie uderzył w policzek, ale się powstrzymał. Trzeba uciekać! Zaraz zawoła swój młotek i zostanie ze mnie tylko plama na podłodze.

  - Za twe nikczemne kopnięcie każę ci zaprosić twoją kobitkę na kolację we troje! Za dwie godziny w pokoju jadalnym!

  Unosił się, a obok niego latały błyskawice. Ej, poczekajcie! Jak to możliwe, że tu są pioruny, jeśli jesteśmy w pomieszczeniu? Przecież tu nie ma nieba! Cóż, z nim to wszystko jest możliwe. O nie, ostatnio jak Thor wypowiedział coś takiego podobnego do przepowiedni, a ja tego nie zrobiłem to było źle. Kazał mi kiedyś romansować z jedną ładną boginią, a ja tego nie zrobiłem to przykuł mnie do kamienia, gdy nad moją głową wisiał wąż przez co trucizna kapała mi na twarz... Ale to zupełnie inna historia, może kiedyś jeszcze ją opowiem!

  Otworzyłem szafę z ciuchami, próbując odszukać jakiś garnitur w tym syfie. Przypomniało mi się, jak Deadpool schował się w tej szafie. Na szczęście już posprzątałem i nic mnie tu raczej nie zaskoczy. Uderzyłem się w głowę, zapomniałem o najważniejszej rzeczy. O zadzwonieniu do Poison Ivy. Przyłożyłem telefon do ucha, czekając na jakiś sygnał. Dziewczyna w końcu odebrała i najwidoczniej była zdenerwowana.

  - Kotku, jestem w pracy. Miałam ci coś dzisiaj powiedzieć ważnego. Tylko proszę, nie denerwuj się od razu, okay?

  To głos kobiety, która chce ci coś powiedzieć ważnego, co nie będzie dla ciebie dobre, czuję to. Dzisiaj wszyscy są na mnie wkurzeni i nic nie idzie po mojej myśli. Tak o tym myślę i sądzę, że coraz więcej takich dni się zdarza.

  - Możesz mi to powiedzieć dzisiaj za dwie godziny w moim domu. Thor kazał mi cię zaprosić. Wiesz, on jest bogiem i nie powinienem odmawiać prawowitemu władcy Asgardu.Chociaż tak naprawdę to ja nim jestem.

  - Dobrze, to dzisiaj za dwie godziny? Spróbuję się nie spóźnić. Pa, kochanie.

  Rozłączyła się, a ja jęknąłem głośno. Co złego chce mi powiedzieć? Ma kogoś innego? Wszystko powie mi na kolacji, nie muszę się przejmować (chyba). Znalazłem jakiś okropny garnitur na którym była jakaś brązowa ciecz. Kawa? Nie wiem, nie wnikam. Wyczyściłem go trochę i nim się obejrzałem zostało dziesięć minut do randki we troje. Jakiś głosik z tyłu głowy szepnął mi „trójkącik" i automatycznie się uśmiechnąłem. Fuj, ja i Thor? Niestety, było za późno i wyobraziłem sobie mnie z moim bratem oraz Ivy. Ohyda!

  Stanąłem obok stołu poddenerwowany. W ręce trzymałem różę do której powtykałem liście bluszczu, nie mogłem się powstrzymać. Ze swojego pokoju wyszedł Thor w trochę brzydszym garniturze od mojego, ale chociaż coś. No i jaki normalny facet na kolację bierze młot?! Czyżby obawiał się, kim jest Ivy? Prychnąłem i usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem jej drzwi jak dżentelmen, ale się nie uśmiechnąłem do niej. Nie wiem dlaczego, coś mi mówiło, że nie powinienem teraz tego robić.

  Dziewczyna miała ułożone, prawie przechodzące w czerwień włosy. Ubrana była w zieloną suknię na której wzorki tworzyły małe liście, biżuteria została doskonale dobrana do jej koloru cery i włosów. Spojrzałem z ukosa na mojego braciszka, któremu ślinka ciekła, gdy na nią patrzył. Makijaż też był niezły, usta miała czerwieńsze niż świt, oczy błyszczały jej wszystkimi kolorami zieleni. Pocałowałem ją namiętnie, ale ta odepchnęła mnie lekko od siebie. Wzięła głęboki wdech i powiedziała to, co jej leżało na sercu:

  - Lokisiu, misiaczku – Nie mówiła na mnie nigdy misiaczku, coś się stało. – Jestem z tobą w ciąży.

_________________

 Na początku nie chciałam, żeby Ivy była w ciąży, ale dzięki waszym komentarzom została matką! ;D xD

 PS : Dobrze napisałam tytuł? Bo pewna nie jestem :P



LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz