Rozdział 24

4.1K 380 10
                                    

Na dworze zobaczyłam jak Lukas i mój ojciec szarpią się na ulicy. Przestraszyłam się, a jeśli coś się stanie Lukasowi. Szybko do nich podbiegłam.

-Przestańcie, natychmiast. Lukas zastaw go, proszę. No przestańcie!!!  -zaczęłam wrzeszczeć na nich niestety, mało mi to dało. Nic do nich nie docierało. Co ja mam teraz zrobić?!

Pov. Lukas

Wybiegłem, jak najszybciej z tego mieszkania. Jak ona mogła pomyśleć że ją sobie odpuszczę? Ona jest wszystkim co mam. Nauczyła mnie jak kochać. Wiem że nie mógłbym bez niej żyć, ale nie ona wie lepiej co dla mnie najlepsze. Ugh, czasem to naprawdę mnie przeraża, ta jej opiekuńczość.

Na ulicy, zobaczyłem jakiegoś starego faceta, który, opierał się o auto. Nie wiem skąd, ale wiedziałem że to on. Podbiegłem do niego i zacząłem wrzeszczeć.

-Ty stary popieprzeńcu, jak śmiesz teraz wracać do jej życia?! Nie możesz zaakceptować tego że jest szczęśliwa?!

-Och, Lukas co ty wiesz o jej szczęściu?

-Odpieprz się od nas. Po co ty w ogóle wróciłeś?! Nie mogłeś sobie odpuścić?!

-To tak jakby spytać ciebie dlaczego tutaj jesteś? Ktoś normalny już by uciekł, ale nie ty zostałeś? Masz prosty powód dlaczego ja nie odpuściłem.

-Ale, ja mam pewność że ona mnie kocha, a ty? -Tutaj chyba trafiłem w czuły punkt, bo się na mnie rzucił. Nie chciałem się z nim bić. Nie bałem się, ale to jednak starszy pan, ale skoro to on zaczął. To nie będę tylko stał i dostawał. Szarpaliśmy się, ale nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy koło nas. Nie słyszałem dokładnie słów, ale wiedziałem że to Kolin. On chyba też ją usłyszał, bo przestał się szarpać. Odszedł ode mnie i spojrzał na nią. Poszedłem w jego ślady. Zobaczyłem tam, zapłakaną blondynkę, która wyglądała jakby miała zaraz zemdleć, ale nie ona nie zemdlałe tylko podbiegła do mnie i się we mnie wtuliła. Ja także oddałem uścisk.

-Tak się o ciebie bałam. Nie wiem co bym sobie zrobiła gdyby coś się tobie stało. Przepraszam że moje życie jest takie popieprzone i że chciałam odejść. Kocham cię. -Moje serce robiło w tej chwili wielkie fikołki. To takie dziwne ze w tak krótkim czasie, można kogoś tak pokochać. Jednak moje szczęście przerwał dźwięk odbezpieczanej broni. Spojrzałem w jego kierunku. Stał tam ojciec Kolin i mierzył w swoją córkę.

-Skoro nie będziesz moja to nie będziesz niczyja. -po tych słowach wystrzelił...





Przykro mi że  nie umiem opisywać bójek i za końcówkę też. A teraz ta przyjemniejsza rzecz, czyli to jak bardzo się ciesze dołączyło do nas sporo osób i nie mogę w to uwierzyć. Cieszę sie że ze mną jesteście. Dziękuje, wszystkim.


Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz