Rozdział 26

4.2K 346 29
                                    

-Proszę pana, proszę się obudzić.

-Hmm... Och kiedy zasnąłem? 

-Nie wiem, ale chciałbym się zapytać, czy to pan jest od Kolin Yung? -spytał jakiś dość młody blondyn, z okularami.

-Tak, co z jej operacją? -podniosłem się z siedzenia.

-No więc, kula uszkodziła płuco i niestety nie udało się jej uratować. Przykro mi. -po tych słowach, moje serce pękło na pół, ja cały się roztrzaskałem na drobne kawałeczki. Moja, Kolin nie żyje. Nie ma jej, już jej nie zobaczę. Nie usłyszę tych pięknych dwóch słów z jej piękny, zaróżowionych usteczek. Nie poznam jej najskrytszych marzeń. Po prostu jej nie będzie i tyle. To takie proste, nie to nie jest prawda. On mnie wkręca.

-To jest żart, tak? Pan mnie okłamuje, to ta odwrócona psychologia? Nie wiem ona żyje, ale jest kaleką, teraz pan to powie, a ja się uciesze, ponieważ to jest lepsze niż jej śmierć, tak mam racje?

-Niestety, ona nie żyje, wiem że teraz pan tego nie przyjmuje do wiadomości, ale naprawdę się staraliśmy. 

-Ale, ale, ale... -usiadłem z powrotem na krzesło. Co ja powiem Klarze? Co zrobi Justin? Co teraz ja zrobię, bez NIEJ? Ja bez niej jestem nikim, nie wrócę do tego życia z przed jej poznania. Nie to nie wchodzi w grę. Muszę się teraz opiekować Klarą, tak to jest to co jej obiecałem. To teraz będę robić. Ale co dalej? Ona umarła.

-Ona umarła. -szepnąłem, gdy powiedziałem to na głos to zabolało tysiąc razy bardziej, niż w myślach. 

-Kolin nie żyje. -Dalej szeptałem czując się jak w jakimś amoku. Mój umysł stał się nagle strasznie zamroczony. Tylko te dwie myśli chodziły mi po głowie. Nie ma jej...

Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz