Ulubiony owoc Jokera

569 55 3
                                    

  Całą noc nie spałem. Nie mogę uwierzyć, że ona to zrobiła! Jezus, jaka ona gorąca! W domu czekał na mnie Thor z Jane, którzy razem obściskiwali się na sofie. Wszedłem do mojego pokoju i pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy była karteczka przyczepiona do lusterka. Nie było na niej nic napisane, był tu tylko liść bluszczu, karta z podobizną Jokera oraz narysowane serduszko. Czyżby Joker wiedział o moim romansie z Ivy? Albo to po prostu Deadpool robi sobie ze mnie żarty. I to, i to jest całkiem prawdopodobne.

  Zaczęło mi się nudzić. Jak bóg, który zniszczył pół miasta miałby się nie nudzić? Wpierw pomyślałem o tym, aby wyjść na dwór i pospacerować sobie po cichych ulicach Gotham, jednak przypomniało mi się to, co powiedział mi Batman. Mam go informować o wszystkich rzeczach związanych z Jokerem. Może od razu powiem mu, że przychodzi czasem do mnie na kawkę? Cholera, trudno będzie pracować dla największego bohatera i jego wroga w tym samym czasie. Kiedyś na pewno dowiedzą się, że jestem podwójnym agentem.

  Muszę zadzwonić do Jokera. Nie powiem mu, że pracuję dla nietoperka. Jeszcze nie. Otworzę tylko tą tekę z informacjami o tym psychopacie, odnajdę jego prawdziwe imię i znajdę je w książce telefonicznej. Nic trudnego. W rubryce o prawdziwym imieniu było napisane tylko, że najprawdopodobniej ma na imię Jack. Tak, bardzo mi to pomogło. Ile jest w tym mieście Jacków?!

  Czyli nie wiadomo jak ma na nazwisko, więc nie mogę do niego zadzwonić. Może ma Facebook'a? Jakiś profil, nazywający się „Joker Official"? Nie ma, jest tylko jakiś drący się muzyk. Dlaczego on może do mnie pisać kiedy mu się żywnie podoba, a ja nawet nie wiem gdzie on dokładnie przebywa?

  Zostało mi tylko wezwanie go w jakiś prymitywny sposób. Tylko znowu pojawia się to samo pytanie. Jak? Mam ogień rozpalić i mu znaki dymne wysyłać? Wiem! Napiszę mu kartkę taką jaką on mi wysłał! Wyciągnąłem z pudełka ołówek i jakąś kartkę i zacząłem pisać jak najdokładniej się dało:

 Wpadniesz na chwilkę? Obmyślimy nasz plan zniszczenia świata. Nie zapraszam Deadpoola

L

  I co dalej? A może by tak przykleić to na oknie, ale żeby napis był od mojej strony? Tak chyba będzie najlepiej. Nikt nie będzie wiedział, co tam pisze, a Joker przechodząc obok mojego domu na pewno zainteresuje się tą kartką i tu przyjdzie. Znalazłem taśmę klejącą i przykleiłem ją jak najmocniej do okna. Teraz tylko czekać na tego chorego faceta z nożami.

***

 Nie musiałem wypatrywać go długo, bo ten wpadł jak burza przez okno do pomieszczenia i porozrzucał mandarynki. Najwidoczniej był na zakupach, bo miał przy sobie ciężkie reklamówki. Ej, poczekajcie chwilkę. Jak on poszedł do sklepu w swoim makijażu? No cóż, nie ważne. Zaczął zbierać owoce z podłogi i wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.

 - Po co ci te pomaran... dynki? – Spróbowałem go zagadać, ale przez moją pomyłkę zaczął się śmiać.

  - Co to pomarandynki? – Tarzał się razem z tymi owocami ze śmiechu. – Chodziło ci o mandarynki? Niedługo święta i zaczyna się na nie sezon, a ja je kocham jeść. To moje ulubione owoce.

  Już wiem co mogę powiedzieć Batmanowi! Powiem mu, że jego ulubionym owocem jest mandarynka. Na pewno przyda mu się ta informacja. Będzie go torturował, dawał mu ciągle do jedzenia mandarynki, aż w końcu mu się zbrzydną. Ciągle będzie musiał je jeść i jeść.

  - Nie po to zawołałem cię tu, abyś mi tu opowiadał o zakupach. Musimy pogadać o naszych planach zniszczenia Gotham. Znaczy ty chcesz zniszczyć to miasto i Batmana, a ja chcę zniszczyć Asgard i Odyna.

  - Co by tu opowiadać? Zastanawiam się nad taką rurą, która będzie łączyła mnie i ciebie z kamieniem – Zastanowił się chwilkę nad tym pomysłem po czym lekko kiwnął głową. – To może wypalić. Nie możemy dotknąć tego klejnotu, a rura powinna doskonale działać. Dzięki temu zdobędziemy nieskończoną moc.

  Zacząłem obierać mandarynkę i rozmyślać nad planem. Czy to na pewno dobry pomysł? On jest szalony i pewnie nawet nie wie co robi. Lögnaren pierwszy raz nie syczał na mnie, a powiem wam, że bardzo często to robi i nie dlatego, że się nim nie zajmuję! Wcale, a wcale! Prychał na Jokera, który cmokał do niego i go nawoływał. W końcu mężczyzna się zdenerwował i wziął kocura na ręce. Kot zaczął się szarpać, ale wiedział, że nie wygra z Jokerem. Miał minę jakby go obdzierali ze skóry, a ten go tylko głaskał.

  - Jak się nazywa ten kot? Lubię zwierzęta, ale one mnie nie. Ciekawe dlaczego – Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech od ucha do ucha.

  - Lögnaren. Najwredniejsza kupa futra jaką kiedykolwiek widziałeś.

  Ten jakby to usłyszał wyskoczył z ramion Jokera, znów prychnął i wyszedł z uniesionym do góry pyskiem, jakby urażony. Dlaczego on wszystkich nie lubi? Jedyną osobą do której się łasi jest Jane, ale ona jest kobietą i to wszystko tłumaczy.

  - Muszę się zwijać. Mam do zrobienia kilka ważnych spraw – Wskazał na dopięty do pasa pilot z wielkim czerwonym guzikiem. – Pa, kochanie.

  Chciałem dodać, żeby na mnie tak nie mówił, ale ugryzłem się w język. Co mi to da? Nie będzie mnie słuchał i tak.

  - Prawie zapomniałem! Nie zadzieraj z tą ździrą. Wiesz o kogo chodzi.

  Zabrania mi spotykać się z Trującym Bluszczem? Jakby był moim tatą! Chociaż lepszym porównaniem byłby Thor. On zawsze się mną opiekuję, a chodzi z kilkoma dziewczynami na raz. No tak, miałem zadzwonić do nietoperka. Wyciągnąłem komórkę i wpisałem numer, który zapisał mi na teczce. Po kilku próbach dodzwonienia się w końcu odebrał.

  -Halo? Nie mogę teraz gadać, mam ważną rzecz do zrobienia – Głos szorstki jak papier ścierny. To na pewno Batman.

  - Mówi Loki Laufeyson. Mam ważną sprawę! Ulubionym owocem Jokera jest mandarynka – Gdy to powiedziałem nastała cisza. Chyba się rozłączył. – Przecież to bardzo ważne!

  Nie odpowiedział. Czyli jednak rozłączył się w środku rozmowy. Niby taki najważniejszy, a nawet rozmawiać o Jokerze i mandarynkach nie ma czasu. ściągnąłem kartkę z informacją i szybko ją podarłem tak, aby Thor nie znalazł tego i nie przeczytał, bo byłby problem. Właśnie, gdy tak myślałem o tym bogu piorunów, on wszedł do mojego pokoju i zaczął się rozglądać.

 - Czemu ty zawsze wkładasz gdzieś coś do jedzenia? Wpierw burrito, a teraz mandarynki.

 No nie, znowu będę musiał posprzątać cały dom, ale teraz nie z chimichang, a z mandarynek. Dlaczego zawsze w książkach o mnie jest tyle o jedzeniu? Chimichangi , mandarynki, budynie...


LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz