To już nie jest Lögnaren. To "Kapitan Deadpoolek"

319 33 2
                                    


 No nieźle, jeżeli zaraz ktoś nie powstrzyma Jokera przed odstrzeleniem jakiejś części ciała temu dziecku to może się źle skończyć. Pierwszy rzut. Nie słyszę krzyku Kid Flasha, ale czuję, że ten psychopata w niego trafił. Harley Quinn zaczęła powoli zatrzymywać koło, aby można był bliżej przyjrzeć się ranie. Joker w tym czasie zaczął ściągać opaskę i krzyczeć:

 - I co, i co? Trafiłem?

 Może nie wcelował w jakieś ważne miejsce, ale ta rana na barku wygląda na głęboką. Harley zaczęła klaskać, a Robin warczeć wściekły. O dziwo ten mały Flash nic nie robił. Wpatrywał się w krew sączącą się powoli z jego ramienia i nie wydawał z siebie żadnych odgłosów strachu czy bólu.

 - Dalej Joker! Masz jeszcze cztery rzuty! –Piszczała Quinn.

 Mężczyzna założył opaskę, a Harley zaczęła rozkręcać koło fortuny. Joker pewnie dalej rzucałby nożami, gdyby nie motocykl, który niespodziewanie wpadł na miejsce akcji. Osoba, która na nim jechała, zdjęła hełm. Okazało się, że nie jest to zwykły motocykl, a Batmotocykl (dlaczego wszystkie rzeczy, które ma cała "Batrodzinka" mają w sobie "Bat"? Batpłatki śniadaniowe, Batkibel, Batdupa...) i nie jest to zwykła osoba, a Batgirl. Nie wiem, co ona tu robi, ale teraz dopiero akcja się rozkręca!

 - Mam nadzieję, że nie przyjechałam za późno i wszyscy mają swoje kończyn na miejscu – Warknęła i rzuciła się na dziewczynę z młotem.

 Chwilę się szarpały, jednak nim się obejrzałem dziewczyna razem z Jokerem siedziała w jej różowym aucie, a Batgirl leżała na ziemi poobijana. W czasie, gdy ta trójka się biła, Robinowi udało się przeciąć więzy i uwolnić Kid Flasha z koła. Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było zwymiotowanie na buty Robina. Robin pomógł wstać Batgirl, a ta wściekła zaczęła szukać różowego auta, chociaż wiedziała, że było już za późno.

 - Po co ty tu przyjechałaś? Nie potrzebowaliśmy twojej pomocy – Mruknęła mała wersja Batmana.

 - Po co tu przyjechałam? Tak po prostu chciałam pozbierać sobie kwiatki na łące, wiesz? – Fuknęła sarkastycznie. – Batman kazał mi was pilnować.

 Kid Flash prychnął i zaczął biegać wokół nich.

 - My nie potrzebujemy niańki – Zawołał do niej.

 Po chwili postanowili wybrać się za śladami opon, a ja nudząc się zachowaniem tych bachorów, postanowiłem polecieć do jakiejś innej osoby. Thor? Flash? Nie, oni są zbyt nudni. No to może Deadpool? Chciałbym zobaczyć, jak sobie radzi z moimi nieśmiertelnymi żołnierzami.
Przeteleportowałem się do najemnika, który właśnie krzyczał na cały głos „Heeej, armio Jokera i Lokiegooo!" i podskakiwał z radości. Po chwili jednak się zatrzymał i spojrzał w moją stronę.

 - Cześć Loki jak tam? Na razie dobrze ci idzie to opanowywanie Gotham, hm?

 - Skąd ty wiesz, że to my wszystko zaplanowaliśmy? W sumie... ja tam już nie wiem – Załamałem ręce.

 - No właśnie! Prawie zapomniałem! Batman nie chciał mi dać kostiumu pirata, więc zrobiłem sobie strój kwiatuszka! Widzisz? – Deadpool wskazał na powtykane wszędzie koniczyny i stokrotki w kostiumie.

 Jego spodnie były pokolorowane zieloną kredką, czego prawie wcale nie było widać i wszędzie miał kwiatki.

 - Ale dlaczego właśnie kwiaty? – Zapytałem zdezorientowany jego zachowaniem.

 - Bo można tu pochować różne rzeczy i nikt się nie skapnie – Mężczyzna poruszył znacząco brwiami i wyciągnął coś na wygląd marihuany, ale szybko ją schował. – Nie, żebym brał, po prostu tak jest śmieszniej.

 Jak już powiedziałem, nikt mnie teraz nie widzi i jestem tak jakby niewidzialny. No dobra, nie widzą mnie wszyscy prócz Deadpoola, więc gdy on do mnie gada rozszalały tłum patrzy się na niego jak na chorego, gadającego sam do siebie dziwaka.

 - To co teraz masz zamiar zrobić?

 Najemnik zaczął rozmyślać nad swoim planem i nagle go olśniło. Dosłownie, bo wyciągnął nagle ze swojego pasa na narzędzie święcę elektroniczną i ją włączył, a ta zaczęła migotać spokojnie.

 - Dobra, mój plan jest taki: dzieciaki odwalają za mnie całą brudną robotę, czyli szukają cię, potem ja wpadam do środka i cię zabieram do osoby, która mi za ciebie zapłaciła. Ta dam! – Zawołał i przewrócił oczyma. – Muszę się więc pośpieszyć, żeby nie zarysowali mojej przepustki do dużej sumy pieniędzy.

 Tak, mogłem się tego domyślić. Pewnie w tym czasie pozabija moich żołnierzy, będzie gadał głupoty, a potem pójdzie po mnie, aby zdobyć kasę. Super.

 - A co z Jokerem? Jego nie chcesz zabić? Co z Batkiem, Thorem i Flashem? – Dopytywałem się, ale ten mi nie odpowiedział.

 Deadpool zaczął biec w stronę idących w rzędzie nieśmiertelnych potworów i rozpoczęła się ostra jatka. Niestety, żołnierze nie pozostawiali po sobie krwi, więc najemnik nie miał z tego tylu satysfakcji, no ale cóż. W czasie, gdy tak ich zabijał po kolei, ciągle gadał. Wpierw mówił coś o własnym pomocniku:

 - Wiesz co? Zastanawiałem się, czy nie sprawić sobie takiego samego pomocnika jak Batman ma Robina, ale później zdałem sobie sprawę z tego, że to dzieciak i śmierdzi, a ja nie lubię śmierdzących dzieciaków – Mówił, odparowując co chwilę ataki armii. – Dlatego sprowadziłem sobie Kapitana Deadpoolka!

 Najemnik wskazał rękoma właśnie biegnącego i mruczącego przy tym kota przebranego za parówkę. W sumie to nie przejąłbym się tym za bardzo, gdyby to nie był mój kot!

 - Coś ty z nim zrobił?! – Warknąłem na Deadpoola.

 - To jest mój nowy pomagier – Powiedział jak gdyby nigdy nic Deadpool. – Teraz tworzymy razem duet Deadpooli!

 Już chciałem powiedzieć, żeby się odczepił od mojego Lögnarena, ale wiedziałem, że to i tak nic nie da. Jęknąłem wykończony jego ględzeniem.

 - Dlaczego właśnie on?

 - Bo jest puszyyyysty! – Zawołał najemnik, przytulając mojego kotka.

 Lögnaren już nigdy nie będzie taki sam. Nie po tym, jak on mu TO zrobił! A miał to być taki doskonały prezent od Frei... No cóż, mam nadzieję, że nie będzie zła.

 - Pool? – Zacząłem, a ten spojrzał na mnie zdziwiony. – Możesz go zatrzymać, ale pod warunkiem, że zmienisz mu imię na Lögnaren. I oddasz mi go, jeżeli przeżyję tę bitwę, zgoda?

 Na jego twarzy pojawił się najbardziej wredny uśmieszek, jaki kiedykolwiek widziałem. Albo raczej tak mi się tylko wydawało, bo miał na sobie maskę i wycedził tym jego słodkawym głosikiem:

 - W życiu.

 Tsa, mogłem się tego spodziewać. Nie oddałby mi go za żadne skarby. Chociaż ostatnio jak widziałem ich razem to Deadpool odciął mu ucho, więc mają jedną wspólną rzecz – szybką regenerację.

 - Duet Deadpoola do boju! – Wykrzyknął najemnik.

 Już chciałem dodać jakąś kąśliwą uwagę, ale ten już zniknął gdzieś razem z Lögnarenem w wirze i ferworze walki. Niby widziałem już wszystko na tym świecie i nie tylko na tym, ale do Deadpoola nigdy się nie przyzwyczaję.

LokkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz