Deadpool i jego chimichangi

693 78 11
                                    

  Może trochę przesadziłem z tym wystraszeniem się. Thor przyszedł do domu zapłakany w swoim hippisowskim stroju i powiedział, że już więcej nie będzie hippisem, bo obrzucili go jajkami i pomidorami. Po kilku minutach do salonu weszła Jane podskakując wesoło i piszcząc z radości.

  - Kochanie! Gdzie ty się włóczyłeś po nocach? – Wydęła policzki i przytuliła mojego brata.

  - Wiesz, ten no... Bardzo ważne sprawy.

  Prychnąłem i rzuciłem w nią plasterkiem sera. Ta zorientowała się po chwili, że właśnie dostała nabiałem po włosach. Cała zrobiła się czerwona ze wściekłości i już miała mi przywalić, jednak Thor ją wyprzedził.

  - JAK ŚMIESZ W NIĄ RZUCAĆ MOIM ULUBIONYM RODZAJEM SERA?! – Krzyczał i biegał jak oparzony.

  Kopnąłem go w kolano i wszedłem do mojego przytulnego pokoju. Jego wygląd znów wrócił do normalności i mogłem stać wyprostowany przed oknem ze złożonymi rękoma, zastanawiając się nad Jokerem i Ivy.

  Nieoczekiwanie z mojej szafy jak zjawa wyszedł klaun z rozmazanym makijażem. Wyglądał gorzej niż zwykle, gdyż nawet pod grubą warstwą make-upu widać było podkrążone oczy. Miał przy sobie nóż myśliwski z różowymi wzorkami. Już chciałem krzyknąć „Aww... Jak słodko, Jokerek ze swoim różowiutkimi nożyczkami!", ale ugryzłem się w język.

  - Po co tu przyszedłeś? Masz ochotę znowu namówić mnie do skakania z budynków?

  - Miałem pokazać ci moją twarz. Twarz z niezliczoną ilością blizn – Usiadł na moim łóżku czekając na moją reakcję.

  Podszedłem do komody i wyciągnąłem ręcznik mojego brata z kotkiem. Rzuciłem mu ścierkę i wpatrywałem się jak powoli z jego twarzy schodzi biała kredka i pojawia się trochę bledszy kolor niż na normalnej, ludzkiej skórze. Pewnie to dlatego, że przez całe życie miał na sobie makijaż. Dlatego dzieci, nie powinno się ciągle malować twarzy!

  - I co?

  Był zestresowany. Pierwszy raz, gdy nie miał na sobie tyle białej kredki rozpoznałem, co czuje. Pewnie dlatego ma na sobie tak jaskrawy kolor. Aby nie rozpoznać jego nastrojów, dzięki temu utrzymywał twarz pokerzysty. Tak w ogóle to wyglądał jak normalny człowiek. Może nie licząc tych dziur po nożu. Ładne, zielone oczy i piękna twarzyczka (okaaay to zabrzmiało troszkę gejowsko). Takie doskonałe oczy... o wiele zieleńsze od oczu Ivy.

  - Jesteś ładny. Znaczy nie, że ładny, ładny. Tylko po prostu ładny – Zarumienił się.

  - Serio? I? Beautiful?

 - Not beautiful. Simply cute – Uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.

  Zdziwiło mnie, że to nie Thor zepsuł ten moment, a inna zamaskowana postać. Całkiem o nim zapomniałem przez te zamieszanie. O kogo mi chodzi? O martwy basen we własnej osobie! Wskoczył do mojego pokoju w swoim stroju czerwonego nindży.

  - Brawo, dostalibyście szóstkę z angielskiego! – Zaczął klaskać.

  - Co ty tu robisz? – Już nawet nie miałem siły rzucać ciętą ripostę.

  - Wpadłem także zobaczyć Jokera bez makijażu. Chętnie napiłbym się Latte macchiato. Zaraz wrócę, nie odchodźcie nigdzie, misiaczki!

  Wyszedł tak po prostu zrobić sobie kawę? Skąd on wiedział gdzie jesteśmy? A jak Thor się dowie? Zabije mnie. Nie żartuję, na serio rozszarpie mnie na kawałki i w tych kawałkach trafię do więzienia w Asgardzie. Nastała grobowa cisza, którą przerwał dopiero Deadpool ze swoim Latte. Patrzyliśmy na niego z nieskrywaną dezorientacją. Ten na spokojnie pił kawę i robił coś na swoim smartfonie.

  - Co? Nigdy nie widzieliście faceta w krwistoczerwonym stroju pijącego Latte macchiato? Właśnie Batman polubił moje zdjęcie profilowe! –Znów rozpoczął coś przeglądać na komórce. - Napisał, że ładnie wyszedłem i nazwał mnie łasiczką! On jest taki słodki, prawda?

  - Co chcesz z nami zrobić? – Podszedł do sprawy racjonalnie Joker.

  - Wpierw chcę z wami po prostu pogadać. Wiesz, jak super bohater ze super złoczyńcą. Później pewnie zabiorę was do osoby, co dała mi kasę.

  Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym przywalić Deadpoolowi. Jest rozkładane krzesło, dlaczego by nie spróbować? Złapałem jedną ręką za mebel i zamachnąłem się na najemnika i prawie dostałby w nos, ale wyciągnął swoje dwie katany i przeciął krzesło na pół.

  - Ej, to moje ulubione krzesło!

  Uniósł do góry brew. Nie, raczej tak wyglądało jakby uniósł, bo zasłaniała mi maska. Dopiero teraz spostrzegłem reklamówkę z narysowanym znaczkiem Deadpoola, czyli jego okrągłą maską. Wyciągnął z niej coś na wzór burrito i zaczął to jeść. Wpierw musiał podwinąć trochę maskę, bo przecież nie ma żadnego otworu do jedzenia.

  - Chcecie troszkę? Baaaardzo lubię chimichangi – Zamlaskał i rzucił nam po dwie.

  Siedzieliśmy nadal w milczeniu, ale w końcu nie wytrzymałem:

  - Po co tu przyszedłeś jak nie mamy tutaj klejnotu mocy?

  - Tak dla zabawy – Wzruszył ramionami i odpakował drugą chimichangę. – Dlaczego nie jecie? Ale jestem głodny.

  Spróbowałem pewnego rodzaju tortillę i w sumie to jest całkiem niezła. Na górze miała farsz mięsny, który w ogóle nie smakował mięsem, a w środku wyczułem jakieś dziwne nadzienie. Joker też zaczął jeść i najwidoczniej także rozkoszował się pikantnym smakiem burrito. Chciałem spojrzeć na Deadpoola i powiedzieć mu, że to jest nawet smaczne, ale go nie było.

  - Smakuje ci? – Usłyszałem głos mężczyzny w czerwonym stroju przy moim uchu.

 - Może być, a co?

 - Zaraz muszę spadać, bo przyjdzie Thor i w dupę dostanę. Znając go pomyśli, że cię molestuję.

  Znów wyciągnął coś z torby. Był to strój czegoś podobnego do Chimichangi. Wszedł do szafy i zaczął się przebierać. W końcu wyszedł w stroju jego ulubionej potrawy. Zaczął skakać po pokoju krzycząc „WEEEEE" i klaskając w dłonie.

  - Miałeś wyjść, prawda?

  - Tak, zapomniałem! To cześć moje skarbeczki!

  Pocałował nas w oba policzki i wyskoczył przez okno.

  - Jestem giga chimichangą! Lećmy tęczowym mostem do krainy chmichangi! – Piszczał.

  - Budyń i tak jest lepszy! – Zawołałem za nim.

  Odwróciłem się w stronę Jokera, lecz tego już tu nie było. Na stole leżała paczka z... niech zgadnę. Chimichangami! Przewróciłem oczami wyszedłem z pokoju. W salonie zastałem Thora, który całował się z Jane. Odchrząknąłem niepewnie, a ten odrzucił ją od siebie. Dosłownie – odrzucił. Poleciała na koniec pokoju i uderzyła w lampę.

  - Tak mi przykro kotku! Nie chciałem cię wyrzucić.

  Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko wyszła z apartamentu nic nie mówiąc. Zachichotałem i otworzyłem jedną z szafek. No nie, znowu Deadpool włożył mi chimichangi.

  - Właśnie Loki, dlaczego we wszystkich miejscach są poutykane tortille?

  - Nie pytaj Thor. Nie pytaj.

_________________

Jeju tak dawno nie było tu Deadpoola *.*



LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz